8.

1.4K 108 15
                                    

W mediach mój ryszunek koszmoszu. Jeszt okej? Macie jakiesz mosze rady?

W pomieszczeniu było ciemno, zapalił świecę, która musiała już tu być wcześniej.

- Opowiedz mi o swojej wizycie u lekarza... jak wyniki moja normalna przyjaciółko?

- Yhu... no to ten...- i zaczęłam mu opowiadać wszystko. Na początku niezbyt wylewnie, ale im dalej byłam z historią tym więcej mówiłam i bardziej się wściekałam. Dopiero kiedy skończyłam zdałam sobie sprawę, że ostatnie zdania wykrzyczałam Jokerowi w twarz. Zaczął się ze mnie śmiać, jednak momentalnie spoważniał.

- Jesteś na nich wściekła?- spytał.

- I to jak bardzo mocno... mam ochotę usmażyć ich, poćwiartować a potem porozrzucać to co zostało po ogródku żeby zjadły koty i inne mięsożerne dziwadła...- wysyczałam. Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem i pokiwał mi głową jakby mówił "nie dziwię się, też bym tak zrobił".

- Zamknij oczy...

- Nie lubię zamykać oczu... bo wtedy nic nie widzę, a ja lubię mieć wszystko pod kontrolą- jęknęłam.

- Nie marudź, bo nie będzie niespodzianki...

- Och...- zamknęłam oczy i stałam oczekując na jakiś sygnał od mojego towarzysza.- Już?

- Tak.

Otworzyłam oczy. Dookoła mnie było ciemno. Nie było widać ani Jokera, ani ścian, ani drzwi a nawet własnych dłoni wystawionych przed twarz. Tu było tak ciemno, że oczy nigdzie nie mogły wyłapać żadnego przejaśnienia. Nagle w tej głuchej pustce coś pstryknęło. Jak taki pstryczek elektryczek. Poczułam, że coś się zmienia, że skądś idzie jakiś blask. Tylko skąd... Spojrzałam do góry... cały sufit wyglądał jak przepiękne, nocne niebo pełne gwiazd. Każda miała swoje miejsce, wszystkie pasowały idealnie. Stałam tak zadzierając głowę... którą właśnie straciłam. To było coś magicznego...

Jednak stanie przez dziesięciu minut z czaszką nienaturalnie wykrzywioną do góry nie jest przyjemne. Postanowiłam położyć się na podłodze. Mam nadzieję, że jest czysta... Jednak gwiazdy były czymś większym i bardziej upragnionym niż uważnie na zarazki. Gwiazdy to był priorytet, który zawsze ze wszystkim by wygrał.

- Cudowne- szepnęłam bardzo cicho bojąc się, że słowa mogą zgasić te prześliczne niebo.- Chciałabym tu mieszkać.

- Podoba ci się.- Bardziej stwierdził niż zapytał.-  Teraz wybacz, ale muszę załatwić jedną bardzo istotną i pilną sprawę. Nie potrwa to długo. Góra godzina. Będziesz mogła bez skrępowania i zbędnych obserwatorów podziwiać ich piękno.

- Yhum...- jedynie tyle udało mi się z zapatrzonej w kosmos siebie wydobyć. Zachwycałam się po kolei idealnością każdej błyszczącej gwiazdy, komety, planety czy księżyca. Górowały tam kolory takie jak biały, niebieski, granatowy, różowy, czerwony, turkus i różne inne ich odcienie o których nazwach nie miałam zielonego, ba! Nawet czerwonego pojęcia.

Zaczęłam je liczyć co było niezbyt dobrym pomysłem, ponieważ zaraz zaczęły mi się sklejać powieki.

- Jedna gwiazda... ósma gwiazda... trzydziesta gwiazda...

Zasnęłam.

~*~

- Dokąd wyjeżdżacie?

- Daleko.

- Chciałbyś mnie zabrać ze sobą?

Shine like me [ Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz