7. "Dzieciak" w akcji

281 32 14
                                    

Myślałam, że dostanę palpitacji serca.
Oddychaj spokojnie...
- Masz problemy ze słuchem czy co?! Spierdalaj! - wzdrygnęłam się słysząc przekleństwo wychodzące z jego ust. Wydawał się być naprawdę zdenerwowany. Ciekawe czemu. No dobrze, już dobrze. Wiedziałam, dlaczego i z tego właśnie powodu zrobiło mi się sucho w gardle. Kumpel Luke'a wreszcie wziął się w garść i odszedł od nas pospiesznie. Tchórz, ale tak w sumie to nie dziwiłam mu się. Hemmings był nawet zdolny do uderzenia dziewczyny.
- Co się tak gapisz?! - naskoczył na mnie. Zażenowana, odwróciłam wzrok i usiadłam na ławce. Ponoć milczenie jest złotem, wobec tego starałam się zachować ciszę. Nagle chłopak usiadł obok mnie. Od razu do moich nozdrzy dotarł zapach perfum Armaniego, skutecznie mnie rozpraszając. Mmm..
- Przepraszam - podrapał się po karku skrępowany.
Skinęłam powoli głową. Nie byłam pewna czy to co właśnie wyszło z jego ust nie było wypowiedziane żartobliwie. Co jeśli naprawdę zrobiło mu się..ehm.. przykro? Ścisnęło mnie w gardle, ale wreszcie wydusiłam, zmieniając kompletnie temat:
- Czemu tak bardzo chcesz, żebym się z tobą przespała?
Chłopak powoli skierował w moją stronę swój wzrok. Wyglądał na rozbawionego.
- Skąd ci przyszedł taki pomysł do głowy? Mam pewne kryteria, jeśli chodzi o dziewczyny, a ty dziecinko, niestety ich nie spełniasz.
Wybałuszczyłam oczy. Właśnie otwarcie mi zadeklarował, że jestem dla niego nikim. Nie wiedziałam czy powinnam się cieszyć czy płakać. W sumie to już od dwóch lat, spoglądając w przyszłość, widziałam siebie, jako samotną, starszą pannę z mnóstwem kotów. Niepotrzebnie łudziłam się, że komuś mogłam się spodobać. Choćby przez chwilę. Zaczerwieniłam się po uszy. Nic nie zdołałam z siebie wykrztusić. Jednym słowem, czułam się, jak idiotka.
- Pasują do ciebie te rumieńce - wyszczerzył swoje śnieżnobiałe zęby. Oczywiście to nie na nich się skupiłam, tylko na jego kolczyku w wardze. Ciekawe, jak by to było całować osobę z przekłutą wargą. Jeszcze mocniej się zaczerwieniłam. Czułam, że zaczynam się pocić. Jeszcze tylko brakuje mi tego, żeby omamić go moim nieprzyjemnym zapachem. Może i byłaby to jakaś technika uwodzenia, ale bardziej spodziewałabym się jej wśród dzikich zwierząt. Nagle przypomniałam sobie o moim przyjacielu, którego mózg był właśnie trawiony przez jakiegoś zombie. Wstałam z ławki. Miałam nogi, jak z waty, ale chciałam po prostu wyglądać na osobę pewną siebie, niezależną.
- To czemu niby powiedziałeś Raff'owi, aby mi zaproponował, abym się z tobą przespała?! - spytałam donośnie, patrząc na niego wilkiem.
Luke tylko zaśmiał się pod nosem, po czym odparł:
- Nic mu nie mówiłem, dzieciaku. Twój chłopak jest po prostu idiotą.
Zadrżałam na słowo "chłopak". Szczerze? Nie wierzyłam mu.
- Nie większym niż ty i byłabym wdzięczna, gdybyś przestał mnie nazywał "dzieciakiem" - powiedziałam, dumnie zadzierając swój podbródek. Nagle Hemmings wstał. Przełknęłam z trudem ślinę. Był wyższy ode mnie o jakieś dziesięć centymetrów. Przesunął ręką po moich blond włosach. Drgnęłam, nie przeszkadzając mu w tym co robił, ale tylko napawając się tym.
- Będę robił co chcę... i z kim chcę - mruknął pod nosem, patrząc na mnie spod przymrużonych powiek. Nie chciałam być jego kolejną zabawką, więc niechętnie odsunęłam się od niego i odwróciłam w kierunku placu zabaw. Ruszyłam niespokojnie w jego stronę, nie oglądając się ani razu za siebie. Okej, okej. Tak naprawdę to co chwila, nerwowo, rozglądałam się dookoła. Nie gonił mnie. Jego zachowanie bardzo mnie skonfundowało. Za kogo on się niby uważał? Za drugiego Christiana Greya z "Pięćdziesiąt Twarzy Greya" ? Sapnęłam nie z wrażenia, ale ze zmęczenia, a przynajmniej taką miałam nadzieję. To nie film, do cholery! Co prawda, miałam pewne zdolności aktorskie, nie wspominając już o wielu innych, ale zdecydowanie nie chciałam ich pokazywać przed groźnym Lukiem. Poprawka, przed okrutnym Lukiem.
*LUKE, POV*
Za kogo miała się ta mała? To nie film, kurna, tylko rzeczywistość! Zacisnąłem dłonie w pięści, z trudem powstrzymując się od dogonienia jej.
To nie ona tu rządzi, tylko ja.
Nagle obok mnie pojawił się Jack. Wiedziałem wcześniej, że nie zostawił nas całkowicie w spokoju, miał zbyt ciekawską naturę. Pewnie stał gdzieś w pobliżu. Wątpię, aby mógł dosłyszeć o czym rozmawialiśmy, za bardzo bałby się możliwych konsekwencji, gdybym go przyłapał.
- Ładna jest - stwierdził, po chwili milczenia. Ruszyłem się z miejsca, on zrobił to samo.
- Wiem - zacisnąłem zęby w przypływie gniewu.
Chłopak tylko pokręcił głową z niesmakiem.
- Jesteś do niej chamski. W ten sposób nigdy nie będzie twoja.
Zagryzłem dolną wargę i spojrzałem na niego groźnie. Nie potrzebowałem żadnych rad, jak się zachowywać.
- Nie zależy mi na niej. To zwykła szmata - skłamałem. Tak naprawdę to cholernie mi na niej zależało, a właściwie na jej ciele. Nagim ciele.
Jack chyba odgadnął co chodzi mi po głowie, bo odpowiedział oburzony:
- Akurat. Jakoś dziwnie zdawałeś się być wkurzony, gdy tylko do niej zagadałem..
*Violet, POV*
Siedziałam w domu, opatulona szczelnie kocem. Byłam właśnie w trakcie rozmowy z młodszą siostrą, kiedy nagle dostałam wiadomość.
Luke: Wiem, że to twój numer, dzieciaku.
Serce zabiło mi szybciej, ale zignorowałam SMS'a i wróciłam do nudnej konwersacji. Serio, May, w porównaniu ze mną, prowadziła naprawdę zadziwiająco spokojne życie. Szkoła, przyjaciele, chłopak. Tak, właśnie, jedenastolatka miała chłopaka. Rany, współczuję jej. Jeszcze nie wie na co się pisze.
- A ty? Masz już chłopaka? - spytała nagle, zbijając mnie z tropu. Super. Kolejna osoba do wprawienia mnie w zakłopotanie, ale tym razem już wiedziałam co odpowiedzieć.
- Tak.
Dziewczynka radośnie klasnęła w ręce, po czym ułożyła się wygodniej na łóżku.
- Jak ma na imię? - podniosła brew, w jej oczach malowała się ciekawość.
- Lodówka - na moją odpowiedź, May zamrugała kilkakrotnie oczami - Codziennie dostarcza mi jedzenie, a w walentynki daje mi nawet jabłko z napisem "I love you" - uśmiechnęłam się na samą myśl o tym. Oczywiście, pominęłam fakt, że to rodzice uzupełniają ją licznymi produktami.
May zachichotała pod nosem, wyraźnie zmieszana. 
- A tak na serio to, jak ma na imię? - ciągnęła dalej. Na prawdę nie zrozumiała aluzji?!
- Tak na serio to ma na imię Wal, a na nazwisko Się. A i jeszcze jedno. Mój chłopak nigdy sobie nie żartuje.

***********************************************************

Hejka naklejka! <3

Trochę czasu minęło zanim tu napisałam.. dobre parę dni. Tęskniliście? C:
Jak Wam się spodobał rozdział? Myślicie, że Jack ma szansę odebrać Luke'owi jego "dzieciaka"? (:
Buziaki, Wasza Wariatka :*

Zapomnij o nim / L.H Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz