11. She again

1.4K 115 3
                                    

Andrew

Starałem się przebywać jak najmniej w domu. Wynajdowałem sobie najmożliwsze sprawy do załatwienia na mieście. Dlaczego? Otóż powód siedzi właśnie w rogu kanapy z dziennikiem matki na kolanach. Ale czy to tak bardzo mnie drażni? Oczywiście, że nie. Otóż wczoraj między nami doszło do bardzo ostrej wymiany zdań, która zakończyła się czerwoną ze złości twarzą Anabelii i tego samego koloru co jej policzki - odciskiem pięciu palców na moim policzku. Dostałem z liścia, ot co. 

A to wszystko przez co?

Bo zabroniłem sprowadzania sobie do mojego domu fagasów. A właściwie chodziło jej tylko o jednego. Tego, z którym tańczyła ostatnio w klubie. Co więc zrobiła Anabelle? Złapała za rękę tego idiotę, trzasnęła drzwiami, wcześniej trzaskając mnie w twarz. 

Co do mojego ojca, to spotkałem się z kilkoma osobami, ale nikt nic nie wie. Pod nieobecność mamy, przeszukałem nawet strych w naszym domu - nic. Pozostają tylko trzy osoby, które mogą mi pomóc, ale cóż... żadna z nich nie jest skora do współpracy. Brad odchodzi od tematu za każdym razem lub nagle przypomina mu się, że musi gdzieś pilnie pojechać. Jego zachowanie jest ostatnio bardzo dziwnie, dodatkowo (z tego co mówiła Camilla) kilka razy pojawił się u nas w domu i rozmawiał z mamą. Ona sama - wciąż przytula mnie mocno na powitanie i ucieka na. Cam mówiła, bym dał jej trochę więcej czasu, ale to strasznie frustrujące.

I jeśli myślałem, że pierwsza dwójka będzie trudna, to zapomniałem chyba o trzeciej osobie - Annabelle Winstead.

Zacząłem, stukać nerwowo palcami w oparcie fotela, przypatrując się zaczytanej dziewczynie. Najpierw zmarszczyła brwi, a później obrzuciła mnie niezbyt przychylnym spojrzeniem. Poprawiła się na miejscu, wracając do dziennika. Byłem ciekaw wszystkiego, co w nim się znajduje. Wiedziałem, że muszę poczekać, aż ona sama to sobie wszystko przetrawi. 

Zsunąłem z nóg buty, które opadły z głośnym hukiem na ziemię. Ana spojrzała na nie, a później na mnie. Zauważyła, że nie spuszczam z niej wzroku, jednak nic nie powiedziała. Właściwie od wczorajszej kłótni nie słyszałem jej głosu - jest na mnie obrażona.

" - Jesteś cholernym dupkiem, wiesz? Najpierw proponujesz mi mieszkanie, a teraz zachowujesz się jak szczeniak. Proszę bardzo, mogę się stąd wyprowadzić nawet w tej chwili.

- Gdzie pójdziesz? - prychnąłem.

- Do Jerrego. - Założyła ręce na piersi i spojrzała hardo w moje oczy.

- Wyrósł z pieluch? (Jerry- po pl. 'nocnik' ) - O dziwo wspominany chłopak zaśmiał się cicho, dalej przypatrując się naszej dwójce. Dobrze dla niego, że nie próbował się wtrącać.

- Żebyś się jeszcze nie zdziwił. - Uniosła sugestywnie brwi, a we mnie, aż się zagotowało.

- On też Ci pomoże?

- Pomoże w czym? - zerknęła na tego idiotę, a potem z powrotem wlepiła swoje ciemne spojrzenie we mnie.

- W zapomnieniu. - Nie byłem dumny z tego, że przypominam jej tamtą noc, ale sama zaczęła zachowywać się jak suka.

Czasami już tak jest, że nie mówimy tego, co czujemy i nie czujemy tego co mówimy. Nasza dwójka to dobry tego przykład.  Tak, i to jest właśnie ten moment, w którym ona daje mi w twarz, i wychodzi ciągnąc za sobą Jerrego i trzaskając z całej siły drzwiami. " 

Wróciła równo o 2:13, nie, żebym jakoś specjalnie zerkał co minutę na zegarek. Oczywiście odprowadził ją ten cały Jerry. Słyszałem jej śmiech, i jego irytujący głos. Później zapadła chwilowa cisza, a ja miałem ogromną nadzieję, nie - wróć -  ja błagałem o to, by właśniew tamtym momencie nie całowalisię.

What Is Now | sequel What Was onceWhere stories live. Discover now