》Rozdział 3《

2.4K 148 14
                                    

Ben pov;

Wstałem rano i z zepsutym już humorem, przypomniałem sobie o Rey. Jej wścibstwo było intrygujące. Chciała wiedzieć od razu o wszystkim, a ja nie umiałem się przed tym bronić. Pomimo jej ciekawości, nie powinienem wczoraj sprawiać jej bólu. To nie byłem ja.
Ubrałem się dość szybko i bez hełmu ruszyłem w stronę jej pokoju, mając nadzieję, że już nie śpi. W przeciwnym wypadku byłbym zmuszony bardzo brutalnie ją obudzić.... nie mogę... staję się słaby... to też nie ja.
Otworzyłem drzwi i cicho wszedłem do pomieszczenia, w którym, jak się obawiałem, spała młoda dziewczyna. Włosy miała porozrzucane po poduszce i twarzy. Kołdrą były nakryte tylko jej intymne części ciała, a reszta była, co mnie zdziwiło, naga. Jak mogłem ją teraz obudzić? Przełknąłem głośno ślinę i uklęknąłem przy jej łóżku. Jej twarz była taka spokojna i niewinna. Usta miała pełne, a ciało jędrne. Chwyciłem kawałek kołdry i nakryłem ją całą.
— Rey. – Szepnąłem zniżając głos. – Rey, czas na trening. – Szturchnąłem ją delikatnie, a ona uchyliła powieki i gdy tylko mnie zobaczyła, usiadła podrywając kołdrę do góry i okrywając się nią po same oczy. Odsunąłem się gwałtownie. Z tego pośpiechu upadłem do tyłu, po czym usłyszałem jej śmiech. Nie ma się co dziwić. Pewnie nie często widuje się złoczyńców, leżących na plecach po zobaczeniu nagiej, śpiącej kobiety. Jej śmiech przypomniał mi coś, czego przez te lata starałem się unikać. Radość.
— No już, wstawaj. Dzisiaj będzie inny rodzaj treningu. – Rzekłem oschle, podnosząc się z podłogi na co ona spojrzała na mnie przerażona. Wyglądała wtedy jak małe dziecko, nie wiedzące gdzie jest jej mama. Nie rozumiałem czego się bała... prócz mnie. Nie chciałem żeby się mnie bała. Chciałem żeby mnie uczyła.
Gdy z nią walczyłem, poznałem jej siłę i za wszelką cenę chciałem ją zwyciężyć, ale gdy wczoraj uruchomiła potok moich uczuć... chciałem więcej. To ja miałem zostać jej nauczycielem, ale widocznie wyszło inaczej.
— Poczekam na Ciebie na zewnątrz. – I wyszedłem. Stałem tam, myśląc o tym jak powiem jej to co chciałem. Nie byłem specjalistą od przekazywania dobrych wiadomości. W ogóle byłem mało komunikatywny. Zamknięty w sobie. Duszący uczucia.
Nagle nadszedł Hux. Pojawił się z nikąd. W lewym ręku trzymał kajdanki dla Rey.
— Kylo. – Skinął w moją stronę głową.
— Generale. – Odpowiedziałem. – Kajdany nie będą potrzebne. Dam sobie z nią radę i bez nich. – Stwierdziłem, nie patrząc na niego.
— Ale Snoke...
— Nie. Dam radę. Nie jest groźna. – Tego ostatniego akurat nie wiedziałem. Po wczorajszym pokazie umiejętności, miałem co do tego wątpliwości. Chciałem jednak zaryzykować. Chciałem jej zaufać. Hux zacisnął szczękę i bez niczego odszedł, zostawiając mnie samego. Gdy tylko wyszedł, w korytarzu pojawiła się Rey. Rozejrzała się za Hux'em, zapewne oczekując zakładania kajdan.
— Chodź, nie mamy czasu. – Rzuciłem, już się odwracając.
— A kajdany? – Zapytała głupio. Przez chwilę miałem wrażenie, że dobrze jej w niewoli.
— Chodź. – Powtórzyłem ostrzej. Bez pytania, podążała za mną w ciszy przez całą drogę do sali treningowej. Gdy byliśmy już w środku, nienarażony na wścibskie spojrzenia, popatrzyłem jej w oczy i usmiechnąłem się. Nigdy się nie uśmiecham! Przekręciła głowę, przyglądając mi sie bacznie. Musiałem wyglądać jak skończony idiota. Szybko wróciłem do tego samego wyrazu twarzy co zawsze, czyli zimnej obojętności.
— Dzisiaj tylko ty będziesz mnie nauczać. – Iskierki szczęścia skakały w jej czekoladowych oczach. Nie pytała dlaczego, po prostu była szczęśliwa. Nie mogłem jednak rozgryźć, dlaczego?
— Usiądźmy. – Powiedziała, a ja zrobiłem co kazała. – Dzisiaj chcę z tobą porozmawiać o przyjemnych rzeczach. – Uniosłem brwi w geście niezrozumienia.
— Co masz na myśli?
— Twoje hobby... choć może wydawać ci się to głupie, to bardzo pomaga. – Uśmiechnęła się do mnie.
— Niby w czym ma pomagać mi, rozmowa o moich pasjach? – Zaczynałem powoli żałować, że dałem jej dzisiaj dwie godziny, na nauczanie mnie czegoś.
— Kylo... proszę Cię. – Jej wzrok był przenikliwy. Westchnąłem i powiedziałem jej to, na co tak czekała.
— Lubię trenować. Na tej sali czuję się wolny. Mogę dać upust emocjom i polepszać swoje moce. – Wyznałem. Pokiwała głową, jakby doskonale rozumiała co mam na myśli.
— Miałeś kiedyś przyjaciela? – Zszokowała mnie tym pytaniem. Ona sama chyba wypowiedziała je tylko przez przypadek, ale słowo się rzekło. Pokręciłem przecząco głową. Nagle poczułem ucisk w gardle. Ja naprawdę nigdy nie miałem przyjaciela. Nie było to dla mnie ważne. Zawsze przedkładałem swój cel ponad wszystko tak bardzo, że nigdy nie pomyślałem nawet o zawieraniu przyjaźni.
— Ja też nigdy nie miałam przyjaciela. Moi rodzice... Nie znałam ich. Każdego dnia na pustyni czekałam, żeby któreś z nich po mnie przyszło, ale nigdy nikt taki się nie zjawił. Próbowałam wdać się w koleżeńskie relacje z wieloma dziećmi na Jakku, ale nikt mnie nie lubił. I wiem jak ciężko jest ci przeżyć każdy dzień, bez najbliższej ci osoby. A mówię to dlatego, że chcę zaproponować ci układ. Nie żądam, że mnie uwolnisz, bo tego nie możesz zrobić. Proponuję, abyś został moim przyjacielem Ben. – Moje oczy musiały być już wielkości dwóch talerzy. Ona proponowała mi przyjaźń!
— Zgoda. – A ja się zgodziłem! Robiłem wszystko wbrew swoim myślom. Działała na mnie magnetycznie. Sądzę, że po dłuższej namowie, naprawdę bym ją wypuscił. Ona jednak nie musiała tego wiedzieć. – To... na czym polega taka przyjaźń? – Zapytałem, wstydząc się, że nie wiem.
— Na zaufaniu. Takim jak na przykład obdarzyleś mnie dzisiaj. Pozwoliłeś iść mi bez kajdan. – Jej oczy wyrażały podziękę za ten gest. – Na szczerości. – Dodała po chwili namysłu. – Tak jak wczoraj, gdy opowiedziałeś mi jak czułeś się po... śmierci ojca. – Nie chciała albo nie mogła powiedzieć, że go zamordowałem. Nie bała się mnie, przynajmniej w tamtym momencie. Ona była w stanie, choć w minimalnym stopniu, mi zaufać. Ja bałem się tak szybko zwierzać jej się, ze wszystkiego co chciała wiedzieć. – I darzyć się wzajemnym szacunkiem i zrozumieniem. – Mówiąc to kiwała głową, jakby sama upewniając się w tym przekonaniu. Schowałem twarz w dłoniach. Tak bardzo chciałem żeby to wszystko było łatwe. Żebym mógł od tak zmienić siebie i swoje przyzwyczajenia. Powoli zaczynała do mnie docierać prawda, której szukałem całe życie. Miejsce w świecie, które tak długo kurzyło się czekając na mnie zbliżało się nieubłaganie, a to wszystko za sprawą tej jednej, drobnej dziewczyny. Od momentu, w którym pojawiła się w bazie traciłem zdolność logicznego myślenia. Nie umiałem skupić się na tym, co robiłem do tej pory. Nawet zacząłem się uśmiechać, czego nigdy w życiu nie robię. To wszystko zwalało mi się na głowę, niczym rozpędzony meteoryt.
— Ben? – Rey położyła rękę na moim ramieniu. Jeszcze dzień temu, zrzyciłbym ją z siebie i zaczął najpewniej torturować, a teraz byłem w stanie tylko podnieść na nią oczy i nie spuszczać z niej wzroku.
— To wszystko jest takie trudne Rey. – Wyszeptałem, nie mając siły mówić normalnie.
— Opowiedz mi o tym. Powiedz mi co jest trudne i co się zmieniło Ben. – Przysunęła się do mnie, ściskając lekko moje ramię. To nie był brutalny uścisk taki, który miał mnie zmusić do mówienia. Dotknęła mnie tak delikatnie i zachęcająco, że nabrałem ochoty cokolwiek jej wyjawić.
— To gdy się tu pojawiłaś... nigdy nie myślałem nawet, że mogę chcieć mieć przyjaciela. – To słowo brzmiało w moich ustach dziwnie. – Wczoraj, odkryłem przed tobą cząstkę siebie. Nigdy tego nie robię. Przed nikim, nawet przed samym sobą. Duszę emocje, nawet te najtrudniejsze do ukrycia i robię dalej to co muszę. Zabiłem już tylu ludzi, że bywają momenty, w których nienawidzę sam siebie. Ale muszę, rozumiesz? – Spojrzałem na nią szukając zrozumienia w jej oczach. – Ale Ty mnie zmieniasz. Jakimś dziwnym sposobem... Nie umiem tego wytłumaczyć. Odblokowałaś we mnie funkcję, która drzemała przez cały ten czas. Jestem bardziej skory do rozmowy, uśmiecham się mimo, iż naprawdę nigdy tego nie robię. Nie wiem jak jeszcze mógłbym ci to przekazać. I te wszystkie zmiany, są właśnie dla mnie takie trudne. Całe życie myślałem, że nie uda mi się już zmienić. Ale teraz nie jestem już po prostu pewien czy ja kiedykowiek bylem inny. – Ostatnie zdanie wypowiedziałem załamującym się głosem.
Rey była... pod wrażeniem jak dużo jej wyznałem. Nawet nie zauważyłem kiedy zabrała rękę z mojego ramienia.
— No powiedz coś. – Zacząłem się bać, że nie powinienem jej tego wszystkiego mówić. Że to wszystko podstęp. Że Snoke to uknuł żeby mnie sprawdzić, ale wtedy stało się coś, czego się nie spodziewałem. Rey rzuciła się na mnie żeby mnie... przytulić. Siedziałem zdezorientowany, nie mając pojęcia co dalej zrobić. Poglaskałem ja delikatnie po plecach mając nadzieję, że wszystko z nią w porządku, ale ona zaczęła się trząść. I pociągać nosem. Płakała.
— Ben.. – Chlipiała. – To naprawdę Ty Ben. – Objęła moją szyję rękoma i odsunęła się ode mnie na długość ramienia. Nadal nie rozumiałem.
— Dlaczego płaczesz? I .. czemu mnie przytulasz? – Zapytałem, chyba trochę zbyt ordynarnie bo odsunęła się natychmiast.
— Płakałam ze szczęścia. Ale to chyba było zbyt szybko, a ja chyba jestem zbyt naiwna. – Powiedziała, już na mnie nie patrząc i ścierając łzy rękawem.
— O co ci chodziło gdy mówiłaś "Ben to naprawdę ty"? – Chciałem wiedzieć. Bałem się, żeby za szybko tego wszystkiego nie odkryła.
— Oh mógłbyś przestać wreszcie udawać? Takie słowa nie wyszłyby nigdy z ust kogoś, kto jest do szpiku kości sługą ciemnej strony mocy okay? Mieliśmy być szczerzy w stosunku do siebie, a Ty udajesz, że nie wiesz o co mi chodzi. – Wstałem. Nie wiem jak ale nagle uświadomiłem sobie, że czas lekcji nam się skończył.
— Idziemy. Dzisiaj skończył nam się już czas na lekcje. – Powiedziałem oschle. Czułem się podle, że jej nie odpowiem, ale za długo na to wszystko pracowałem, żeby teraz nagle jej to wyjawiać. Za daleko to zaszło, a ja za szybko zacząłem się do niej przyzwyczajać.
Szła za mną w ciszy. Byłem prawie pewny, że jest na mnie zła. Szczerze, nie interesowało mnie to teraz. Odprowadziłem ją do samych drzwi i gdy tylko za nimi zniknęła, skierowałem się do mojego pokoju z zamiarem planowania moich dalszych losów, które najwidoczniej teraz złączął się ze zbieraczką złomu z Jakku.
----------------------------------
Witam moich kochanych Padawanów !
Jak się dziś miewacie?
Tajemniczy Ben daje do myślenia?
Podoba wam się nowa okładka?
Możliwe iż jeszcze ją zmienię, ale nic nie wiadomo. Piszcie co myślicie o rozdziale i okładce. Muszę wiedzieć czy mogę ją zostawić.
Niech Moc będzie z Wami!
Bibliofilka15

The Darkness & The Light: Power of Love | ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz