Rozdział 18

9.2K 408 27
                                    

Leżeliśmy wygodnie na moim łóżku, przytuleni do siebie mocno.
Nie mogę uwierzyć, że wszystko się tak dobrze układa.
Nigdy nie pomyślałabym, że w tym wieku będę w ciąży, że będę mieć wspaniałego kochającego chłopaka.

Ale jak to mówią, że taka harmonia i spokój w życiu może oznaczać ciszę przed burzą...

*2 tygodnie później*

Mike porzucił studia, gdyż chce zarobić na swoją rodzinę.
Jego ojciec ma tutaj przyjaciela który posiada potężną firmę, w której mój ukochany od tygodnia pracuje jako asystent prezesa tej oto firmy.

Ja nie zaczęłam tego roku szkolnego, gdyż zarówno Mike jak i mama która swoją drogą jest już w 8 miesiącu, zabronili mi chodzić do szkoły, bo to wiąże się ze stresem który w moim przypadku mógł by zaszkodzić i mnie i moim małym pociechom.
To właśnie dziś 14 września mija dokładny miesiąc od momentu kiedy w moim ciele, pod moim serduszkiem rozwijają się te dwie wspaniałe pociechy.

Od dwóch dni na spokojnie pakuję swoje rzeczy.
Mike jednak ubłagał moich rodziców by zgodzili się na moją przeprowadzkę.
I tak więc oto dziś przewozimy wszystko co potrzebne do domu Mike'a.
Uh już nie tylko Mike'a.
Jak on to mówi teraz to już "nasz dom".
-Laura masz wszystko?-pyta po raz setny mama
-Tak mamo-powiedziałam z lekkim uśmiechem
-Będę za tobą tęsknić kochanie-mówi mama i rzuca się na mnie ze łzami w oczach, które już po chwili wypływają na jej lekko zarużowione policzki.
-Mamo... Przecież będę mieszkać kilka domów dalej i oczywiście będę was bardzo często odwiedzać-odpowiadam jej uśmiechając się szeroko przez łzy

*2 dni później*

Budze się rano przez leciutkie jak piórko pocałunki składane na moich coraz to bardziej wrażliwych piersiach.
Otwieram powoli oczy, na co mój chłopak (uh jak pięknie to brzmi) zaprzestaje czynności.
-Mike...-jęcze niezadowolona
-Dzień dobry szkraby-mówi i całuje mój jeszcze płaski brzuszek po czym wspina się wyżej tak że dosięga moich ist
-Dzień dobry skarbie-mówi wpijając mi się w nie.
-Mmm dzień dobry panie Black - mruczę zadowolona
-Nie mrucz tyle kociaczku, tylko chodź na śniadanie, bo moje dzieci muszą dostać jeść - mówiąc to widzę wesołe iskierki w jego pięknych oczach


Po wyjściu z łóżka poszliśmy od razu pod prysznic, gdzie oczywiście nie zabrakło drobnej powtórki z ubiegłej nocy.

Nie moge pojąć jak to się dzieje że teraz mam cały czas na to ochote...
To chyba przez te cholerne hormony.

Wychodząc z łazienki w koszulce mojego chłopaka od razu kieruję się do naszej kuchni na dole, skąd dochodzą wprost do moich nozdrzy cudowne zapachy.

Przy blacie kuchennym zauważam Mike smażącego zapewne coś pysznego.
Po cichutku na paluszkach skradam się do niego.

-Nie skradaj się tak grubasku- parska śmiechem Mike'y
-Nie jestem gruba kuta...kochanie - szczerze się szeroko

Chłopak odwraca się do mnie z "groźną" miną. "Groźną" bo jego wyraz twarzy ukazuje udawaną wściekłość, natomiast oczy aż tryskają z rozbawienia.
-Co ty powiedziałaś kochanie? - spytał akcentując ostatnie słowo

-Ah nic misiaczku- mówię cmokając go w usta- co pysznego dla mnie przygotowałeś?- zadaję pytanie przytulając się do jego rozgrzanej klatki piersiowej.

-Dla mojej cudownej kobiety omlet-mówi biorąc do rąk talerze na których znajdują się jeszcze parujące dania

Jedząc wspólnie śniadanie rozmawiamy w sumie o niczym.

W pewnym momencie aż podskakuję gdy słyszę przeraźliwy łomot w drzwi wejściowe.
Kierujemy się w tę strone, a gdy je otwieramy niemal zamieramy z przerażenia.












Hej kochani!

550 słów do kolekcji! ;D
Mam nadzieję że rozdział się spodobał i przepraszam za tą nieobecność ale najzwyczajniej w świecie nie mam czasu.

Ale spokojnie w sobotę mam ostatni dzień praktyk, więc od sierpnia rozdziały będą pojawiać się regularnie.

Liczę na wasze komentarze.

I dziękuję za tę ilość wyświetleń!


Pozdrowienia kocham Was! ;*

Przyjaciel Moich Przyrodnich Braci.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz