5.Nawet nie wiesz jak to boli

226 20 12
                                    

Thomasa wciąż trochę bolało ucho, za które poprzedniego wieczoru po powrocie do domu został zaciągnięty do pokoju i skarcony porządnie za włóczenie się po nocy poza domem, ale mimo to obudził się w świetnym nastroju. Pośpiesznie zerwał się z łóżka i wygrzebał z szafy strój sportowy. Myjąc zęby sprawdził w telefonie pogodę na nadchodzący dzień. Jesień w Utah była zazwyczaj słoneczna i chłodna z mglistymi, jak ten porankami. Temperatura zapowiadana była na około siedem stopni, ale za to powinno być słonecznie i bezwietrznie. Uśmiechnął się do swojego odbicia, sprawdzając przy okazji czy dokładnie wyszorował zęby. Idealny dzień na zawody. Zbiegł do kuchni gdzie przy śniadaniu siedzieli jego rodzice i młodsza siostra Mallory.

- Cześć chłopie, jak się mamy? - zagadną ojciec ściszając poranne wiadomości w telewizji i odwracając się w jego stronę. Wytargałeś mnie wczoraj za ucho, a potem zarzucałeś, że się opuszczam w życiu – pomyślał Thomas – więc raczej kiepsko.

- Super – burknął w końcu, a potem dodał, bardziej do mamy niż do niego, że idzie pobiegać.

- A śniadanie? - zmartwiła się mama.

- Mam dzisiaj zawody – zaśmiał się, przechodząc do przedpokoju żeby ubrać buty. - Zjem później!

Wybiegł z domu i prawie zderzył się z Minho. Milion razy umawiał się z nim na wspólny trening, zawsze w tym samym miejscu, pod znakiem stopu dokładnie w połowie drogi między ich domami, ale Minho zawsze przybiegał pod jego dom czerwony na twarzy i zziajany, ale cholernie z siebie dumny. Zawsze ćwiczył więcej i chociaż na zawodach często wypadali podobnie i obojgu to pasowało Thomas miał wrażenie, że Minho po prostu musi udowodnić, że jest bardziej się stara.

- Zepsułeś mi humor – skarżył się, truchtając obok zdyszanego kumpla. - A taki byłem szczęśliwy.

- Nie byłeś – prychnął Minho, jego zmęczone oczy błyszczały wesoło. - Ojciec cię wkurza. Za dobrze cię znam stary, mnie nie oszukasz.

- Masz rację – westchnął, przyśpieszając nieznacznie – Zastanawiam się czasami dlaczego musi być takim bucem.

- Urok rodziców – Minho wzruszył ramionami – Kiedyś będziesz za tym tęsknił.

- Mam świetny pomysł – podekscytował się Thomas, biegli coraz szybciej – Zamieszkajmy kiedyś razem. Jak już wyjedziemy na studia. Ty, ja, June i...

- Newt! - zawołał nagle Minho, patrząc na coś ponad ramieniem Thomasa. Kiedy ten podążył za jego spojrzeniem zobaczył Newta siedzącego na dachu swojego domu i palącego papierosa. Thomas nie chciał wiedzieć skąd go ma, ale po wypadku Newt zaczął wynajdywać różne sposoby na zdobywanie używek chociaż przyjaciele długo próbowali go od tego odciągnąć.

- Złaź stamtąd! - wrzasnął Minho – Ale już! Liczę do trzech!

- Zawrzyj twarzostan Minho! - odkrzyknął Newt – Ty lepiej zajmij się bieganiem to ci lepiej wychodzi.

- Niż co przepraszam?! - oburzył się Minho – Ratowanie ci tyłka? Bo ostatnio jestem zmuszony robić to coraz częściej. Śmiem twierdzić, że doszedłem w tym do wprawy! Chociaż oczywiście wolałbym żebyś się sobą w końcu zajął.

- Obudzisz wszystkich – Newt już nie krzyczał ale dalej byli w stanie go usłyszeć. - Nie chciałem wam przerywać treningu. Zobaczymy się na zawodach, cześć!

Zgasił papierosa o dachówkę, schował paczkę do kieszeni bluzy i chwiejnym krokiem wrócił przez okno do swojego pokoju. Chciał tylko uporządkować myśli, których po nieprzespanej nocy uzbierało się całkiem dużo. Wiedział doskonale, że dzisiaj jest dzień zawodów razem z przyjaciółmi odliczał dni, obserwował treningi, a jednak widząc ich teraz poczuł tylko dotkliwszy ból. Kiedy leżał na łóżku głaszcząc Jacka myślał o tym jak zawsze trenowali razem przed zawodami. Zazwyczaj dobiegali do Dunkin' Donuts zabierali śniadanie na wynos i wracali idąc powoli lub rozciągając się. Rozmawiali o stresie i innych emocjach, o swoich przeciwnikach i o tym jak zostawią ich daleko w tyle. Thomas zwykle zjadał swoje donaty jeszcze zanim doszli do domu i Newt musiał mu oddawać jednego ze swoich. Westchnął głęboko tarmosząc psa po fałdkach luźnej skóry na klatce piersiowej. Tak bardzo chciałby być teraz z nimi, jak gdyby nic się nie zmieniło. Biegać jak oni i wygrywać na zawodach. Odnalazł schowany w kołdrze telefon, a wybierając numer June odchrząknął i otarł łzy, które ściekały mu po policzkach.

To tylko sen... ||TMROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz