21.

226 16 6
                                    

Wyprostowała się w fotelu i rozejrzała wokół. Ludzie powrócili do swoich czynności, opuścili wzrok, czy też po prostu obserwowali Jareda, poznając w nim aktora i muzyka, mimo czapki i okularów. Jared cały ten czas obserwował jej usta, nie patrząc w oczy. Sytuacja ją przytłaczała.

Wiem, że wiesz, że ja wiem, chciała mu powiedzieć, ale jedyne co zrobiła, to poproszenie go o jedną kartkę z notesu. Leto posłusznie spełnił jej prośbę, skrzywiając się jednak, gdy Valentina wyrwała mu z ręki długopis. Nabazgrała coś na kartce. Coś, czego nie był w stanie odczytać z powodu dzielącej ich odległości, po czym zawinęła świstek w kostkę i wsadziła go do kieszeni. Obserwował ją z zainteresowaniem, ale postanowił nie komentować jej zachowania.

- Jesteś pewna co do tego nazwiska? - zapytał, zmieniając tok swoich myśli. Nie wiedząc dlaczego, nie chciał widzieć jej milczącej z pokerową twarzą, którą teraz go lustrowała.

- Tak - odpowiedziała z obojętnością. - Chciałabym w ten sposób... Cóż, może w ten sposób odwdzięczę się Clary.

- I myślisz, że przyjmując jej nazwisko to zrobisz, tak? - Niemal się z niej śmiał. Miała ochotę go wyrzucić z samolotu lub po prostu kopnąć, cokolwiek. Cokolwiek, co zmyłoby mu ten okropny, cwaniacki uśmiech z twarzy.

- Może po prostu nie chcę twojego nazwiska, co? - Specjalnie powiedziała to głośno, widząc jak mężczyzna siedzący obok nich natężył słuch. Jared pobladł i zacisnął pięści. Tak łatwo można go było wyprowadzić z równowagi. Jego cierń psychopatyczny nadal był dla niej nieodkryty.

- Zamknij. Się. - wysyczał. Zazwyczaj, gdy robił tak wielkie przerwy między słowami, jego krew buzowała w żyłach, więc ucieszyła się ze stanu rzeczy.

- Więc nie mów nic do mnie - odpowiedziała niewzruszona, udając przy tym, że wcale nie czuje się w jego towarzystwie, jak piórko w polu minowym.

Resztę podróży milczeli. Lightburn tak bardzo pragnęła pozostać w pełni świadomości, ale powieki same się jej zamykały. Nadal odczuwała ból w nogach i na plecach, jakby ktoś podpalał ją od tyłu, lub jakby stała przed smokiem zionącym ogniem. Nadgarstki nadal rejestrowały katujące pieczenie, a żołądek domagał się pożywienia. Zasnęła więc prędzej, niż sądziła.

Poczuła mocne, brutalne szturchnięcie.

- Wstawaj, jesteśmy w Los Angeles.

Jared znów ją szturchnął.

- Do cholery, puść mnie. - Wyrwała mu się, nadal siedząc w fotelu. - Zaraz cię zamorduję, przysięgam.

- O co ci chodzi? - spytał, obserwując ruch jej warg.

- O to, że jestem chodzącym stosem bólu i pieczenia, a ty sobie mnie popychasz. - Wstała i podeszła do niego tak blisko, iż stykali się klatkami. Popatrzyła w górę, wprost w jego oczy. - Może od razu wrzuć mnie do samochodu i do kasacji? Zacznij myśleć, łaj...

- Łajzo? - Jared podniósł brew ku górze i oblizał dolną wargę, wreszcie patrząc Valentinie w oczy. Efekt był porażający, a ona omal nie zemdlała. Jego oczy były piekłem. Tak jak spokojnym się wydawał, tak jego oczy płonęły gniewem, złością i agresją. - Tego się po tobie nie spodziewałem. Myślisz, że mną zapełnisz pustkę po Clary? - Złapał ją za łokcie.

- Puszczaj. - Zaczęła się bezskutecznie szarpać, a całą sytuację odczuwała jak odebranie wolności, którą mogła przecież już oddychać. - Puszczaj mnie, do cholery. - Wyrwała się jedną ręką z jego żelaznego chwytu i w ułamku sekundy postanowiła obdarować go ozdobnikiem policzka, jaki miała ona sama. Uderzyła go z taką mocą, iż zapiekły ją knykcie, ale poczuła przy tym wyzwalającą radość. Pomyśl ile razy Clary musiała tak dostać w twarz, cisnęło się jej na usta, ale widząc wyraz twarzy Jareda zaniemówiła. Cieszył się. Jakoś bezpodstawnie się cieszył. Uśmiech nie obejmował jego oczu, jedynie usta, przez co dodała: - Przede mną nie musisz udawać. Widzę, że coś wygryza cię od środka, powoli wyniszcza, a ty nic z tym nie robisz. Nic.

CAN'T CONTROLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz