11 Rozdział

128 5 1
                                    

\\Nicolas
Następnego dnia siedziałem zdenerwowany na korytarzu szpitala. Odkąd tu przyjechałem trwa operacja,  a gdy pytam się lekarzy o stan Veronicy nie chcą mi nic powiedzieć. Powiadomiłem jej brata o wypadku ale jeszcze nie przyjechał.

Godzina później
Siedziałem przez ten czas jak na szpilkach, ale po pół godzinie wyszedł lekarz strasznie zasmucony. 
-Co z Veronicą? - zapytałem akurat gdy przechodził. Spojrzał na mnie uważnie mi się przyglądając. 
-Jest Pan kimś z rodziny? -zapytał.
-Jestem jej chłopakiem i chce dowiedzieć się w jakim jest stanie. - odpowiedziałem. 
-Potrzebna jest transfuzja krwi. - powiedział spokojnie.
-A coście jej robili przez te cholerne trzy godziny, kurna?!
-Proszę się uspokoić to szpital. - mówił mrurząc oczy. -Ktoś z rodziny musi jej pomóc.
-Nikt inny nie może?
-Nie, geny i te sprawy. - powiedziedzial i odszedł.
Po chwili na oddział wpadł jakiś chłopak. Miał brązowe włosy i oczy. Założyłem,  że ten chłopak to brat Vero,  więc do niego podszedłem. Co tam raz się żyje. 
-Patric? - zapytałem.
-Tak - powiedział trochę speszony i na mnie spojrzał. - A ty to pewnie Nick? - pokiwałem głową. - Co z moją siostrą?
-Potrzebuje transfuzji krwi. I to ktoś z rodziny musi być dawcą.
-Ja idę do lekarza się zgłosić. Do zobaczenia. - powiedział i odszedł.
A ja sam poszedłem do Vero. Jej pokój miał białe ściany. (media) Podszedłem powoli do łóżka Vero i usiadłem ostrożnie na boku łóżka,  by jej nie obudzić. Była strasznie blada,  jej cera była wysuszona, a oczy podkrążone. Spała bardzo spokojnie. Delikatnie dotknąłem jej policzka ręką. Wydawała się taka krucha i bezbronna. Poruszyła się niespokojnie odruchowo chciałem zabrać rękę, ale ona lekko przytrzymała ją swoją dłonią, lecz się nie obudziła. Do pokoju wszedł jej brat trzymając wacik na zgieciu łokcia wacik.
-Do jutra mają stwierdzić, czy mogę byc dawcą. - szepnął gdy podszedł bliżej łóżka. - Mam tylko nadzieję,  że będę mógł jej pomóc. - dopowiedział po chwili. Ja tylko kiwałem głową na znak,  że rozumiem.
-Zostawię was samych. - powiedział,  gdy nadal się nie odzywałem. Zabrałem rękę z policzka dziewczyny tak abym mógł się do niej przytulić. Objąłem ją w talii i nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

Obudziłem się następnego dnia,  gdy pielęgniarka mnie budziła.
-Proszę pana musi Pan wyjść, bo trzeba zrobić pacjentce badania. - powiedziała pielęgniarka.
-Tak już wychodzę, tylko proszę o jeszcze chwilę. - odpowiedziałem.
Wstałem, przecierając oczy. Gdy stałem już na nogach,  pocałowałem Veronice w czoło.
-Za niedługo wrócę tu do ciebie. - powiedziałem i wyszedłem. Skierowałem się do wyjścia i gdy poczułem na twarzy powiew wiatru wszystkie emocje opuściły moje ciało i się popłakałem. Ruszyłem do samochodu a ciepły wiatr wiał i dawał przyjemne uczucie lekkości. Gdy dotarłem do samochodu, oparłem się o dach mojego Audi i przetarłem twarz dłońmi. Po czym wsiadłem do auta i ruszyłem do domu z piskiem opon.
Gdy znalazłem się pod domem,  szybko ruszyłem w stronę drzwi,  ale nagle w nich stanęła moja siostra.
-Alison? Gdzie ty idziesz? - zapytałem, a ona lekko podskoczyła w miejscu,  a z ręki wypadły jej klucze od domu.
-J-ja? - zająknęła się i pokazała palcem na siebie.
-Nie,  pytam się ściany,  która ma na imię Alison gdzie idzie. - powiedziałem.
-No to może Ci odpowie? - powiedziała, wzruszyła ramionami i zaczęła schodzić po schodkach do ogrodu. A we mnie się zagotowało.
-Nigdzie nie idziesz. - powiedziałem poważnie.
-A to niby czemu? - zapytała i skrzyżowała ręce. - Jesteś ode mnie straszy tylko o dwa i pół roku. Nie możesz mną rządzisz. I z twoją zgodą,  albo bez niej i tak pójdę na urodziny Jeremiego. - powiedziała.
-A rób co chcesz. - machnąłem na nią ręką i wszedłem do domu.
Nie mogę zabronić wychodzić Alison, bo i tak zrobi co będzie chciała.
Poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie kawy. Spojrzałem na zegarek i była 17:30 i tak późno obudziła mnie pielęgniarka. Poszedłem do salonu i włączyłem durny talk show. I myślałem o Veronice,  o tym czy z tego wyjdzie, czy brat jej pomoże, czy bedzie chciała mnie widzieć, czy znienawidzi mnie,  ale przecież uratowałem jej życie. To ja zadzwoniłem po pogotowie, ale nie ma sie co szczyczyć,  każdy na moim miejscu by tak zrobił. A może nie? Muszę przestać o tym myśleć. I w tym samym momencie usłyszałem jak mój telefon dzwoni. Spojrzałem szybko na wyświetlacz telefonu:Alison. Nacisnąć zieloną słuchawkę.
Usłyszałem głośną muzykę i słaby głos mojej siostry.
-Alison? Alison,  co się stało? - mówiłem zdenerwowany.
-Przy-przyjedź p-po m-mnie. - mówiła cicho.
-Co się stało? Gdzie jesteś? - wybiegłem do samochodu z kluczykami zamykając dom.
-N-na imprezie Je-Jeremiego. - powiedziała słabo.
-Ale gdzie do cholery jest jego dom?! - może nie powinienem na nią krzyczeć jak jest w takim stanie,  ale sam jestem zdenerwowany.
-Przy hotelu Grand duży biały dom z wielkim ogrodem. - już się nie jąkała więc powinno być lepiej.
Szybko wyjechałem w tamtą stronę. Wyobrażałem sobie najczarniejsze scenariusze, co mogło się stać na tej imprezie,  ale to co tam zastałem zabiło mnie z nóg.

____
Kolejny rozdział napisany 😊 piszcie jak wam się podoba i opinie. Wiem że dawno nie napisałam rozdziału,  ale spróbuję się poprawić,  jednak podkreślam słowo spróbuję 😇 Jak myślicie co się stało z Alison,  że była taka rozstrzęsiona? 😏
Zapraszam do gwiazdkowania 😀
Życzę wam od razu szczęśliwych i pogodnych wakacji 😚

Bad Boy. I love him ❤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz