10. Remember, when

1.5K 112 15
                                    

Anabelle 

Kiedy tylko przekroczyłam próg mieszkania Andrewa odetchnęłam z ogromną ulgą. Byłam wyczerpana zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Nie rozmawiałam zbyt wiele z Harrisonem od rana, kiedy obudziliśmy się w moim starym pokoju, przytuleni, z wciąż wilgotną koszulką chłopaka od moich łez. 

Chwilowa słabość wywołana silnymi emocjami.

- Zjesz coś? - Spytał opierając przyniesione obrazy o ścianę. - Wczoraj nic nie jadłaś, dziś też ledwie skubnęłaś śniadania. 

Pokręciłam głową i zamknęłam się w łazience. Nawet nie odczuwałam głodu - co więcej czułam mdłości. Ściągnęłam przepoconą koszulkę przez głowę i odkleiłam opatrunek. Rana goiła się bardzo ładnie dzięki przepisanym przez lekarza maściom. Gdybym miała je u ojca, nie musiałabym bez ustanku chodzić z siniakami i zadrapaniami. 

Weszłam pod gorący strumień wody, który parzył moją skórę. Nie chciałam zmieniać temperatury, by choć na moment zająć myśli czymś innym niż wydarzeniami z Perth. 

Anabelle

  Nie oceniała mnie pochopnie. Chcę, dać Ci szansę na poznanie mnie, bo wiem, że nie będzie nam to dane w  żaden inny sposób. 

Zakochałam się w diable, a potem zawarłam z nim pakt. 

Te słowa rozpoczynały pierwszy z dzienników mojej matki. 

Opadłam głowę na płytkach i nabrałam głęboko w płuca powietrza, przepełnionego gorącą parą wodną. Jeśli tak na prawdę nie wiem kim byli moi rodzice, to skąd mogę wiedzieć kim jestem ja? 

- Anabelle. - rozległo się pukanie - Jesteś tam już bardzo długo, wszystko dobrze? 

Dodatkowo on - Andrew Harrison - robi mi jeszcze większy mętlik w głowie, o ile to w ogóle możliwe. 

Zakręciłam wodę i zawinęłam się w jeden z ręczników leżących na szafce. Stukot w drzwi nie ustawał. Kiedy otworzyłam je, spotkałam się z bacznym spojrzeniem Andrewa. Zlustrował mnie wzrokiem i przełknął ślinę.

- Pomyślałem, że coś zamówimy do jedzenia... - Podążał za mną krok w krok do mojego pokoju. Stanął w wejściu opierając biodrem o framugę i przyglądał mi się, kiedy wybierałam ubrania. 

Sięgnęłam po pierwsze, lepsze spodnie i zwykły szary podkoszulek. 

- Masz na coś ochotę? - Jego głos był pewien jakiegoś dziwnego napięcia. Zerknęłam na niego i od razu tego pożałowałam. Jego spojrzenie sprawiło, że na moim ciele od razu pojawiała się gęsia skórka. 

Tak.

- Nie. - zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem i sama oparłam się o nie plecami. 

Może zacznę od tego, że w liceum byłam dość cichą dziewczyną. Niczego mi nie brakowało, miałam przyjaciółkę, wspaniałą rodzinę. Potem przypadkowo trafiłam na jakieś durne wyścigi samochodowe. Tak poznałam Twojego ojca. 

Na początku byłam nim zafascynowana. Był przeciwieństwem wszystkich innych chłopaków jakich do tamtej pory znałam, była jak magnes, ucieleśnienie marzeń każdej kobiety. Dopiero później dowiedziałam się, że był też diabłem. 

Na wyścigach ktoś krzyknął, że dziś wygrany wybiera sobie jedną dziewczynę jako nagrodę. Możesz spodziewać się kto wygrał i kto został tą nagrodą. On i ja. Dopiero po kilku latach dojrzałam, jak bardzo to połączenie było toksyczne. 

Był szarmancki, pełen gracji, uroku, a przy tym niepowtarzalnej  męskości i siły. Później tak na prawdę poznałam tę siłę.

Twoi dziadkowie to Lauren i Markus Thompson. Mam nadzieję, że kiedyś ich odnajdziesz, nie zasłużyłam by mieć takich rodziców. Od początku nie podobał im się On. Feder Winstead. 

What Is Now | sequel What Was onceWhere stories live. Discover now