Justin's pov
Musiałem wynagrodzić jej jakoś to, że nazwałem ją dziwką. Trochę dziwne uczucie, nigdy nie chcę nikomu wynagradzać jeśli tak go nazwę. Stwierdziłem, że zabiorę ją w jakieś wyjątkowe miejsce. Nie do knajpki. To musi być coś na prawdę wyjątkowego.
- Justin - Jade wytrąciła mnie z myśli - um... ja przepraszam.
- za co? - zmarszczyłem czoło.
- nie wiem, jaka jest sława, nie jestem sławna, myślałam, że ty tylko odpoczywasz...ale
- okej - uśmiechnąłem się - wszystko w porządku.
Kiwnęła głową po czym również się uśmiechnęła.
- chodź, pójdziemy do mnie. - złapałem ją za rękę.
- czy twój kolega nie wspominał, że jesteś uziemiony? - zaśmiała się.
Nie odpowiedziałem, za to ciągle ciągnąłem ją za rękę omijając wzrok natarczywych paparazzi. Czy oni do chuja nie mogą mnie zostawić? Nie zamierzałem robić powtórki rzucania butem w fotografa, więc wolałem udawać, że ich nie widzę, co było trochę trudne, bo co chwilę podbiegali i zadawali pytania. Czy nie mogą po prostu odwalić się od mojego prywatnego życia? Byłbym wdzięczny.
Stanąłem pod domem i już miałem pociągnąć za klamkę gdy ktoś zrobił to od drugiej strony. Jazmyn wychodziła. Spojrzała na mnie po czym na moją rękę splecioną z Jade. Cholera. Nawet nie wiedziałem, że dalej ją trzymam. Puściłem ją momentalnie.
- uważaj - Jazmyn spojrzała na Jade - żebyś nie wyszła z tego domu pobita.
Jade spojrzała na mnie ze strachem w oczach, wziąłem ją z powrotem za rękę i pociągnąłem do domu.
- Jazzy, zapomniałaś czegoś? - krzyknęła mama. Nie uzyskując żadnej odpowiedzi wysunęła głowę z salonu. - och, cześć Justin i ?
- dzień dobry - Jade uśmiechnęła się serdecznie - jestem Jade.
____________________________________________________________
krótki, ale dodałam drugi dzisiaj, bo miałam trochę czasu.
no to tyle, do następnego, Olga xx