Justin's pov
Mama pokiwała głową, wiedziałem, że nie jest zadowolona z tego, że zlekceważyłem jej szlaban, ale halo! Mam 19 lat a nie 10, jestem dorosły i nie mogę być uziemiony nawet będąc w domu mojej rodzicielki. To nie jest fair. Moja mama podeszła do Jade i uśmiechnęła się.
- jestem mamą Justina, możesz mówić na mnie Pattie. - ścisnęła rękę Jade.
- dobrze Pattie. - uśmiechnęła się.
Zaprowadziłem Jade do mojego pokoju, właściwie nic tu się nie zmieniło od mojego pierwszego wyjazdu w trasę. Pokój wyglądał jakby był dla małego dziecka więc trochę się speszyłem, ale Jade tylko rozglądała się z uśmiechem. Na małym łóżku w którym teraz ledwo się mieściłem była biało-niebieska pościel z logo mojej ulubionej drużyny hokejowej. Na ścianie kilka plakatów między innymi Barta Simpsona. Na półce leżało kilka ramek ze zdjęciami rodziny i przyjaciół, między innymi Jazmyn. Małej Jazmyn. Dziwne było patrzeć na to zdjęcie, teraz kiedy jesteśmy totalnie skłóceni.
- yhm Justin? - szepnęła Jade.
- tak? - energicznie odwróciłem głowę.
- o czym mówiła ta dziewczyna, która wychodziła z domu kiedy wchodziliśmy?
Widziałem jak się stresuje.
- to moja siostra, pokłóciliśmy się, dlatego wygaduje takie bzdury.
- o co się pokłóciliście?
- musisz być taka upierdliwa?
Cholera, znowu to zrobiłem, dlaczego muszę zawsze wszystko spieprzyć, zamknąłem oczy. Muszę się uspokoić i jakoś to odwrócić.
- wybacz, że jestem ciekawska - zaśmiała się.
Czy to możliwe, że jednak nie spierdoliłem sprawy? Otworzyłem oczy, Jade oglądała zdjęcia w ramkach, nie wydawała się być przejęta tym co powiedziałem. Jest dobrze.
- kto to? - wskazała na zdjęcie Jazmyn.
-to - przełknąłem głośno ślinę - Jazmyn, moja siostra.
- och...musieliście się mocno pokłócić, że wymówienie jej imienia przyprawia ci taką trudność.
- ta, nieważne. A ty?
- Co a ja?
- masz rodzeństwo?
- umm... tak, brata.
- Mieszka z wami?
- nie, właściwie straciliśmy z nim kontakt, nie mam pojęcia gdzie jest i prawde mówiąc martwię się o niego każdego dnia, ale nie da się tego zmienić.
- opowiedz mi o tym - usiadłem na łóżku i poklepałem miejsce koło siebie.
- więc - usiadła - zaczęło się kiedy Karl wyprowadził się z domu. To była po prostu zwykła przeprowadzka do nowego mieszkania kiedy stał się pełnoletni. Mieliśmy z nim kontakt i odwiedzaliśmy go, ale pewnego razu po prostu nie było go w mieszkaniu, kilka dni później napisał mi sms-a, żebym go nie szukała, że chce zacząć od nowa i że zmienia numer, próbowałam się dodzwonić ale było za późno. Nie mam pojęcia co go do tego skłoniło.
- pytałaś znajomych? - patrzyłem w kąt pokoju.
- tak, pytałam wszystkich, ale każdy dostał takiego samego sms-a. Widocznie, Karl naprawdę chciał zacząć od początku.
Siedzieliśmy w niezręcznej ciszy przez prawie dziesięć minut do momentu gdy do pokoju nie weszła moja mama. Uśmiechnęła się szczerze i położyła na biurku talerz pełen słodyczy i dwie szklanki coca coli.
- wybaczcie, że bez pukania, ale - wskazała na przyniesione produkty - nie miałam czym, otworzyłam drzwi łokciem.
Zaśmiałem się.
Mama wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi a ja popatrzyłem na Jade. Wpatrywała się pustym wzrokiem w okno.
- zjesz coś? - spytałem po chwili ciszy.
- nie jestem głodna. - uśmiechnęła się lekko.
- to może chociaż się napijesz? - podałem jej szklankę coca coli.
Upiła łyk po czym postawiła szklankę na komodzie obok łóżka.
- coś cię męczy? - zapytałem.
- szczerze? Tak, powiedziałam ci historię z Karlem, możesz teraz powiedzieć co stało się między tobą a Jazmyn?
- okej, pozwól, że sobie wszystko przypomnę.
*FLASHBACK*
Wróciłem do domu gdzie zastałem Jazmyn oglądającą bajkę na disney channel.
- Jazmyn! Zgadnij co! - krzyknąłem z progu.
Jazzy podbiegła do mnie i przytuliła mnie.
-co? - spytała nie wypuszczając mnie z uścisku.
- mam kontrakt płytowy! Teraz będę sławny.
- słyszałam, że sławni ludzie się zmieniają, Justin proszę powiedz, że się nie zmienisz.
- nie mogę ci tego powiedzieć Jazzy. - powiedziałem a Jazmyn zaczęły błyszczeć się oczy. - o co ci chodzi?
- o nic, nie chcę żebyś się zmieniał. - pisnęła jak to zazwyczaj robi, gdy jest zdenerwowana.
- och, daj spokój - odepchnąłem ją od siebie i poszłem do innego pokoju.
*koniec FLASHBACKu*
- pokłóciliśmy się przez moją karierę. - mruknąłem. - zmieniłem się trochę.
Próbowałem za wszelką cenę powstrzymać łzy, jednak jedna właśnie spłynęła po moim policzku. Jade zauważyła to i położyła swoją rękę na mojej. Nasze ciała momentalnie zaczęły zbliżać się do siebie a moje serce chciało wyskoczyć z piersi. Zbliżyliśmy się już do takiego momentu, że dzieliły nas tylko milimetry.
____________________________________________________
zrobiłam to specjalnie, musicie sobie poczekać haha, ily xx
Jest ten ósmy rozdział nareszcie, mam nadzieję, że wam się spodobał.
głosujcie i komentujcie jeśli czytacie.
To tyle, Olga :)