13. Masz czerwoną plamę na spodniach

203 20 16
                                    

Odwróciłam się błyskawicznie. Przede mną stał Luke. I tyle. Podniosłam brew zirytowana.
- Nie wierzę. Luke Hemmings we własnej osoooooobie - specjalnie przeciągnęłam wyraz, aby pokazać mu, jakim jest idiotą. Chłopak w geście obronnym, skrzyżował ramiona na piersi i spojrzał na mnie wilkiem.
- Widzę, że muszę cię jeszcze podwieźć do logopedy, bo wymowę to ty masz beznadziejną - musiałam się przesłyszeć. Chyba nie miał zamiaru mnie podwieźć?
- Podwieźć to ty możesz swoją starą - zakpiłam, bojąc się, że moja rodzicielka faktycznie poprosiła ciotkę Maggie, czyli jego mamę o podwiezienie mnie. Miałam nadzieję, że się myliłam.
- Albo twoją siostrę. Widziałem ją wczoraj na ulicy przy lampie. Chciałem zrobić dobry uczynek i ją podwieźć, ale miała na sobie zbyt kusy strój nawet, jak na moje gusta - cmoknął z dezaprobatą, czekając na moją reakcję, która była natychmiastowa.
- Mówiłam jej, żeby przestała naśladować Caitlyn - pokręciłam głową z rezygnacją. Dopiero chwilę później dotarło do mnie, że dziewczyna stoi obok nas. O rany! Ale ze mnie idiotka! Zaczerwieniłam się mocno i spuściłam wzrok. Casanovie zadrżały kąciki ust, sprawiając, że jego gniewne spojrzenie utraciło już swoją moc.
- Ty dziwko! - od dziecka wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, kiedy ktoś mnie tak nazwie. Caitlyn przysunęła się do mnie bliżej, zaciskając swoje drobne dłonie w pięści.
- Tak, jestem dzika, zwariowana, wspaniała, kochana i optymistyczna. Masz rację!  - zawołałam ze sztucznym entuzjazmem, po czym odwróciłam się do niej plecami i ruszyłam szybko w stronę wyjścia ze szkoły.  Kiedy znalazłam się już na parkingu, zaczęłam rozglądać się niespokojnie dookoła. Cholera! Nie miałam zielonego pojęcia, jak wyglądał samochód Luke'a! Zresztą nawet nie byłam pewna czy on naprawdę chciał mnie podwieźć. Zmroziło mnie, bo po chwili zauważyłam owego mężczyznę opierającego się o swoje BMW. Najwidoczniej też nie chciało mu się rozmawiać z Caitlyn. Niechętnie ruszyłam do jego auta i nie patrząc na niego, usiadłam na siedzeniu pasażera. Nagle zauważyłam czyjąś głowę przyciśniętą do szyby w samochodzie. Była to głowa dziewczyny, którą jeszcze kilka minut wcześniej obraziłam. O nie! To Luke ją tak obściskiwał, całując zachłannie. Omal nie zwymiotowałam. Usta wykrzywiły mi się w grymasie. Chciałam odwrócić wzrok, ale nie mogłam. Mijały kolejne minuty, a oni nadal byli w tej samej pozycji. Rozgniewana uderzyłam pięścią w szybę. Oczywiście, nie rozbiłam jej, choć taki był mój zamiar, ale przynajmniej wreszcie zwróciłam na siebie uwagę. Chłopak posłał mi zdekoncentrowane spojrzenie, natomiast Caitlyn tylko uśmiechnęła się złośliwie, po czym pożegnała się z nim i odwróciła, wypinając przy tym pupę, jakby była samą Jennifer Lopez. Prychnęłam kilkakrotnie pod nosem, a kiedy Luke wsiadł i bez słowa wcisnął gaz, zaczęłam konwersację:
- Nie jest dla ciebie odpowiednia. Widać, że tylko bawi się twoimi uczuciami, ale jesteś najwyraźniej za głupi, żeby to zrozumieć.
Casanova spojrzał na mnie z ukosa, po czym ponownie skupił wzrok na drodze i odparł gorzko:
- Skąd wiesz, że to ja nie bawię się jej uczuciami? Naiwna jesteś, dziecinko.
Zatkało mnie, więc odwróciłam się na fotelu całkowicie w jego stronę i uśmiechnęłam się niemrawo.
- Aha. Czyli rozumiem, że to obustronny układ.
- Zależy co masz na myśli, mówiąc "obustronny" ? - spytał wyraźnie zaciekawiony.
Potrząsnęłam głową, rumieniąc się lekko. Dobra, zaczęłam to muszę to skończyć.
- Oboje ze sobą sypiacie i oboje tego chcecie. W sumie to dobrze się dobraliście, męska prostytutka i żeńska wersja Golluma. Jestem pod wrażeniem - uśmiechnęłam się pod nosem, bo Luke nagle ni stąd ni z owąd, wjechał na krawężnik i zatrzymał się przed sklepem spożywczym.
- Żeńska wersja Golluma? Serio? - niemal dławił się ze śmiechu, kiedy odpiął pasy i odwrócił się w moją stronę.
- Tak - pokiwałam energicznie głową. - Dlaczego się zatrzymałeś? Tu nie kupisz prezerwatyw - zmarszczyłam brwi, śmiejąc się z niego w myślach.
Hemmings spojrzał na mnie rozbawiony, a kąciki ust niemal bez przerwy drgały mu, jakby chciał się uśmiechnąć, ale nie mógł.
- Nie poznajesz już własnego domu? O tam - wskazał palcem za siebie, w prawo. Zamarłam. Racja! Musiałam być dzisiaj nieźle rozkojarzona, że nie rozpoznałam okolicy, w której mieszkam. Zaczerwieniłam się po nasadę włosów.
- Tak, tak - wybąkałam. - Dzięki za podwiezienie - sięgnęłam po torbę i bez pożegnania, zażenowana, wygramoliłam się z samochodu. Kiedy już zamknęłam drzwiczki i ruszyłam w stronę mojego domu, usłyszałam czyjeś kroki za sobą. Wiedziałam, że był to Luke.
- Chodź tu jeszcze na chwilę, zapomniałem ci coś powiedzieć! - zawołał za mną. Zatrzymałam się gwałtownie. Co takiego niby miałby mi powiedzieć najpopularniejszy chłopak w całej szkole? Podreptałam niechętnie w jego stronę i oboje, jak na zawołanie wsiedliśmy z powrotem do jego auta.
- Słucham - spojrzałam na niego lekceważąco. - Co takiego chciałeś mi zdradzić? - zagryzłam mocno dolną wargę, czekając na odpowiedź.
- Violet..
- Tak, to moje imię - zakpiłam, unikając jego hipnotyzującego spojrzenia
- Nie wiem, jak ci to powiedzieć, ale.. - urwał i nagle pochylił się w moją stronę. Kiedy już miałam się od niego odsunąć, on przyciągnął mnie do siebie i zbliżył swoje usta do moich. Serce dosłownie chciało wyskoczyć mi z piersi. Wpił się w moje usta z ogromną namiętnością, a ja odwzajemniłam ten, jakże dziki pocałunek, rozpoczynając dłońmi wędrówkę po jego klatce piersiowej. Czułam się, jakbym była jego jedyną deską ratunkową, wodą, drugą połówką serca (...) Od dziecka marzyłam o prawdziwej miłości, ale... ta taka nie była. Ledwo odepchnęłam go od siebie, sapiąc przy tym niczym staruszek przyłączony do respiratora.
- Nie mogę - wyszeptałam, wciąż ledwo dochodząc do siebie. Zakryłam twarz dłońmi. - Czemu musisz być taki skomplikowany?! Nie możesz być choć raz normalny..? - naskoczyłam na niego, czerwieniąc się ze złości. Nie minęła chwila, a już poczułam jego dłoń na swoich zgarbionych plecach. Zaczął mnie po nich gładzić.
- Tylko cię pocałowałem, co w tym złego? Przecież miłość to tylko cholerne endorfiny, a my możemy je wymusić za pomocą tego - kiedy położyłam dłonie z powrotem na kolanach, zauważyłam, jak z łobuzerskim uśmiechem wskazuje na swoje usta. Zniesmaczona, zaczęłam bawić się swoją bransoletką, którą dostałam na urodziny, gdy skończyłam czternaście lat.
- Wymusić to ty możesz Musiała, ale endorfin nie masz szans. Ja akurat wierzę w prawdziwą miłość..
Luke pokręcił głową, zirytowany. Szybko, jednak się opanował, bo już po chwili na jego twarzy pojawił się dobrze mi znany, charakterystyczny półuśmiech.
- Kochanie.. masz czerwoną plamę na spodniach. Właśnie to ci chciałem na początku powiedzieć - mruknął, patrząc na mnie z iskierkami w oczach.
*************************
Skarbki moje!
Pewnie dostanę teraz mnóstwo kropek nienawiści za tak długą nieobecność! "Przepraszam" to za mało, c'nie? :') Postaram się już wstawiać rozdziały bardziej regularnie, ale sami wiecie, jak teraz w szkole cisną i jeszcze dają te egzaminy semestralne na oceny.. ;-;
Pozdrawiam Was Rybeczki i liczę na Waszą opinię  :*
PS: Napisałam ten rozdział o 00:40 :* specjalnie dla Was (:
PS PS: TĘSKNIŁAM!!!!
Wasza Wariatka ;*

Zapomnij o nim / L.H Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz