29.

103 12 2
                                    


- Jak to nie ma nic w karcie? - zapytała zdziwiona pielęgniarka, wpatrując się w lekarza. - Była tutaj, pamiętam ją. Ktoś ją pobił i tu trafiła, doktorze.

-Jest pani pewna? - Starszy mężczyzna wpatrywał się z zainteresowaniem w pustą kartę pacjenta. - Wygląda tak, jakby nie istniała.

- Nonsens. Jestem pewna, że już kiedyś podawałam jej kroplówkę. Takich rąk się nie da zapomnieć. - Przetarła spocone czoło. - Amy od komputerów musiała jakoś zgłosić to przez komputer, bo jej karta jest jakaś prywatna.

- Ale nikt nie zgłasza się z rodziny, prawda?

Pielęgniarka kiwnęła głową.

- A my nie możemy podać informacji tej kobiecie, która tu ją dostarczyła.

Oboje siedzieli skonsternowani w małym pomieszczeniu szpitala. Otaczało ich nieprzyjemne wnętrze ubrane w stare tapety i mnóstwo kwiatów na parapecie. Gdy nie potrafili już wykrzesać z siebie nic konkretnego, do pokoju dostała się chuda kobieta w okularach.

- O, Amy...

- Znalazłam kontakt do kogoś od Hob... - Popatrzyła na kartkę. - Hob Valentiny. Jej brat, Anthony Lightburn, odebrał telefon i już tutaj jedzie.

*

Zaraz po odebraniu telefonu, Anthony zostawił swoje dwie kobiety w domu i popędził do szpitala znajdującego się na Bronxie. Przez całą drogę roztrzęsiony, próbowała znaleźć w schowku chusteczki, których potrzebował. Bał się informacji ze szpitala. Niczego nie chciano mu przekazać słownie. Już raz otrzymał kiedyś taki telefon.

Wdarł się do budynku z prędkością światła, próbując dotrzeć do pokoju, w którym leżała Valentina. Po drodze wpadł na lekarza, przedstawiającego się jako doktor Clark i oferującego mu pomoc. Wykrzesał z siebie jedynie pojedyncze słowa, ale lekarz już prowadził do pokoju, w którym znajdowała się jego siostra. Na całe szczęście Valentina była cała i zdrowa.

- Val, Val, wszystko w porządku? - Pobiegł do niej po omacku, nie patrząc nawet pod nogi, nie patrząc gdziekolwiek. Dotknął jej czoła, jakby chciał wyczuć, czy czasami nie nabawiła się gorączki, przez bieganie po ulicach bez szalika w listopadowe popołudnie. - Co się stało?

Dziewczyna delikatnie zmrużyła oczy i próbowała znaleźć coś w twarzy Anthony'ego, ale bezskutecznie. Wyglądała na nieobecną.

- Dostała sporo leków, spokojnie... Nic jej nie jest. - Lekarz podszedł do łóżka, na którym leżała Valentina. Jej włosy rozsypane wokół jej twarzy, tworzyły aureolę, której tak bardzo jej w życiu brakowało.

- Gdzie Beysus? - zapytała cicho, prawie nie poruszając ustami.

- Pani koleżanka została wyproszona, z racji tego, że pani karta jest objęta klauzulą poufności. Może się pani z nią skontaktować telefonicznie, bądź osobiście, ale to za dwa dni... Kiedy panią wypuścimy.

- Rozumiem – odezwał się Anthony. - Moglibyśmy się dowiedzieć co dolega siostrze?

- Och, nic jej nie dolega. - Lekarz się uśmiechnął. - To zwyczajne objawy w tym okresie.

- Objawy czego? - Anthony wyglądał na lekko zblazowanego. Nie odrywał wzroku od Valentiny, ignorując twarz doktora Clarka.

- Pani Valentina jest w trzecim miesiącu ciąży. - Spojrzał spokojnie na dziewczynę, ignorując Zszokowanego brata. - Wie pani kto jest ojcem?

- Tina, o czym on mówi? - Anthony złapał siostrę za dłoń, szukając oparcia. - W jakiej ciąży? Jaki ojciec? Czyi ojciec? Jaki trzeci miesiąc? Czy ty już uprawiałaś seks?

CAN'T CONTROLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz