2 Rozdział

297 14 0
                                    

\\Veronica
Siedziałam sama w sali chemicznej mając cichą nadzieję, że będę siedzieć sama. A jednak jakaś dziewczyna podeszła do mojej ławki.
-Cześć! Jestem Isabell, mogę się dosiąść? -zapytała mnie. Miała bujne, rude, kręcone włosy. Piwne oczy. Ubrała dziś blado różową sukieneczke z koronką od talii, ale nic nie prześwitywało. Na szczęście, nie mam ochoty zadawać się z plastikami.
-Jasne. -odpowiedziałam po chwili namysłu. Ta dziewczyna może być OK.
Gdy siadła na miescu obok mnie do klasy wszedł ten koleś, który próbował mnie poderwać. Popatrzył się w moją stronę i odwrócił wzrok.
-Jesteś z nami? -zapytała Bella (takie przezwisko do imienia Isabell)
-Tak, tak. -odpowiedziałam przecierając oczy.-Co mówiłaś?
-Eh... Ja jestem Isabell, a ty?
-Veronica.
-Skąd jesteś?
-Z Los Angeles.
-Czemu się tu przeprowadziłaś? Masz rodzeństwo? Miałaś kiedyś chłopaka?- jej pytaniom nie było końca, na moje szczęście do klasy wszedł nauczyciel.
-Napewno zauważyliście-odezwał się nawet miło wyglądający staruszek po sześćdziesiątce- że do naszej klasy doszła nowa uczennica. Gdzie jesteś, Veronico? -po tym jak powiedział moje imie z ociąganiem wstałam. -Przedstaw się wszystkim.
-Po co? Jak pan już to zrobił? -nie no nie mogłam się powstrzymać, a wyglądał na miłego. Po moich słowach stał się cały czerwony.
-Inaczej do derektora. -powiedział wściekły.
-A już się boje.-wyszłam z ławki i skierowałam się w strone drzwi.
-A ty gdzie? -zapytał ju na maxa wkurwiony.
-Do dyrektora, przecież pan mi kazał.-odpowiedziałam najspokojniej jak umiałam.
Na początku miły, sympatyczny staruszek od chemi teraz wpadł w furię. Normalną histerię. Mam przejebane z chemi do końca szkoły. Otworzyłam drzwi i skierowałam się w strone gabinetu dyrektora. Byłam wczoraj u niego po plan lekcji i wydawał się miły.
Doszłam do drzwi i zapukałam. Usłyszałam głęboki głos dyrektora, żeby wejść.
-O dzień dobry, Veronico. Jakieś problemy? -zapytał uprzejmie. On jest jak taki dobry wujek zawsze pomocny i rozumie twoje problemy.
-Yy... No więc tak poszłam na chemie i pan Greg chciał, żebym się przedstawiła, a na końcu SWOJEJ wypowiedzi dodał Veronico.... -opowiedziałam cała tą historię, a jak już ją skończyłam to dyrektor zaczął się śmiać, tak śmiać.
-Veronico Ross -zagłuszył go kolejny wybuch śmiechu. -Już nie ważne-odpowiedział spokojnie, wycierając łzy z kącików oczu. -Idź na kolejną lekcje.
Wyszłam z gabinetu i szłam korytarzem.
-Dobra to było dziwne.-powiedziałam cicho do siebie. Zamyślona wpadłam na jakiegoś chłopaka, który niósł książki. Książki upadły na ziemie i ten chłopak zaczął je zbierać. -Ugh. -powiedziałam cicho i pomogłam mu.
Ten chłopak miał wyraźnie zarysowaną szczęke, niebieskie duże oczy. Czarne włosy postawione do góry. Był przystojny. Baa... Był bardzo przystojny. Gdy skończyliśmy zbierać książki, podnieśliśmy się.
-Veronica. -przedstawiłam się-Ross. -dodałam. On niepewnie popatrzył na mnie, na moją dłoń i na mnie. Wkońcu wyciągnął ręke.
-Adam Hose. -po tym jak się przedstawił zabrał rękę i szybko odszedł.
-Co wszystkich dziś ugryzło? -mamrotałam pod nosem.

\\Nicolas
Nie wierzę w to co ta dziewczyna zrobiła. Postawiła się Greg'owi. Może ten nauczyciel wydaje się być spoko, ale uwierzcie mi tak nie jest. Wracałem moim BMW do domu, gdy przyszedł sms od mojej siostry.
"Jade dziś do Kathrine. I zostaje na noc. Nie martw się. Buziaczki."
Cała chata tylko dla mnie. Mój entuzjazm nie trwał długo, bo dziś Mike i Dylan powiedzieli mi, że wyjeżdżają za miasto. Rayan musi zostać z młodszym bratem, a Christoph ma randke z "tą jedyną". Nie wierze w taką jedną, jedyną prawdziwą miłość. To jest przereklamowane. Została mi cała noc na granie na PS4.... No i myślenie o Veronice.

---------
Mam cichą nadzieję, że podoba wam się moje pierwsze debiutanckie opowiadanie. Zapraszam do pozostawiania gwiazdek i komentarzy.

Bad Boy. I love him ❤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz