4.Papierowe marzenia

269 20 11
                                    

- Hej głupia! Jeśli prosty schemat fizyczny jest dla ciebie tak skomplikowany powinnaś przenieść się w miejsce gdzie takich smrodasów jak ty jest więcej! - chłopak przez wszystkich nazywany Gallym już po raz kolejny dokuczał June, czym zasłużył na rolę czarnego charakteru w jej opowiadaniu, ale jeszcze nigdy nie posunął się do zaczęcia swojej obelgi od słów „hej głupia". Uwieńczeniem czwartkowej katorgi była lekcja fizyki i choć Newt starał się jak mógł na migi pomóc przyjaciółce gdy została wywołana do odpowiedzi przy tablicy nie była w stanie udzielić poprawnej odpowiedzi, z czego teraz gdy stali przy szafkach zbierając się do wyjścia Gally otwarcie żartował.

- Błagam Gally ogarnij tyłek i... - Minho przerwał na chwilę, odpowiednio dobierając słowa, a gdy uśmiechnął się szeroko z wyraźną nutą dumy dokończył - Zawrzyj twarzostan!

- Obrażasz ją po raz ostatni, a jeśli jeszcze raz spróbujesz osobiście zatroszczę się o to żebyś pożałował, że kiedykolwiek podniosłeś na nią głos - zagroził Newt, cedząc słowa przez mocno zaciśnięte zęby.

- Jeśli twoim nowym hobby jest zastraszanie ludzi Newt popracuj trochę nad tym bo nie boję się ciebie ani trochę - parsknął Gally, przerzucając sobie skórzaną kurtkę przez ramię i energicznym krokiem ruszając w stronę wyjścia.

- A powinieneś! - zawołał za nim Newt.

- Ale buc - skomentował Thomas, z dezaprobatą kręcąc głową - Chodźcie już. Jedyne na co mam teraz ochotę to wielka pizza i dobry film.

- Możemy się spotkać u mnie - zaproponował Minho, przytrzymując drzwi dla całej trójki.

- Jasne, ale dopiero wieczorem bo teraz jadę na spotkanie literackie taty i czytelników dotyczące jego nowej książki - uśmiechnęła się szeroko - Chciałby pokazać mi zalety i wady sławy pisarskiej.

- Planujesz zostać pisarką? - zagadnął Thomas, kiedy stanęli na przystanku pod który podjeżdżał właśnie autobus.

- Opowiem wam jak się spotkamy - obiecała żegnając się z nimi pośpiesznie i patrząc jak wsiadają do pojazdu. Sama usiadła na ławce czekając na srebrnego forda taty. Na kolanach położyła zeszyt i pośpiesznie zaczęła zapisywać pomysły kłębiące się w jej głowie. Powykreślała niektóre słowa w dotychczas zapisanym tekście zamieniając je na nieistniejące określenia które padły pod czas wojny słownej chłopaków. Mieszkańcy Strefy stawali się coraz bardziej wyraziści i prawdziwi, a June przestała czuć się jak stwórca świata tętniącego własnym życiem w jej zeszycie. Ona tylko poddawała się impulsowi, pozwalając żeby słowa same płynęły po papierze.


- Chcesz aspirynę? - zagadnął James, zdejmując jedną dłoń z kierownicy i grzebiąc w schowku samochodowym.

- Sama znajdę - stwierdziła, mrużąc oczy przez kujący ból w jej czaszce - Ty zajmij się prowadzeniem.

- Gdybym wiedział, że będzie tam tak głośno nie zabrałbym cię ze sobą - westchnął, przyśpieszając na drodze prowadzącej z powrotem do domu.

- Masz nieco nadgorliwe fanki, ale cieszę się, że to widziałam - przyznała, wkładając tabletkę do ust, a kolejną podając ojcu - Zaczęłam pisać opowiadanie i myślę, że mogłoby przeobrazić się w książkę, ale jeśli tak wygląda bycie pisarzem nie chciałabym żeby została wydana, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Nie twierdzę oczywiście, że to co napisałabym byłoby choć w połowie tak dobre jak to co ty piszesz i mogłoby przynieść mi jakikolwiek rozgłos, ale mimo wszystko z książkami nigdy nic nie wiadomo, prawda?

- Jestem pewien, że cokolwiek napiszesz powinno zostać wydane, ale nie koniecznie musiałoby być pod twoim imieniem nazwiskiem - stwierdził, uśmiechając się przelotnie do córki - Jak wrócimy pokażesz mi co napisałaś, dobrze? Zobaczymy co da się z tym zrobić.

To tylko sen... ||TMROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz