- Na świat przyszłam piętnastego grudnia. Urodziłam się w Nowym Jorku i tam się też wychowałam. Całe dzieciństwo spędziłam na Brooklynie, gdzie znajdowało się moje mieszkanie. Dwa okna skierowane były w stronę Mostu Brooklyńskiego. Te dwa okna były moje - popatrzyła prosto w oczy Jareda, by znaleźć jakiekolwiek wytłumaczenie, co ona tak właściwie robi. Dawała mu swoje najlepsze karty, podkładała się w pokera, przegrywała rozgrywkę w ruletkę. - Gdy miałam dwanaście lat, dostałam się Broadway Dance Center. Taniec mnie zniszczył.
Przełknęła ślinę i popatrzyła na horyzont rozciągający się przed jej oczyma. Było tak pięknie, a mimo to nie potrafiła wykrztusić z siebie iskry szczęścia. Mocniej ścisnęła dłoń Jareda, która okazała niesamowitą podporą duchową. Po krótkiej przerwie i paru głębszych oddechach kontynuowała, próbując zachować szorstkość i obojętność. Na próżno.
- Całe dzieciństwo spędziłam z moim bratem, Anthonym. Był ode mnie o dwa lata starszy. Zawsze się mną opiekował, brał na ręce, kiedy płakałam. Pamiętam, że gdy byliśmy mali, uwielbiał się ze mną bawić w smoki i księżniczki. Wiesz, co było zabawne? - popatrzyła na niego z trudnymi do odgadnięcia uczuciami. - On był księżniczką. Malowałam go, przebierałam i inne a on po prostu miał to gdzieś, bo ważne było, że jest ze mną. Niesamowicie mnie szanował, zawsze starał się dawać dobry przykład, chociaż im starszy był, tym więcej błędów popełniał. Ja jednak kochałam go jak szalona, uwielbiałam go całego: jego długą, ciemną grzywkę, jego piękne oczy... Widziałam, jak inne się w niego wpatrują i wiedziałam, że długo nie będzie sam. Gdy ostatni raz go widziałam, właśnie się zaręczył.
- Co to znaczy? - wtrącił Jared, zupełnie wybijając ją z rytmu. Zauważając jej spojrzenie nieco się zdenerwował, bo była bardziej roztrzęsiona niż zwykle. Na jej rękach, zupełnie jakby naelektryzował ją prąd, włoski stanęły dęba, a ona sama dygotała. Zatrzymał się na chwilę i próbując załagodzić sytuację ścisnął mocniej jej dłoń. Był rozbity. Z jednej strony chciał wreszcie ją odkryć, wygrać, z drugiej jednak czuł wyrzuty sumienia w związku ze stanem Valentiny. - Nie musisz mi nic mówić, jeżeli nie chcesz.
- Nie- powiedziała spokojniej, niż zwykle. - Wiesz, tańczyłam balet. To było całe moje życie. Codziennie jeździłam metrem do szkoły, od dziecka była nauczona samodzielności. Ta szkoła była dla mnie wszystkim, spędzałam tam całe dnie. Nie było momentu, bym nie myślała o tym, co będę robić na kolejnych zajęciach. Byłam coraz lepsza, dostawałam pierwsze angaże w przedstawieniach... Gdy miałam piętnaście lat przypisano mi prywatnego nauczyciela. I to było chyba najgorsze. Moje życie zaczęło się pierdolić tak bardzo, że sama nie umiałam wyciągnąć się z tego bagna. Zaczęłam pić, brać... byłam wrakiem człowieka, coraz bardziej chciałam się zabić, zniknąć i po prostu się ulotnić... Masz fajkę? - zapytała Jareda, bo nie mogła już wytrzymać. Ręce trzęsły jej się tak bardzo, że ledwo potrafiła złapać za papierosa, którego jej podał. - Skąd go masz? - zapytała, ale ten tylko odpalił go i milczał, czekając na dalszą część opowieści. - Pewnie by mnie tutaj nie było, gdyby nie Beysus. Poznałam ją kiedyś pod jednym z klubów. Mieszkała na Bronxie, kochała tą okolicę. Uratowała mi życie jakieś kilkadziesiąt razy, więc mogę ją nazwać przyjaciółką. Nie widziałam ją już tyle lat, a jestem pewna, że nadal wygląda kurewsko pięknie. To ona powiedziała mi, że mam uciekać z Nowego Jorku. Na Florydzie byłam dwa dni później. Potem dowiedziałam się, że zamordowano moich rodziców i jedynie Anthony przeżył. Na pogrzebie zostałam aresztowana pod zarzutem morderstwa. Rozumiesz, podobno wszystkie ślady wskazywały na to, że to ja zabiłam moich rodziców. Z zimną krwią, bez uczuć, po prostu ich zamordowałam. Nie pamiętam wiele z tamtego okresu, wiem jedynie, że w końcu stwierdzono we mnie stopień socjopatii społecznej. Miłe, no nie? Człowiek nie chce się przyznać do winy, nie chce przyjąć kary za coś, czego nie zrobił to uznają go za chorego psychicznie i wysyłają na drugi koniec świata, by umierał z minuty na minutę, z każdą sekundą czując coraz większą depresję i wszechogarniającą ciemność. To mnie pożera, rozumiesz? Nie wiem jak długo to wszystko wytrzymam, nie wiem.
CZYTASZ
CAN'T CONTROL
FanfictionValentina Lightburn to młoda kobieta, która została obdarta z życia, zanim jeszcze je dostała. Przebywa w szpitalu psychiatrycznym o dziwnej historii, tajemnicach i sekretach. Popada w socjopatię i obłęd, gdyż nie może pogodzić się z własnym losem...