12. Promise

1.4K 110 28
                                    

Anabelle 

- Masz mało czasu. Bierzesz, co masz wziąć i spływasz. - Bruno mocno przytulał mnie do swojej klatki piersiowej. 

- Wiem, wiem. Przepraszam, że Cię w to wciągam. - Mruknęłam niewyraźnie, bo mój głos zniekształcony był przez ramię Bruna. 

- Jak zapukam trzy razy w drzwi, masz uciekać. -odsunął mnie na długość ramion i spojrzał prosto w oczy. Kiwnęłam głową, oglądając się za siebie na biurko ojca. 

- Dziękuję.

Wyszedł z gabinetu, zostawiając mnie samą. Usłyszałam jeszcze kliknięcie zamka i zapanowała tu idealna cisza. Chłopak obiecał kręcić się w pobliżu i w razie potrzeby zaalarmować mnie. Pomógł mi dostać się do środka tak, że nikt nie zwrócił na nas uwagi. Wszystko szło zgodnie z planem. 

Wzięłam głęboki oddech, przymykając na chwilę oczy- musiałam się uspokoić, ponieważ moje dłonie drżały tak bardzo, że nie jestem pewna, czy zdołałabym utrzymać w nich szklankę z wodą nie rozlewając jej. 

Nawet jeśli nie było tu mojego ojca od dwóch miesięcy, to wciąż w powietrzu wyczuwalny był jego zapach: wody kolońskiej, cygara i bursztynowej brandy, którą zwykł pić. Pomieszczenie od razu - na pierwszy rzut oka emanowało bogactwem, przepychem i władzą. W centrum pokoju znajdowało się masywne biurko ze skórzanym fotelem, a za nimi ogromny regal z segregatorami, w których (jak właśnie zdążyłam się przekonać) zapisane były wszystkie odbyte akcje. Istny raj dla policji. Przesunęłam opuszkiem palca po czarnych skoroszytach, czytając powierzchownie niektóre z ich nagłówków. Nie sądzę, że grzebanie w nich w czymkolwiek mi pomoże. Więc czego tak naprawdę tu szukałam? 

Usiadłam w fotelu, z lekkim wahaniem kładąc ręce na blacie. Kiedy byłam dzieckiem większość czasu spędzałam w drugiej siedzibie ojca. Tu - byłam może tylko raz. Rzadko kiedy spędzałam z nim czas. Zazwyczaj szkolono mnie, a ojciec rozmawiał ze mną tylko wtedy, gdy zrobiłam coś źle i nie nazwałabym nawet tego rozmową. Nie było w tym nic przyjemnego dodatkowo jeśli był nietrzeźwy, a wtedy miał problemy z kontrolowaniem tego co robił, więc często obrywałam za drobiazgi. Jak czytałam w dzienniku mamy, przekonała się ona o tym wcześniej niż ja. Między innymi dla niej muszę dowiedzieć się, co nim kierowało. Nie mogę uwierzyć, że był po prostu zły. Nikt taki przecież nie jest bez powodu. 

Biurko miało mnóstwo szuflad - więc aby nie tracić więcej czasu na myśli, które i tak będą dręczyły mnie też później - zaczęłam przeglądać kolejno ich zawartość. W jednej z nich znalazłam broń, którą bez zastanowienia schowałam za pasek spodni i przykryłam ją bluzą. Ostatnia szuflada, położona najniżej - była zamknięta. Ze zmarszczonymi brwiami szarpnęłam za uchwyt jeszcze raz, ale nie ustąpił. Nie chciałam by nadzieja, która zaczęła we mnie rosnąć, na dobre rozkwitła, bo szuflada mogła okazać się przecież pusta, lub zawalona bezużytecznymi papierami jak dziesięć poprzednich.

Wstałam z klęczek i rozejrzałam się po blacie w poszukiwaniu czegoś twardego i cienkiego. Chwyciłam za nóż do otwierania kopert i obejrzałam go powierzchownie. Powinien się nadać. Akurat tej umiejętności nauczyła mnie mama. Uśmiechnęłam się smutno na to wspomnienie, ale zaraz spoważniałam, kiedy zamek rzeczywiście odskoczył. Przełknęłam ślinę i gwałtownym ruchem pociągnęłam za uchwyt.

Wypuściłam powietrze ze świstem zauważając równy stos teczek i dokumentów. Opadłam na dywan i ukryłam twarz między kolanami. Lufa broni ojca niewygodnie wbijała mi się w brzuch przypominając o ostatnich wydarzeniach. 

"- Co za nią chcesz?

- Nie jestem kawałkiem mięsa.

- Zamknij się. - Krzyknął odwracając się gwałtownie.

What Is Now | sequel What Was onceWhere stories live. Discover now