Rozdział 2

4.4K 271 32
                                    

W następnym miesiącu wzięliśmy się za opanowywanie utrzymywania różnych przedmiotów w powietrzu. Benowi szło to najlepiej, w końcu dwaj najsilniejsi Jedi w historii to jego dziadek i wujek. On po prostu miał talent, a my wszyscy żmudnie musieliśmy nabywać umiejętności.
Po kolejnym wyczerpującym treningu chciałam tylko iść spać, jednak przypomniało mi się, że miałam zamienić się z Benem mieczami (taki tam głupi pomysł dzieciaków). Słaniając się na nogach, doszłam do jego pokoju. Chciałam zapukać, ale drzwi były uchylone, więc pchnęłam je lekko, po czym zobaczyłam mojego przyjaciela wśród różnych narzędzi i materiałów. Największy z nich plan leżał przed nim. Przedstawiał miecz świetlny. Czerwony. Z trzema wiązkami.
Ben zobaczył mnie i położył sobie palec na ustach. Nie wiem, co on zrobił, ale po tym geście znieruchomiałam. Nawet gardło mi się zablokowało.

– Ci... Nie bój się. – podszedł do mnie i przejechał mi wierzchem dłoni po skroniach. – Nie robię nic złego.

Ta, jasne. Przecież codziennie budujemy miecze Sithów.
Chciałam wrzasnąć, żeby mnie puścił, ale wydałam z siebie tylko niezrozumiały pomruk.

– Uwolnię cię, ale musisz obiecać, że nie krzykniesz. Słyszysz, Padmé?

Tak, nie będę." – pomyślałam, patrząc mu głęboko w oczy. Ben pstryknął, a ja upadłam na kolana, ciężko dysząc. Czułam, jakbym znajdowała się za długo pod wodą i właśnie wynurzyła.

– Nigdy. Tak. Nie rób. – syknęłam, obdarzając go srogim spojrzeniem. – Co to za plany?

– Chcę mieć miecz świetlny. Prawdziwy, a nie taką zabaweczkę.

– Ale dlaczego czerwony? Co ty, Sithem jesteś?

– Sithem! – prychnął, machając przy tym rękami. – Sithów już nie ma. Są ich następcy, Zakon Ren.

Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.

– O czym ty mówisz?!

– Tak jest, Luke ukrywa przed nami prawdę. Sithowie nie zostali unicestwieni, zmienili tylko nazwę.

Nie mogłam w to uwierzyć, ale czułam, że Ben mnie nie okłamuje. Od dłuższego czasu był dziwny, ale zawsze mówił mi prawdę.

– Więc... – przełknęłam głośno ślinę, by wypowiedzieć słowa, których najbardziej się bałam. – Stajesz po Ciemnej Stronie Mocy?

Zaśmiał się. Coraz bardziej chciałam wyjść.

– Ja tylko się jej uczę. Chcę posiąść Jasną Stronę, ale także Ciemną. Będę tak potężny, jak Darth Vader. – objął mnie ramieniem i uśmiechnął się. Znów był zwykłym nastolatkiem. – Jestem Jedi, jak ty. To się nie zmieni.

– Ben, obiecaj mi, że nie zbudujesz tego miecza. – podniosłam projekt z podłogi. Przyjaciel najpierw spojrzał na mnie, a potem potargał kartkę. – Dziękuję.

– Przecież jesteś moją przyjaciółką. Musimy się wspierać.

~~~

Starałam się nie myśleć o Benie i mieczu Sithów (czy tam Ren), ale to mnie zadręczało, co skutkowało mimowolnym brakiem skupienia na treningach.

– Bardzo dobrze, moi uczniowie. – pochwalił nas Luke, chowając miecz za pas. – Robicie postępy. Jesteście prawie gotowi, by stać się rycerzami Jedi. Możecie iść odpocząć, spotykamy się jutro.

Powyłączaliśmy miecze i, oddając się rozmowie, poszliśmy każdy w swoją stronę.

– Padmé!-zawołał za mną Luke. Stanęłam w miejscu, a reszta grupy minęła mnie już całkowicie pogrążona w żartach i śmiechu. – Zostań na moment.

Przyjaciel |Star Wars|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz