Nie ufam mu

106 13 0
                                    

Nie wiedziałam czy robi sobie ze mnie żarty, czy naprawdę nie wie o co chodzi. Mój tata był strasznie nad opiekuńczy postanowiłam więc powiedzieć mu, że dostałam go od moich przyjaciół.. Boję się, że inaczej przyjechałby tu natychmiast i o spędzeniu normalnych urodzin mogłabym tylko pomarzyć. Postanowiłam więc, że załatwię tą sprawę kiedy wróci. Odłożyłam telefon, spojrzałam na łuk i momentalnie zasnęłam. Śnił mi się Scott.. Nie pamiętam tylko, czy dobrze.. czy źle. Przypominam sobie, że stanął przede mną, po czym upadł.. na szyi miał długi wisior z ametystowym kluczem.

Obudziłam się bardzo wcześnie, cała mokra od potu. Nigdy wcześniej nie przeżywałam tak nocy.. co lepsze budząc się w takim stanie, sen musiałby zrobić na mnie duże wrażenie, ja natomiast pamiętałam tylko urywki.. urywki, które nie wydawały mi się straszne.

Postanowiłam, że skoro zostało jeszcze tyle godzin do mojego spotkania ze znajomymi, ubiorę się i pójdę pobiegać. Związałam włosy i wyszłam do lasu. Pogoda była idealna na jezioro.. jednak aby pobiegać zdecydowanie potrzebowałam czegoś na głowę. Słońce dawało się we znaki i już po paru minutach czułam początki udaru. W pewnym momencie przystanęłam i wzięłam głęboki oddech. Wszystko wokół mnie zaczęło wirować, a ja widziałam jak przez mgłę. W oddali widziałam sylwetkę, która biegnie w moją stronę, jednak moje samopoczucie nie pozwalało na żadną reakcję. Upadłam.

Obudziłam się w moim łóżku. Nie rozumiem.. to kolejny sen? Spojrzałam na mój strój. Nie miałam na sobie piżamy.. miałam na sobie te same rzeczy, które miałam w lesie. Chciałam się podnieść jednak z każdym moim ruchem bolała mnie głowa. Spojrzałam na zegarek 6.12, zakryłam twarz dłońmi i przeczesałam palcami niestarannego koka. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju. Bez względu na ból zerwałam się, sięgnęłam po łuk i wycelowałam w..
Scotta.
-Łoooo spokojnie- uniósł ręce, pokazując że nie chce mi nic zrobić
-Scott? Co ty tu robisz? I jak tutaj wszedłeś?! - lekko opuściłam łuk, nadal pilnując ruchów chłopaka.
-Znalazłem Cię w lesie.. Podbiegłem gdy tylko upadłaś.
Od początku mu nie ufam.. Jest dla mnie bardzo miły i jest przy mnie zawsze kiedy go potrzebuje.. Było to dla mnie najbardziej podejrzane, więc trzymałam go na dystans.
-Co robiłeś w lesie o 5.00 rano?
-Biegałem, tak samo jak ty.- odpowiedział pewniej niż kiedykolwiek.
Nie przemyślał tego.. Miał na sobie dżinsy i skórzaną kurtkę..
-Ciekawy strój do biegania- skomentowałam nie dając mu szansy na wytłumaczenie- Będziesz koło mnie zawsze kiedy będę potrzebowała pomocy? Najpierw podwózka, później zakupy teraz to.. -kontynuowałam
-Nie powinnaś się tym przejmować, przynajmniej jesteś cała i zdrowa- uśmiechnął się i podał mi kubek z herbatą.
Kiedy się schylał pod koszulki wypadł mu rzemyk, który miał na szyi. Bez zastanowienia wytrąciłam mu z ręki kubek i zerwałam ametystowy klucz.
-Skąd to masz?!- odwróciłam się do niego plecami tak, aby nie mógł mi go odebrać.
-Rodzinna pamiątka- odparł nerwowo obejmując mnie ramionami- oddaj, to dla mnie ważne. Usiłował mi go odebrać jednak nie chciał zrobić mi krzywdy. W końcu odwróciłam się i zwracając mu naszyjnik spojrzałam mu głęboko w oczy.
-Ametyst.- oczekiwałam wyjaśnień.
Już otwierał buzię, kiedy zaczął dzwonić mój telefon.
-Lydia, pewnie dzwoni żeby mnie obudzić-podeszłam do stolika i przeczytałam na głos.
-Wykąp się i ubierz, ja pójdę zrobić nam kanapki-oznajmił jakby był u siebie i wyszedł. Zrobiłam wielkie oczy i zaczęłam go przedrzeźniać
-Wykąp się, rozkazuje ci. Ubierz się natychmiast! Jestem pan tajemniczy i nie powiem ci w jaki sposób włamałem ci się do domu.. Bla bla bla- weszłam do łazienki i wzięłam szybką kąpiel. Owinęłam się w ręcznik zrobiłam makijaż i rozpuściłam mokre włosy. Wyszłam podążając w stronę garderoby. Nagle klamka się przekręciła, a w drzwiach stanął Scott z koszykiem piknikowym.
-Boooże Alison - zakrył oczy upuszczając koszyk, ja natomiast złapałam ręcznik na klatce piersiowej i wykrzyczałam
-Scott! Nie myślałam, że będziesz na tyle głupi aby znowu tu przychodzić..
Zdenerwowana całą sytuacją zaczęłam się śmiać. Scott natomiast odgarnął jeden palec z oka i uświadamiając sobie, że już na niego nie nakrzyczę również wybuchł śmiechem. Stanowczo, jednak nadal sympatycznie stwierdził, że lepiej wyjdzie z mojego pokoju ja natomiast przyznałam mu słuszność.
Weszłam do garderoby, upewniając się, że McCall opuścił już mój pokój. Ubrałam mój ulubiony strój kąpielowy a na wierzch zarzuciłam sukienkę w kwiaty, którą dostałam od taty. Włosy same ułożyły się w łagodne falę, więc ubrałam botki na obcasie i ruszyłam w stronę kuchni. Przy blacie stał Scott z koszykiem w ręku. Kiedy mnie zobaczył stanął jak słup i nic nie powiedział.. Zarumieniłam się, bo odebrałam to jako zachwyt moim wyglądem. Przełamałam ciszę i z uśmiechem zażartowałam.
-Dziękuje, ty też wyglądasz olśniewająco.
Zaśmiał się i podał mi łokieć.
-Wszystko zabrałaś? -Zapytał jakby wiedział, że nie zabrałam prawie niczego. Szybko zwinęłam koc, zabrałam wino i dżinsową kurtkę oraz babeczki, które uszykował mi ojciec. Wszystko oddałam brunetowi. Był tak obładowany, że nie widział gdzie idzie.
-Musimy podjechać jeszcze po Lydię i Stilinskiego- powiadomił mnie, pakując rzeczy do bagażnika.
-Jasne.- uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi na klucz. 

New Beginning |ScalisonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz