#5

128 76 2
                                    

Tak jak wcześniej wspominałam, pomiędzy mną a Filipem było lepiej, nawet nie wspomnaliśmy tej okropnej kłótni. Owszem nie było dokładnie tak jak wczesniej przed tą sytuacją, ale wydawało mi się, że wszystko jest na dobrej drodze.

Dzisiaj był dość wyjątkowy dzień, dlatego, że nasza kochana Rozalka miała urodziny. Pozostały nam tylko trzy dni wolności, więc postanowiliśmy, że dość miło je wspólnie spędzimy.
Już od rana siedzieliśmy na domku i słuchaliśmy muzyki, nic szczególnego nie planowaliśmy, wszystko wychodziło spontanicznie. Marcin stwierdził, że razem z Rozalią mają mało zdjęć, więc w każdej możliwej chwili robili zdjęcia. Pogoda świetnie dopisywała do tego szczególnego dnia. Akurat tak się złożyło, że moja rodzinka jechała do mojej ciotki na rocznice ślubu, nie przepadałam za takimi rodzinnymi akcjami dlatego zostałam, jednak dzisiaj zdarzyło się tak, że zapomniałam kluczy od domu, fajnie -pomyślałam..

Będąc w komplecie, próbowaliśmy wymyślić jakieś ciekawe zajęcie na przynajmniej pół dnia, przyszło mi do głowy, żeby przejść się na wioskę, niedaleko naszego miasta polną drogą. Było upalnie w ten dzień, ale reszta po dłuższych namowach zgodziła się i jakoś po 15 ruszyliśmy na dość dłuuuugi spacer.

W jedną stronę dystans miał 6 km, wcale bym nie powiedziała, że aż tyle, droga mijała nam przyjemnie i szybko. Śpiewaliśmy różne śmieszne piosenki, aż któreś z nas wymyśliło "wszystkie rybki cipki mają swoje wielorybki". W dodatku każdemu w głowie chodziła piosenka, którą często słuchaliśmy, wszyscy nawet Marcin, który nie lubił rapu, śpiewał. Micheal Kors, najlepsza nasza piosenka, Maja wszystkich po kolei i bez wyjątku w to wkręciła.

W drodze powrotnej zabrakło nam fajek, jednak to nie było jakiś poważny problem i nie potrzebowaliśmy ich natychmiast, świetnie się bawiliśmy, nawet razem z Marcinem zaczęłam się wygłupiać w polu kukurydzy. Dziewczyny widząc to nie mogły ani trochę wstrzymać śmiechu, wyglądało to naprawdę zabawnie.
Mimo, że na początku niezbyt nam się chciało iść taki kawał drogi, nie żałowaliśmy, był to na swój sposób przyjemny wypad.

Gdy wróciliśmy do naszego miasta, Laura załatwiła kilka fajek i wróciliśmy na nasze miejsce. Wszystkie zapaliłyśmy, prócz Marcina jakoś nie miał ochoty, cóż nie będziemy go do niczego zmuszać. Zaciągałam się dość intensywnie, by móc zaspokoić "głód" który dziwnym trafem dał po sobie w tym momencie znać. Po spaleniu mojej fajki czułam niedosyt, chciałam coś mocniejszego.

Akurat tak się złożyło, że na naszą miejscówkę przyszły nasze znajome, które wróciły właśnie z miasta z jakimś dobrym towarem. Wzięłam od nich i zaczęłam palić. Już po połowie spalenia, zaczęłam mieć dziwne odczucie "fazy" jednak nie było tak tragicznie i spokojnie dokończyłam palenie.
Po niecałych 10 minutach, czułam, że głowa zaczyna mi wirować. Siedziałam na schodach na wpół przytomna, będąc taką rozsądną wzięłam i spaliłam jeszcze połowę tego co paliła Julka. Wiadome było, że to był błąd, dziewczyny dostrzegły, że zrobiłam się cała blada, źrenice miałam lekko powiększone, a całe oczy czerwone. Okropnie mnie zaczęło mdlić, czułam, że za chwilę zwymiotuje. Marcin nie chciał dłużej patrzeć na to zajście i razem z Laurą poszli do jego domu. Maja z Rozalią i resztą nie chciały mnie tak zostawić, dziewczyny stwierdziły, że dobrze by było jakby mnie zabrały do domu. Wmawiając im, że czuje się dobrze, podniosłam się i zaczęłam zmierzać do bramy. Mijając bramę, znowu nie bardzo się poczułam i tak po prostu jebłam na ziemię, oczywiście ja i moje stany fizyczne po takich akcjach zawsze oznaczały beke. Leżąc tak na trawie i "umierając" przez swoją głupotę dziewczyny zaczęły się śmiać ale po chwili pomogły mi dojść do siebie.

Po 20 minutach razem z Mają dotarłam do domu Marcina, miałam wrażenie jakbym biegła jakiś maraton, bo oddech miałam szybki i nierównomierny. Marcin wcale nie ukrywał złości, widać było, że bardzo się na mnie zdenerwował, wiedział również jaka jestem. Podał mi szklankę wody, którą wypiłam jednym duszkiem, bo strasznie mnie suszyło. Gdy cała trójka siedziała w kuchni, odczułam potrzebę, że muszę wyjść na balkon, otworzyłam drzwi balkonowe i wyszłam. Z poczatku siedziałam, ale chwilę później położyłam się na kafelkach.

Laura widząc mnie leżącą, pomyślała, że zemdlałam i zaczęła panikować i krzyczeć, słysząc to odwróciłam się twarzą w jej stronę i spojrzałam na nią pytająco.

Nie minęło pół godziny, a ja poczułam się lepiej. Siedziałam na podłodze w salonie razem z Marcinem i dziewczynami. W pewnej chwili, wzięło mnie i zaczęłam się tak po prostu śmiać. Reszta widząc to była zdezorientowana, Maja stwierdziła podchodząc do mnie, że to co paliłam na pewno miało cos dodatkowego w sobie, bo miałam o wiele bardziej powiększone źrenice. Humor bardzo mi dopisywał, Laura patrząc na mnie razem ze mną się śmiała i kręciła beke. Z czasem i Marcinowi przeszło i tez od czasu do czasu się śmiał z tego co robiłam. Niestety Rozalii nie było juz z nami, ponieważ jej mama do niej zadzwoniła i poprosiła, żeby wczesniej dzisiaj wróciła, bo coś szykowali dla niej w ramach jej szczególnego dnia.
Była bardzo zadowolona z dzisiejszego dnia, był jak najbardziej udany, niby nic specjalnego nie zrobiliśmy a mimo to spontan dał wiele dobrego.

***********
Nasza grupka powoli szykuje się do szkoły, jak będzie wyglądać ich kontakt, a jak Eliza będzie się dogadywać z Filipem?😊
Bądźcie na bieżąco.
Zostawiajcie po sobie ślady 😘
Dobranoc xx 😊

Not exactly arranged [PRZERABIANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz