25.

187 16 1
                                    

Valentina Lightburn nie potrafiła zrozumieć dlaczego, ale czuła, że Jared tym pocałunkiem wcale nie chce zadowolić jej, a jedynie zaspokoić jakąś swoją chorą potrzebę zapewnienia sobie bezpieczeństwa.

- Jared, odsuń się. - Mówiła spokojnie, nawet kiedy jej wargi przy każdym słowie dotykały ust mężczyzny. Dłonie oparła o jego klatkę piersiową; silną i wyrzeźbioną, jednocześnie tak drobną. - Proszę. - Odepchnęła go od siebie delikatnie, cały czas patrząc mu w oczy. Nie było tak, że nie chciała tego pocałunku. Nie chciała być jedynie jego kołem ratunkowym, gdy on czuł się źle. Być może robiła to w zemście za to, że on nigdy nie był jej kołem ratunkowym, sama tego nie wiedziała. Wiedziała jedynie, że ciągłe kłótnie przerywane pocałunkami nie zbudują zdrowej relacji. - Przestań, człowieku! - Uderzyła go w ramiona. - Opanuj się.

Jared patrzył na nią spode łba, wyraźnie zaskoczony jej zachowaniem. Prawą dłoń pokierował ku twarzy, by potrzeć oko.

- Zmieniłaś się, panno Lightburn - powiedział, udając znudzenie. - Stałaś się jakaś... wyciszona i spokojna.

- Jestem zmęczona, to tyle. - Wzruszyła ramionami i schowała za uchem pasmo włosów, które uciekło z dobieranych warkoczy. Nie miała obiekcji, że Jared stoi tak blisko. Chciała po prostu zbudować z nim coś, co nie byłoby chorobą. Miała ich dosyć. - Powinniśmy sobie coś wyjaśnić... Usiądźmy. - Wskazała palcem na duże, metalowe łóżko stojące na środku pokoju. Leżała na nim delikatnie różowa narzuta, na której krawędziach naszyta była biała koronka. Siadając, dotknęła miękkiej bawełny i uśmiechnęła się lekko. Była to jedyna rzecz, którą znalazła w mieszkaniu, gdy odkupiła je od właściciela. Dłońmi badała strukturę znanego jej materiału. - Mam dosyć tego, co mówisz, Jared. - Podniosła wzrok, by spojrzeć na rozmówcę. Siedział na przeciw niej z kubkiem ściśniętym w palcach. Z nad porcelany unosił się słodki obłok ciepła wymieszany z zapachem brzoskwini. - Denerwuje mnie to, że wszystko tłumaczysz swoją bezmocą. Nie mogę ci pomóc, bo sobie samemu nie potrafię. - Przekręciła głowę i rozpoczęła go przedrzeźniać. - Albo... Nie dam ci bezpieczeństwa, bo nie potrafię. - Próbowała ułożyć usta tak, jak on miał w zwyczaju, ale nie potrafiła.

Nie wiedziała, jak Jared może zareagować. Istniało wiele możliwości, od pełnej zgody z nią, po opuszczenie pomieszczenia, w którym się obecnie znajdował. Przeniosła wzrok na jedno z okien w jej pokoju. Za szybą było już ciemno, rozjaśniało się jedynie światło pobliskiej latarni. Wiatr targał drzewami, tworząc zamazany obraz za ścianą ze szkła.

- Dobrze wiesz, że nie potrafię - odpowiedział wreszcie, po dłuższej chwili. Żyły pod jego oczami przybrały na intensywności i to jedyne było oznaką jakiejkolwiek zmiany nastroju. Nie przekręcając głowy, zwróciła oczy w stronę Jareda, co nagle stało się bardzo urocze. - Jesteś jeszcze taka młoda... Taka żywa.

- Och, zamknij się - poleciła i podniosła się, by przebiec przez łóżko i dotrzeć do okna. Stała tyłem do Jareda i nie planowała się odwracać. - Nie potrafisz? Może po prostu ci się nie chce? Najłatwiej jest powiedzieć, że się nie potrafi. - Dotknęła lewą dłonią mokrej od wilgoci szyby. Zimna powierzchnia obudziła jej martwe organy. - Gdyby dziś ktoś zostawił mnie w piwnicy przywiązaną do łóżka, bez jedzenia, bez żywej duszy obok... Umarłabym. Wydaje mi się jednak, że właśnie dziś jestem silniejsza, niż wtedy. - Patrzyła na swoje odbicie w szybie. Zmieniła się od czasu, kiedy w Chinach obserwowała swoją chudą sylwetkę, mając papierosa w ustach. Zawsze po tym siadała na parapecie i kwestionowała to, czy wyskoczyć. Nigdy nie miała na to odwagi. - Dziś potrafię powiedzieć... Wyrazić emocje. Dziś jestem spokojem, nie burzą. Nie uderzę cię, ani nie wezmę tuzina tabletek, aby uniknąć konfrontacji z tobą. I nie będę wulgarną, znudziło mi się to. Dziś już nie boję się z tobą rozmawiać, bo tylko ty widziałeś ten ogień, który pogrzerał tam życia. - Odwróciła łagodnie głowę w jego stronę. - Pamiętam, jak niosłeś mnie w swoich ramionach. Pamiętam też, jak mnie umyłeś. Nigdy o tym nie wspominałam, bo było mi wstyd. Teraz już nie jest mi wstyd. Nie tego się wstydzę.

CAN'T CONTROLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz