#11

111 74 0
                                    

Z racji tego, że zaczął się nowy rok, miałam swoje postanowienie, które wymyśliłam pod koniec starego roku. Chciałam poprawić swoją samoocenę i zacząć pracować nad swoim ciałem. Już od 1.01 postanowiłam zacząć czynić jakieś kroki.
Pierwsze co przyszło mi do głowy to dieta, zaczęłam sprawdzać różne blogi i w końcu trafiłam na blogi oparte tematyce "pro ana" nie powiem zaciekawiły mnie i zaczęłam czytać. Wiedziałam, że to nie jest trafne bo wielu ludzi popadało w chorobę, która niszczyła ich psychicznie i fizycznie, ale pomyślałam sobie, że przez czytanie i robienie niektórych kroków nie sprowadzi mnie na złą drogę a wręcz przeciwnie przyniesie mi dobre efekty. Już na następny dzień postanowiłam wcielić w życie kroki podane przez różne osoby z blogów. Każdego dnia intensywnie ćwiczyłam i coraz mniej jadłam, z początku trudno było mi się przyzwyczaić ale z czasem się udało. Ograniczałam jedzenie coraz bardziej, bywały dni, że nic nie jadłam przez cały dzień. Musiałam, miałam jakąś nadzieję, że będę lepsza, piękniejsza, że może w końcu siebie zaakceptuje i że na pewno mi się to uda. Nienawidziłam swojego ciała od zawsze, a tym razem dostałam szansę i nie chciałam jej zmarnować. Oprócz tego miałam pretekst, że muszę jakoś wyglądać na wakacje i do nowej szkoły.

O mojej zmianie wiedzieli już moi przyjaciele, najwięcej szczegółów znała Rozi. Powiedziałam jej co czytałam, jakie kroki postanowiłam czynić no i ogółem wszystko co z tym związane. Nie była zachwycona tym w jaki sposób chcę osiągnąć swój cel, ale mimo wszystko obiecała mnie wspierać i nikomu nic nie mówić. Momentami zastanawiam się czy naprawdę dobrze zrobiłam mówiąc im o moich postanowieniach, no bo jakby nie patrzeć oni nie byli zbytnio po mojej stronie, bo doskonale wiedzieli co się dzieje z ludźmi, którzy wchodzą w tą "dietę"..

*******************

Dwa tygodnie później..

*******************

Od dwóch tygodni jem naprawdę mało i ćwiczę coraz więcej, powiedziałam Ignacemu pokrótce, że chce schudnąć i że zaczęłam mniej jeść i dużo ćwiczyć, widziałam po nim, że zaczynał się martwić, ale nie musiał bo miałam nad tym całkowitą kontrolę. Owszem cieszył się, że ćwiczę i że robię coś co mnie w jakimś minimalnym stopniu uszczęśliwia, jednak było można odczuć, że bał się konsekwencji jakie mogą wypłynąć z mojego postępowania.

Powoli jednak niezbyt wielkie było widać efekty w swoich myślach czułam się lżejsza. Poniekąd się cieszyłam, ale to i tak nie było wiele jak dla mnie, chciałam więcej i więcej. Nie przejmując się niczym robiłam bardzo intesywne a zarazem drastyczne kroki by czuć się szczęśliwą. Po części czułam się zdesperowana tym wszystkim i nawet miałam chwile zwątpienia i chęci poddania się bo traciłam nadzieję, że może mi się cokolwiek udać..


*******************

Kilka dni później...

*******************

Trwały już ferie. Ogólnie fajnie bo znów miałam czas na intesywną "pracę". Fizycznie czułam się z tym dobrze, a psychicznie? Nie miałam już siły na to wszystko, zabierało mi to całe moje siły, było to naprawdę ciężkie. Pocieszałam się faktem, że długo to nie potrwa i że wkrótce wszystko sie zmieni i będzie dobrze. Zbędne nadzieje...

Praktycznie w nocy nie spałam bo nie mogłam, czułam bezsenność każdego dnia. Ku mojemu zaskoczeniu wrócił mi kontakt z Filipem, rozstał się z Olą bo ta z nim zerwała a mimo to i tak się kochają.. chore tak trochę.. cóż zawsze był dla mnie kimś ważnym pomimo tego co się stało wszelka złość i inne negatywne uczucia mi przeszły i mogłam stwierdzić, że się przyjaźnimy. Codziennie pisałam z nim i rozmawiałam, przyznam, że miło spędzałam czas. Wzajemnie opowiadaliśmy co się u nas dzieje, opowiedziałam mu po części jak zaczęłam nowy rok i co zmieniam w sobie trochę się zdziwił oczywiście w pozytywnym sensie lecz zastanawiał się po co mi to skoro wszystko ze mną w porządku i nie potrzebuje żadnych zmian.. Kolejne głupie gadanie..... Wtedy nie wiedziałam, że zaczynam tracić tzw równowagę psychiczną..

Odziwo nasze rozmowy się różniły od tych poprzednich, było to wiadome, ale czym? no właśnie tym, że były one szczere, o poważnej tematyce, nie o żadnych bzdurach, były bardzo poważne, sama się dziwiłam bo z początku nawrotu naszej znajomości był skryty nie lubił rozmawiać o sobie ani nic podobnego ale z czasem stawał się otwarty i ufny wobec mnie co mnie cieszyło. Szczere rozmowy były nam jak najbardziej potrzebne..










*************************

Zostawiajcie gwiazki i komentarze, kocham was :*

Not exactly arranged [PRZERABIANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz