11.

185 10 2
                                    

Wyszła z pokoju i ujrzała chudą postać blondyna o niebieskich oczach. Ostatnio widywała ją od świtu do zmierzchu. Gabriel towarzyszył jej na każdym kroku i nie odpuszczał. Początkowo próbowała go od siebie odgonić, używała różnych zagrań, by po prostu się od niej odczepił, ale on cały czas był jak jej cień. W końcu przywykła do jego osoby i po dwóch tygodniach znajomości uznała go za członka jej dwuosobowego gangu, jakim zarządzała w tym szpitalu. Uśmiechnął się do niej, a jej ciało oblało się ciarkami. Za każdym razem, gdy próbowała się do niego całkowicie przekonać, jego uśmiech sprawiał, że traciła na to ochotę. Był jakiś sztuczny, arogancki i toksyczny, jakby kwas miał zaraz wylać się z zawartości jego jamy ustnej. Nie odpowiedziała tym samym, tylko ruszyła w stronę okienka z lekami, które tym razem grzecznie przyjęła, o ile grzecznym można nazwać wyrwanie kubka z rąk siostry przełożonej. Powoli przyzwyczajała się do leków, których ilość i tak ją przytłaczała. Zawsze czuła się po nich słabo i miała ochotę wymiotować, ale tego dnia nawet nie chciało jej się buntować. Miała już i tak wystarczająco pokłute od igieł ramię, które przypominało kolorem rozwodnioną sraczkę. Tak przynajmniej uważała ona sama. Na sali panowała cisza. Działo się tak już od kilku dni, kiedy to Floter puściły zupełnie wszystkie nerwy i postanowiła uśpić zbuntowanych pacjentów. Sama sytuacja wywołana była zachowaniem Clary, która postanowiła przejść na głodówkę, ponieważ nie kazano jej oglądać nowych odcinków America's Next Top Model. Typowe jak dla niej. Valentina rozproszyła wzrok po całej sali, jakby mimochodem kogoś szukała. Kogoś, znaczy się pewnego muzyka, który, jak przewidywała namieszał jej w głowie i po prostu odszedł. Nie widziała go od czasu, kiedy opowiedziała mu o sobie, co znaczącą utwierdziło ją w fakcie, że Leto chciał jedynie wykorzystać ją, dowiedzieć się o niej, by potem po prostu mieć ją w swoich sławnych czterech literach.

- O czym myślisz? - zapytał Gabriel, który delektował się stołówkowym jedzeniem, jakby miało ono jakikolwiek smak.

- Śmieszą mnie pytania tego typu, Gabrysiu - powiedziała z sarkazmem i pomachała mu przed nosem paluszkiem. To jedno mogła zjeść i funkcjonować potem bez uciekania w stronę łazienki. - Jakby było to możliwe, by powiedzieć komuś o czym się myśli... Przecież nikt nie powinien nawet próbować odgadnąć, co siedzi w głowie drugiego człowieka. A więc nic, myślę o niczym i tak jest najzwyczajniej w świecie okey.

- Jeżeli uważasz, że to - wskazał na pomieszczenie w którym się znajdują, ale chodziło mu raczej o cały budynek. - Że to jest okey, to ty jesteś okey inaczej. Ale ujmę to w inny sposób. O kim myślisz?

- O nikim - powiedziała i ugryzła paluszka, którego trzymała w ręce. Grała i improwizowała, bo nie miała najmniejszej ochoty, by ktokolwiek dowiedział się o tym, że jej zaczęło na komuś zależeć. Bo taka była prawda. Uzależniła się od dziwnych komentarzy ze strony Jareda, od jego ciepłego oddechu na jej szyi, gdy coś jej szeptał. Uszczypnęła się w ramię, by poskładać myśli, ale i tak wiedziała, że jej rozmarzone oczy ją wsypały. Nadal zbyt emocjonalna, jak na pozbawioną emocji osobę.

- Powiedzmy sobie tak: ja nie będę mówił, że nie mam czym posuwać, a ty nie będziesz mówić, że o nikim nie myślisz, dobrze? Takie oczywistości.

Miała ochotę uderzyć go w twarz, ale blondyn miał zapas fajek na kolejne milion lat, więc powstrzymała się. Uśmiechnęła się sztucznie i posłała mu mordercze spojrzenie jednocześnie. Tylko ona tak umiała.

- Nie chce mi się o tym rozmawiać, mam ochotę coś porobić, co nie jest siedzeniem i stękaniem nad egzystencją.

- Możesz postękać ze mną, jeśli chcesz - powiedział cicho, schylając się w jej stronę. Tak, on był zdecydowanie dziwny i Valentina nie potrafiła tego określić, ale przerażał ją pod każdym możliwym względem. Pokiwała tylko przecząco głową. Chciała odejść, ale wiedziała, że on i tak pójdzie za nią. Pieprzony imigrant.

CAN'T CONTROLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz