Rozdział 4

12.4K 535 5
                                    

Wyszliśmy z samolotu.
Na lotnisku czekał już na nas John.
Miał na sobie czarne zwężane jeansy, białą koszule rozpiętą przy szyi z podwiniętymi rękawami.
Do tego miał czarne eleganckie buty, które dopełniały cały jego ubiór.
Wyglądał naprawdę przystojnie, niedziwię się, że mama zakochała się właśnie w nim.
Jest z nim bardzo szczęśliwa, widzę to po niej.

Mama zostawiła wszystko i biegiem rzuciła mu się w ramiona.
Uśmiechnęłam się do nich i nieśmiało podeszłam:
-Dzień dobry John-powiedziałam
-Cześć Lauro, ślicznie wyglądasz-mówi z bananem na twarzy
-Dziękuję, ty też niczego sobie-odpowiedziałam i wszyscy się zaśmialiśmy
-Dobra, chodźcie, ja zabieram was do domu, a moi szoferzy zabiorą wasze walizki, których zresztą trochę jest-mówi ze śmiechem patrząc na 6 moich wielkich walizek i 4 mojej mamy.
Mama z Johnem zajęli miejsca z przodu, a ja natomiast usiadłam z tyłu i podziwiałam krajobrazy.
Przez szybę widziałam wiele pięknych i jak się domyślam meeega drogich domów...
Nagle przed nami pojawiła się wielka biała brama.
John wstukał kod i wjechaliśmy na piękne podwórko.
Na środku znajdowała się piękna, biała fontanna ze złotymi zdobieniami.
Równo przystrzyżona trawa pięknie pachniała, a drobne kamyczki poprowadziły nas prosto do drzwi wielkiego domu..
Oj sorki, to nie jest dom, to jest ogromna willa, biała willa.
Moja wymarzona.
Na sam widok, aż zaparło mi dech w piersiach.
Jak byłam mała zawsze o takiej marzyłam...
John otworzył przed nami jasnobrązowe drzwi i przepuścił nas przodem.
Moim oczom ukazał się piękny hol, w beżowych kolorach ścian, z czarnymi meblami które wprost idealnie kontrastowały ze sobą.
Z salonu udało się usłyszeć śmiechy.
Męskie śmiechy.
Jeden z nich znałam i to bardzo dobrze, ale nawet nie zdałam sobie sprawy..
Mój nowy tato, (fajnie to brzwi... w końcu będę mogła mieć normalną rodzinę... mam nadzieje...) szedł z mamą z przodu trzymając się za ręce... zupełnie jak para nastolatków.
Czemu ja do cholery nie potrafię się przełamać i zaufać facetom.
No co jest kurwa ze mną nie tak?!
Mój psycholog sam przyznał, że mój przypadek jest ciężki..
Zaczęłam terapię zaraz po rozstaniu rodziców, w trakcie rozwodu nie byłam gotowa by zeznawać w jego obecności, dlatego też został on wyprowadzony z sali przed moimi zeznaniami.
Przezwyciężyłam już wiele i wierzę, że dam radę również zaufać mężczyźnie.
Wchodziliśmy już do salonu, a nagle głosy ucichły.
Gdy zobaczyłam kto tam stoi czułam, że moje serce się zatrzymało... Zamarłam widząc....


















No hej!
I jak Wam się podoba?
Jak myślicie kogo Laura zobaczyła w salonie?

Do zobaczenia w kolejnym tygodniu! Buziaczki! ;***

Przyjaciel Moich Przyrodnich Braci.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz