James
-Lily...-powiedziałem wchodząc do pokoju siostry.
-Co?-spytała zdziwiona moją "wizytą".
-Yyy... Słuchaj...-zacząłem ostrożnie, wciąż bojąc się, że będę miał przez nią problemy-bo tak sobie pomyślałem..., że skoro tata nie chce iść z nami do pizzerii to może pójdziemy... sami?-spytałem wciąż niepewnie. Ku mojemu zdziwieniu Lily się zgodziła.
-No nie wierzę! Chciałam cię zapytać o to samo. Pewnie, że tak mielibyśmy nie odwiedzić jednego z najciekawszych i najbardziej intrygujących miejsc?
-No pewnie, że nie. Jesteśmy w końcu dziećmi Scotta Clawthona.-odpowiedziałem wciąż jeszcze zaskoczony. Ulżyło mi. Wcale jakoś nie uśmiechał mi się tygodniowy szlaban za próbę ucieczki z domu, nieposłuszeństwo i jeszcze "sprowadzanie siostry na złą drogę". Omówiliśmy z Lily ogólny plan działania, a szczegóły pozostawiliśmy na później. Ale ja jednak dalej nie mogę uwierzyć w to, że ona się zgodziła! Lily-najgrzeczniejsza, najmilsza i najuczciwsza dziewczyna w historii naszej szkoły zamierza wymknąć się z domu ze swoim bratem i pojechać do starej, opuszczonej pizzerii,w której mieszka wielopokoleniowa, zardzewiała, zmutowana i pokręcona maszyna w kształcie królika! Spodziewałbym się tego po każdym nawet po mojej własnej matce, ale nie po Lily! Coś czuję, że minie dużo czasu zanim to do mnie dojdzie. Uwierzcie mi, że niełatwo jest pogodzić się z takim faktem. Choć bardzo się cieszę że się zgodziła. Jakoś wcale nie uśmiechała mi się podróż do opuszczonej pizzerii i spotkanie z nawiedzoną maszyną. No dobra może i jestem trzynastoletnim chłopakiem, który całkiem niedawno zmienił sobie ocenę na teście z jedynki na na szóstkę (nie pytajcie jak), ale no w końcu bez przesady! Położyłem się do łóżka i po jakichś trzydziestu minutach czytania książki (nie, nie łudźcie się że jestem taki porządny-to była lektura) w końcu zasnąłem. Następnego dnia obudziłem się o 9:00 (była sobota) i zszedłem na dół na śniadanie. Jedząc płatki rozmyślałem nad naszym planem ucieczki. Po chwili odezwał się tata odrywając mnie od moich myśli.
-Nad czym tak myślisz synu?-zapytał tata przeżuwając jednocześnie kanapkę z serem.
-Co? Aaa... Nad... Lekturą. Zastanawiam się dlaczego Romeo nie chce wybaczyć Julii zdrady.
"Serio James? Głupszej wymówki nie mogłeś wymyślić."-powiedziałem sobie w duchu. W końcu mnie książki nigdy nie interesowały. Poza tym Julia wcale nie zdradziła Romeo. W sumie to nie wiem bo przeczytałem dopiero jakieś 15 stron. Tata popatrzył na mnie ze zdziwieniem, ale nic już nie odpowiedział. Mama z zainteresowaniem obserwowała tę krótką wymianę zdań. Lecz ona też się nie odezwała. Mam nadzieję że nic nie podejrzewa. Choć słysząc, że ja zastanawiam się nad tym dlaczego Romeo nie chce wybaczyć Julii sam bym siebie podejrzewał. Muszę być bardziej ostrożny.
Lily
No nie wyrobię! Mój brat zastanawia się nad książką. Na pewno! To najgorsza wymówka jaka kiedykolwiek wyleciała z jego ust, a było ich dużo. Wątpię żeby rodzice w to uwierzyli, ale oby tak było. Nie wiem co się stanie jak dowiedzą się o naszych zamiarach. Wiem, że będzie z nami źle. Dlatego muszę uważać. Szczerze mówiąc to chciałabym żeby moje życie trwało dłużej niż 12 lat. No tak tylko oczywiście mój głupi brat może mi je bardzo łatwo skrócić jeżeli dalej będzie tak fantazjował. I pomyśleć, że jest starszy ode mnie. Starszy to on jest ale mądrzejszy na pewno nie. Nie wiem po kim on to ma. Po śniadaniu podeszłam do niego i wygarnęłam mu wszystko co o nim myślę. Powiedział, że ja wcale nie jestem lepsza. Jak to nie jestem oczywiście że jestem! No, ale teraz nie zamierzałam się z nim o to sprzeczać. Mieliśmy ważniejsze sprawy do omówienia.
-Musimy ustalić datę ucieczki.-powiedziałam wchodząc do pokoju brata.
-Tak i to musi być weekend żebyśmy mieli dużo czasu.-odpowiedział James.
-Masz rację. Może za tydzień? W sobotę?
-Tak to dobry dzień. Aha tylko musimy się jeszcze dowiedzieć gdzie jest dokładnie ta pizzeria i jak możemy do niej dojechać.-powiedział włączając jednocześnie komputer. Dzięki internetowi dowiedzieliśmy się gdzie mamy dojechać. Ach... Nie ma to jak technologia.* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
James
Tsk jak ustaliliśmy, w sobotę wyszliśmy z domu i ruszyliśmy do pizerii. Tacie powiedzieliśmy, że koleżanka zaprosiła nas na urodziny. Ale ci rodzice są naiwni... Jechaliśmy zgodnie ze wskazówkami z komputera. Kiedy byliśmy już blisko poczułem lekki skurcz w żołądku. Nie byłem już pewny czy dobrze zrobiliśmy jadąc razem do Freddy Fazbear's Pizza. Ale teraz nie mogę się wycofać bo wyjdę na tchórza, a nasza podróż, nasze starania i przygotowania pójdą na marne. Ciekawe czy Lily czuje to samo.Lily
Kurcze najpierw myślałam, że ta wyprawa to dobry pomysł, ale teraz żałuje. W końcu mamy się spotkać ze Spring Trapem. I to sami.... Wcześniej, kiedy omawialiśmy szczegóły czułam się pewniej bo byliśmy wtedy w domu z rodzicami. No, ale nie powiem Jamesowi, że się boję. W końcu sama się na to zgodziłam. Nie chce żeby wszystkie nasze starania poszły na marne tylko dlatego, że mu się coś odwidziało. Trudno. Wytrzymam.
Scott (tata)
No błagam! Wy na prawdę myślicie, że jestem tali głupi?! No może kiedyś byłem, ale to już przeszłość. Oczywiście, że nie poszli na urodziny koleżanki. Po pierwsze Lily w życiu nie spotkała by się z przyjaciółmi w obecności Jamesa. Po drugie James w życiu nie poszedł by na urodziny do dziewczyny! Chwilę po ich wyjściu wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu. Obserwowałem ich. Poszli na przystanek, a potem wsiedli do autobusu. Tego samego, którym jechałem kiedyś do pizzerii. Ruszyłem za nimi. Tak jak przypuszczałem wysiedli przy Freddy Fazbear's Pizza. Starałem się utrzymywać dystans żeby mnie nie zauważyli. Po chwili zastanowienia weszli do środka. Za nimi wszedłem ja. Jak zwykle nie było tam zbyt wiele światła. Niechcący zachaczyłem butem o stół. Na szczęście oni byli już w drugim pomieszczeniu. Chyba mnie nie dostrzegli.
Lily
Nie mogę w to uwierzyć. Jesteśmy w środku! Jak tylko weszliśmy przeszedł mnie dreszcz. Dokładnie oglądaliśmy przedmioty wokół nas. Nagle usłyszałam jakiś dźwięk. Jakby ktoś w coś kopnął.
-James?-spytałam niepewnie.
-Co?
-Słyszałeś to?
-Ale co?-zdziwił się brat.
-No ten dźwięk!
-Ty masz jakieś schizy siostra. To pewnie przez te opowieści taty. Chodź.
Ja mam schizy?! Ja mam schizy?! Wiem co słyszałam. A może... Nie wiem? Trudno. Nie będę się teraz zamartwiała jakimś przypadkowym dźwiękiem. Ruszyłam za bratem. Przez chwilę krążyliśmy po różnych pomieszczeniach. Ale tylko jedno z nich przykuło naszą uwagę. Stało tam biurko i dwa monitory. Na ścianach wisiały jalieś plakaty, a w kącie pudełko z maskami zwierząt. Zupełnie tak jak w opowieściach taty. To jest było jego "biuro" jeżeli w ogóle można to tak jeszcze nazwać. Usiedliśmy sobie na fotelu, a że byliśmy mniejsi od dorosłego człowieka zmieściliśmy się oboje. Siedzieliśmy w ciszy. Po chwili zrobiło się jakoś nudno. Na kamerach nie widzieliśmy Spring Trapa. I przypuszczam, że nawet gdyby tam był to i tak byśmy go nie zauważyli że względu na fatalną jakość. Postanowiliśmy z Jamesem, że zagramy w skojarzenia. Co jakiś czas wybuchaliśmy śmiechem jak któreś z nas powiedziało coś zabawnego. Kiedy podniosłam głowę po długim napadzie śmiechu nagle mina mi zrzedła. Zamarłam w bezruchu. James z początku nie wiedział o co chodzi więc spojrzał w stronę, w którą skierowałam swók wzrok. Zareagował tak samo. Zza ściany wystawała żółta głowa królika. Gdzieniegdzie wsytawały z niej kable. Maszyna spoglądała na nas morderczym wzrokiem. Po chwili wreszcie odzyskaliśmy trzeźwość umysłu. Podeszliy do monitorów i wciskaliśmy przypadkowe guziki mając nadzieję, że na coś się to zda. Ale nic się nie działo. Kiedy z powrotem oderwaliśmy wzrok od monitorów Spring Trap stał jiż przed nami. Krzyczał. Ale tak dziwnie, że nie wiem czy można to w ogóle nazwać krzykiem. Trudno opisać dźwięk, który z siebie wydał. To było straszne. Strach i przerażenie przeszyły moje ciało na wylot.Ciąg dalszy nastąpi....