Zacznijmy od początku. Początku tego całego zamieszania z przeprowadzką. Nikt nie powinien sobie myśleć, że było to radosne przeniesienie się do osiedla, w którym byli sami mili ludzie i między innymi twój ukochany. Bardziej przypominało to szybkie wypchnięcie mnie ze starego pokoju i wrzucenie do nowego, trochę większego, wraz z naręczem nowych ubrań. Jedynym plusem tego, że będę mieszkać obok kilkunastu morderczych, wściekłych "psów", był fakt, że jednym z nich był Ben. Na dodatek mieszkał drzwi obok. Nie martwiłam się więc o swoje bezpieczeństwo TAK BARDZO. Wszystko miało się zmienić. Tylko nie byłam pewna czy na lepsze. Teraz bowiem miała nadejść najtrudniejsza część całego planu. Hux, podczas rozmowy ze mną, nie dostrzegł jak bardzo ruszyły mnie jego słowa. Byłam przerażona, ale musiałam to ukryć. Jedynie jednej osobie mogłam w tej sytuacji zaufać.
- W twojej szafie, będzie królować czerń. - Powiedział ze śmiechem Ben, wchodzący do mojego nowego pokoju. Jego czarne włosy lśniły w blasku lampy znajdującej się na stoliku.
- Tak samo jak w każdej tutaj. Wreszcie będę "przynależeć" do tej całej chorej instutucji. - Ostatnie dodałam szeptem. Ben obejrzał się za siebie, sprawdzając czy drzwi są zamknięte. Gdy się upewnił, podszedł do mnie i przytulił mnie.
- Teraz znajdziemy się w trudniejszej niż dotąd sytuacji. Będziemy musieli starać się jeszcze bardziej, ale pamiętaj, nie robimy tego tylko dla siebie. - Pokiwałam głową. Miał rację, a ja nie mogłam mu zaprzeczyć. Odsunął mnie na długość ramienia i spojrzał w moje oczy. Zdjął rękawicę, a następnie dotknął delikatnie, opuszkami palców mojego policzka. Poczułam mrowienie w miejscu, w którym zetknęliśmy się ze sobą.
- Całe życie, szukać swojego miejsca we wszechświecie i znaleźć je w twoim sercu... Życie jest przewrotne. - Ben zniżył głos, do pół szeptu. Ciarki podekscytowania, przeszły po moich plecach. - Ale moje uczucia są stabilne Rey. - Serce właśnie zrobiło fikołka w tył. Chciałam zapamiętać tę chwilę, do końca życia. Stanęłam na palcach i złączyłam nasze usta w pocałunku. Ben na początku lekko zaskoczony, szybko załapał o co chodzi. Odwzajemnił gest, podnosząc mnie do góry. Jego mięśnie się napięły, ale wiedziałam, że mnie utrzyma. Ta piękna chwila, nie mogła trwać jednak długo. Do drzwi ktoś zapukał. Ben szybko odstawił mnie na ziemię i odsunął się na bezpieczną odległość.
- Wejść! - wykrzyknęłam. Drzwi rozsunęły się przed Generałem Hux'em. Otaksował wzrokiem Kylo, a następnie zatrzymał się na mnie. Uśmiechnął się szczerze i ponownie (już bez uśmiechu) wrócił wzrokiem do Kylo.
- Kylo, czy nie miałeś przypadkiem być u Phasmy i ... czegoś jej wyjaśniać? - Zerknęłam na Ben'a. Był czerwony z wściekłości. Jakim sposobem Hux, zmieniał się z przemiłego mężczyzny w zdolnego wbić nóż w plecy, gada? I czemu tak bardzo się nienawidzili? 'Widzimy się wieczorem ślicznotko' Usłyszałam głos Ben'a w głowie i ledwo powstrzymałam śmiech. Wyszedł bez słowa. Przynajmniej tak zdawało się Hux'owi. Drzwi się zamknęły, a ja poczułam się nieswojo. Jego szare oczy wwiercały się w moją twarz.
- Skoro już nie jesteś więźniem... Możesz jeść ze wszystkimi. Posiłki do pokoju dostają tylko chorzy i więźniowie. - Roześmiał się chcąc mi przekazać, że nie należę do żadnej z tych grup. Pokiwałam głową, ale nadal stałam jak słup soli.
- Chodź za mną. Zaprowadzę cię do głównej sali. - Uśmiech zmienił się w grymas zakłopotania. Nie widziałam nic złego w tym, że poszłabym za nim więc się zgodziłam. Przechodząc przez korytarz, zauważyłam, że wszystkie drzwi były zamknięte. Odpychała mnie atmosfera jaka tam panowała. Generał odchrząknął. - Jak podoba ci się nowe lokum? - Jego ton wskazywał na to, że jest to w jakimś stopniu dla niego ważne. Westchnęłam ciężko.
- Właściwie to, nawet nie zdążyłam jeszcze się rozejrzeć. Wszystko działo się tak szybko, że brakło mi czasu na dokładne zwiedzanie. - Odpowiedziałam, zgodnie z prawdą. Pokiwał głową i zamyślił się na jakiś czas. Wjechaliśmy windą na piętro wyżej, aby następnie wysiąść w miejscu, w którym spokojnie pomieściłaby się cała ludność mojej wioski na Jakku. Hux pokazał mi ręką stół przy którym siedzieli w większości odziani na czarno Rycerze Ren. To miejsce odpowiadało stołówce. Każdy z zebranych coś jadł lub właśnie kończył jeść. Zdziwiło mnie jak normalnie to wyglądało. Wielkie, błyszczące czarne stoły były długie na kilkanaście metrów i przy każdym siedziało minimum dziesięć osób.
- Rycerze Ren mają specjalną dietę. Muszą zachować formę dlatego dla nich przygotowuje się zupełnie coś innego niż dla wszystkich innych. - Opowiadał wywracając oczami. - Czują się lepsi bo mają Moc. Zadufane dupki. - Ostatnie wyszeptał pod nosem. Mimo wszystko parsknęłam śmiechem słysząc tą uwagę.
- Uważaj Generale, ja też niedługo zasile ich szeregi. - Rudowłosy jakby nagle opiętał się przy kim wygadywał takie rzeczy. - Nie ma sprawy. - Uprzedziłam jego wypowiedź zimnym tonem. Podeszliśmy do miejsca wydawania posiłków. Hux wskazał mi ręką co miałam dzisiaj w menu. Nie znałam żadnej z tych potraw, dlatego nabrałam wszystkiego po trochu. Generał otworzył szeroko oczy patrząc na moją tacę.
- Masz spust dziewczyno. - Zdziwił się. Roześmiałam się ponownie i zastanowiłam czy reakcja Ben'a byłaby podobna. - Usiądźmy. - Zaproponował mężczyzna. Zajęliśmy miejsca przy stole Renów. Musiałam się przyzwyczajać. Hux przypatrywał się jak jem, a ja starałam się wyłapać jak najwięcej szczegółów tego miejsca. Bardziej jednak niż pomieszczenie, interesowali mnie ludzie. Szturmowcy poruszali się w wyuczonym mechanicznym tempie. Bez hełmów wyglądali wręcz dziwnie. Moją uwagę przykuł siwowłosy żołnierz z bruzdą ciągnąca się od prawej brwi aż po lewy kącik ust. Wszyscy inni zachowywali się w stosunku do niego jak do bossa całego zamieszania. Wyglądał na najstarszego i najbardziej doświadczonego. On usiadł pierwszy, a zaraz za nim reszta jego kolegów. Nie słychać tu było śmiechów, tylko szmery rozmów. Szturmowcy byli jednością, braćmi niezwiązanymi więzami krwi. Spojrzałam na stół przy którym siedzieli generałowie, kapitanowie oraz reszta ich podwładnych. Niektóre jednostki szeptały coś między sobą. Nikt się nie uśmiechnął, nikt nie zaśmiał. Wszyscy mieli poważne miny i siedzieli sztywno.
- Nic dziwnego, że jesteś taki ponury gdy przebywasz w takim towarzystwie. - Wyrwało mi się w trakcie jedzenia. Hux odwrócił wzrok w stronę, w którą patrzyłam. Pokręcił głową i syknął z dezaprobatą.
- Jesteś tu nowa. To normalne, że tak uważasz, ale naucz się jednej rzeczy. Tu liczy się umysł, spryt i Moc. Nie ma czasu na poklepywanie się po plecach, płacz czy radość. Szara rzeczywistość to jedyne co tu znajdziesz. - Spuściłam wzrok z jego twarzy i ponownie eksplorowałam salę. Tym razem spojrzałam na Renów. Byli wysocy, młodzi, a po ich minach widać było jak skutecznie potrafili zabijać. Żaden na siebie nie patrzył, nikt ze sobą nie rozmawiał. Patrzyli w swoje talerze z markotnymi minami. Odwróciłam wzrok. Zastanawiało mnie co robił teraz Ben? Dlaczego Hux wspominał o Phasmie? Musiałam zapytać o to Solo.
- Nikt w tej bazie nie jest tak bardzo odosobniony i pewny siebie jak Renowie. Mają władzę, dlatego myślą, że wszystko im wolno.
- Jesteś tak bardzo o nich zazdrosny, że cały czas wymieniasz ich wady? - Nie wytrzymałam w końcu. Hux już otwierał buzię, ale gdy miał coś powiedzieć, zaledwie kilka metrów obok nastał chaos. Jeden mężczyzna ze stolika generałów podszedł do rycerza Ren, o białych jak śnieg włosach. Zaczął krzyczeć, ale kompletnie nie zrozumiałam o co chodziło. Rycerz wstał i z wściekłością zmierzył wzrokiem napastnika. Coś w jego oczach wskazywało na to, że źle się to skończy. Szaleństwo odbijało się w nim tak wyraźnie jak odcisk stopy w świeżym asfalcie. Człowiek stojący po drugiej stronie stołu nie przeczuwał jednak nic. Nadal krzyczał, ale nie trwało to już długo. Białowłosy aktywował swój miecz świetlny i odciął głowę krzykaczowi. Ta potoczyła się po podłodze i trafiła prosto pod moje nogi. Straciłam apetyt.
- O tym mówiłem... Chodźmy. - Szepnął Hux. Wstał, a ja zaraz za nim. Przy samych jednak drzwiach, zatrzymał nas głos tak straszliwy, że mógłby wystraszyć najodważniejszą istotę we wszechświecie.
- Hux! - Głos ten był połączeniem głebokiego brzmienia, podobnego do uderzenia tępym narzędziem w pusty w środku kamień i na wpół umarłego zwierzęcia charczącego i warczącego jednocześnie. - Czyżby przestraszyła cię ta mała scena brutalności? - Włos zjerzył mi się na karku, w miarę coraz bliższego rozbrzmiewania tego okropnego dźwięku. Generał obrócił się w stronę rozmówcy, a więc i ja musiałam to zrobić.
- Dobrze wiesz Sagdur Renie, że przywykłem już do widoku niepotrzebnie rozlewanej przez ciebie krwi. - Zachował zimną krew?! Ja miałam ochotę biec jak najdalej w jak najszybszym tempie. Sagdur spojrzał na niego świdrującym wzrokiem.
- Niepotrzebnie, powiadasz... To ciekawe, że tak uważasz Hux. - Przymrużył swoje żółte oczy. - Ja nazwałbym to raczej niezbędnym, ale tym wszechświatem rządzą idioci. - Parsknął śmiechem, a zaraz potem spojrzał na mnie. - Ah nowa zabaweczka Kylo! Ładniutka! - Postąpił krok bliżej i dotknął zimnym palcem mojego policzka. Bałam się go. - Może kiedyś odwiedzę cię w nocy? Co ty na to? Chciałabyś posłuchać mojego pięknego głosu sam na sam? - Zjechał palcem aż do mojej szyji i powoli schodził niżej, ale Hux temu zaradził. Wszedł pomiędzy nas i zaczął ciągnąć mnie do wyjścia. Ale Sagdur był szybszy. Zatrzymał brutalnie Generała i z jadem w głosie powiedział:
- Pilnuj się i nie przerywaj mi gdy rozmawiam z innymi! I nie próbuj nigdy więcej obracać się do mnie plecami. - Syknął pół szeptem. - Źle się to może dla ciebie skończyć.
- To ja bardziej bym się pilnował na twoim miejscu Sagdur. - Rudowłosy strzepnął rękę napastnika. - Kto wie kiedy Najwyższy dowie się o wszystkich twoich występkach i wtedy to ty będziesz na straconej pozycji? A co jeśli to już się stało? - Udawał zaskoczonego. - A Rey nie ugości cię ani tej nocy ani w żadną inną porę. Radziłbym ci trzymać się od niej i ode mnie z daleka. - Sagdur zmierzył go wściekłym wzrokiem, ale nic już nie powiedział. Hux chwycił moją rękę i ponowił próbę wyjścia. Tym razem już nikt nas nie powstrzymał.* * *
- Dziękuję Generale. - Wydusiłam z siebie gdy znaleźliśmy się już sami, w moim pokoju. Przez całą drogę powrotną trzymał moje ramię, jakby dzięki temu utrzymywał się przy życiu. Pokiwał głową na znak zrozumienia.
- Sagdur jest nieobliczalny. - Powiedział, ale czułam, że mówił wtedy sam do siebie. Chciałam coś zrobić. Jakoś wymazać wspomnienie głowy jednego z generałów pod moimi stopami, głosu Sagdur Rena i wszystkich tych okropieństw, ale po prostu nie mogłam. Hux krążył w tę i z powrotem, irytując mnie przy tym.
- Pójdę już do siebie. - Powiedział nagle, nie patrząc na mnie. Ruszył ku drzwiom, a gdy je otworzył odwrócił się ostatni raz i popatrzył mi w oczy. - Zostawię dzisiaj eskortę trzech szturmowców pod twoimi drzwiami, żebyś nie bała się spać. - I nawet nie dał mi czasu na podziękowanie bo zniknął. Zaraz za nim jednak wszedł Ben. Drzwi zamknęły się z cichym szmerem, a mężczyzna pobiegł do mnie i przytulił mnie z całych sił. Odwzajemniłam uścisk, czując, że tego właśnie potrzebowałam. Ściskałam go przez kilka minut, a z moich oczu płynęły łzy. Już sama nie wiedziałam dlaczego.
- Czemu płaczesz? - Zapytał z troską w głosie. Odsunęłam się od niego i pociągając nosem, powiedziałam co leżało mi na sercu.
- To jeszcze nawet się nie zaczęło, a ja już mam dość. Dzisiaj zginął człowiek Ben. Jego głowa wylądowała koło mnie w stołówce. Nie jestem przyzwyczajona do takiego widoku, a poza tym Sagdur...
- Poczekaj, Sagdur Ren? - Był autentycznie zdziwiony. - Jak to się stało, że znalazłaś się w głównej sali i to z Sagdur Renem?! - Jego zmartwienie sięgało zenitu. Nie wiedziałam od czego zacząć. Byłam całkowicie wyprana z uczuć po tym całym przerażającym dniu. Ben widząc moje zmeczenie kazał mi usiąść. Zrobiłam to posłusznie, nie wiedziałam bowiem czy uda mi się ustać na nogach po tak skrajnych emocjach jakie mnie dzisiaj spotkały.
- Zaraz po tym jak wyszedłeś, Hux zaprowadził mnie do głównej sali, aby pokazać mi choć skrawek bazy...
- Czekaj... Hux był z tobą, przez ten cały czas?! - Młody Solo zacisnął pięści ze zdenerwowania.
- N-no tak... Co w tym złego? Skoro chcemy jakoś przez to przebrnąć, musimy wejść pomiędzy tutejszych... Hux też do nich należy. - Nie rozumiałam jego problemu. Gdzie popełniłam błąd? Przecież z Hux'em nie łączyło mnie nic. Nawet szczególna sympatia.
- To nasz wróg, Rey. On tylko czeka, abym stał się słabszy. Od razu pobiegnie w podskokach do Snoke'a gdy tylko coś zwęszy, a to będzie oznaczało nasz koniec. - Żyła na jego czole pulsowała. Zastanawiało mnie kiedyś jak wyglądałby kompletnie szczęśliwy Ben. Czy było to w ogóle możliwe? W takich chwilach, wątpiłam w to najbardziej. Ale mimo wszystko, chciałam go uszczęśliwić. Żyłam dla jego uśmiechu. A to już coś.
- Ben, to że ty masz z nim na pieńku, nie oznacza, że ja też muszę... - Starałam się wytłumaczyć. Na próżno.
- Ty nic nie rozumiesz! On KAŻE ci tak myśleć. Wpływa na ciebie swoją fałszywą osobowością, ale to tylko maska. Nie wiesz jaki jest naprawdę. On próbuje zabrać mi wszystko... Próbuje zabrać mi ciebie Rey. - Głos mu się załamał, ale musiałam być twarda. Mimo, iż bolało mnie na widok bezradnego Solo, musiałam zachować lodowatą powagę.
- Skoro jest taki zły, to dlaczego obronił mnie dzisiaj przed Sagdur Renem? Dlaczego obiecał zostawić eskortę szturmowców pod moimi drzwiami, abym nie bała się spać? W czasie gdy ty go nienawidzisz i snujesz jakieś chore insynuacje, on chociaż w małym stopniu pokazuje mi wnętrze bazy. Dzięki niemu zbieram ważne informacje, a ty z czystej zazdrości nie potrafisz tego zaakceptować! - Zdenerwowałam się na niego. Przez chwilę stał na przemian otwierając i zamykając usta jakby chciał coś powiedzieć, ale jednak się powstrzymywał. Ostatecznie zacisnął szczęki i wyszedł powiewając połami szaty. Drzwi się zasunęły, a ja zostałam sama. Nie było mi z tym źle. Byłam usatysfakcjonowana z samej siebie. Słabość jest tu niepożądana? A więc nie będę jej okazywać.
Westchnęłam ciężko, opadając na łóżko.
- A mówiłeś, że twoje uczucia są "stabilne". - Zadrwiłam z wcześniejszych słów Kylo. - Nie wygląda mi na to.
CZYTASZ
The Darkness & The Light: Power of Love | Reylo
FanfictieRey przegrała z Kylo Ren'em na Starkiller. Jednak jej nemezis, nie mógł jej zabić. Zranioną w ramię, zbieraczkę złomu z Jakku, zabrał do nowej bazy jako więźnia. Jednak po kilku dniach, wszystko się zmienia. Czy uda im się znaleźć wspólny język? J...