1.Chyba pomyliłaś sale, kochana.

599 33 8
                                    

Zapraszam do czytania pierwszego rozdziału mojego nowego opowiadania jak również do odwiedzenia nieco starszego Madhouse o Luke'u Hemmingsie.

- Pudło przyjeżdżało do Strefy raz w tygodniu przywożąc jedzenie, a co miesiąc dostarczało nową osobę. Budzili się bez wspomnień wiedząc tylko jak mają na imię. Strefę otaczał wielki Labirynt w którym czaiły się wszelkie niebezpieczeństwa utrudniając jeszcze wydostanie się z niego choć samo poszukiwanie wyjścia wydawało się Steferom bezsensowne, ale mimo beznadziei sytuacji nie tracili nadziei na wydostanie się z Labiryntu, na powrót do ich wspomnień i dawnego życia, które zostało im w niewiadomy sposób odebrane - June Dashner z podekscytowaniem opowiadała mamie kolejny zwariowany sen z którego wybudziła się zaledwie pół godziny temu. Jednocześnie w pośpiechu wpychała w siebie łyżka za łyżką kolejne porcje płatków z mlekiem.

- Powinnaś zapisywać swoje sny - zaproponowała Lynette uśmiechając się do córki - Od tego zaczynał twój tata, wiesz? Byliśmy na pierwszej randce kiedy pokazał mi swój zeszyt zapisany pomysłami na książki i snami. Zdaje się, że to po nim masz tak zwariowaną wyobraźnię. To skarb.

- A chcesz się zamienić? - parsknęła prawie plując mlekiem na stół - Nie mogę się na niczym skupić bo ciągle w głowie tworzę różne scenariusze, opisy i historyjki. To wcale nie jest takie kolorowe kiedy się to przeżywa. Nie potrafię myśleć o chwili obecnej bo moje myśli ciągle błądzą w innym świecie.

- Może zapisywanie pomogłoby ci ogarnąć trochę ten bałagan - mama uśmiechnęła się w sposób który zawsze dawał June nadzieję na rozwiązanie jakiegokolwiek problemu.

- Nie mam pojęcia - westchnęła odkładając pustą miskę - Wiem dwie rzeczy: w Strefie nie mieli tak dobrego jedzenia bo Patelniak czyli kucharz nie był tak utalentowany jak ty i zaraz spóźnię się do szkoły.

- To były tylko płatki kochanie - zaśmiała się cicho - Każdy potrafi je zrobić.

- Nie ja - burknęła po czym szybko przytuliła mamę zabrała plecak ze stołu i wybiegła z kuchni. Po wyjściu z domu była zmuszona wrócić do niego dwukrotnie gdyż zapomniała komórki i okularów, które powinna nosić przez cały czas lecz nienawidziła swojej twarzy w okularach tak bardzo, że unikała wkładania ich gdy tylko mogła. Na przystanek dobiegła w ostatnim momencie błyskawicznie wskakując do właśnie odjeżdżającego autobusu przez zamykające się drzwi.

- Uff... - westchnęła ciągle z trudem łapiąc oddech. Prawie wywróciła się kiedy autobus z szarpnięciem zwiększył prędkość, a gdy w końcu odzyskała równowagę przez przypadek potrącając jakiegoś mężczyznę w garniturze rozejrzała się w poszukiwaniu wolnego miejsca. Dostrzegła najbliższe obok jakiegoś chłopaka wyglądającego na Azjatę. Choć wolała siedzieć na pojedynczych miejscach uznała, że ostatecznie może zaryzykować bo chłopak w gruncie rzeczy był całkiem przystojny. Oczywiście nie oznaczało to, że będzie dobrym towarzyszem podróży, wręcz przeciwnie. June miała wątpliwą przyjemność przekonać się o tym, że osoby o nietypowej urodzie mają zwykle zbyt wysokie mniemanie o sobie i są nieprzyjemne jeśli osoba z którą rozmawiają nie ma ochoty się podporządkować. Jednak June miała nieodparte wrażenie, że on jest zwyczajnie miły.

- Cześć - mruknęła siadając obok niego i uśmiechając się przyjaźnie. To był zwykły autobus, a ona nawet nie wiedziała dokąd nieznajomy chłopak jedzie i czy nie wysiądzie przypadkiem na następnym przystanku, ale mimo to czuła się zobowiązana do próby nawiązania rozmowy.

- Hej - odwzajemnił uśmiech sprawiając, że przez nieco spięte ciało dziewczyny przepłynęła nagła fala ulgi - Zakładam, że jedziesz do szkoły. Chyba, że postanowiłaś wagarować, ale wagary w pojedynkę wydają się kiepskim pomysłem.

To tylko sen... ||TMROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz