16.

874 76 37
                                    

Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Wszystko nagle zaczęło dawać o sobie znać. Nie mogłam ruszyć się z miejsca. Leżałam patrząc w sufit i myśląc, co tak właściwie się wydarzyło. Czy zginęłam? Czy to jest niebo? Jest biały sufit więc może...

Ale chyba po śmierci nie czułabym ziemskiego bólu, prawda??? Chyba tak...

- Cholernie mnie boli Panie Boże.

Nikt mi nie odpowiedział. Czyli to nie niebo. Cóż... bywa. Nie będę ukrywać, że już się trochę cieszyłam. Życie jest za długie, by cały czas żyć. Czasem krótka śmierć i niebo dobrze robi na nerwy...

- Obudziła się pani! Cudownie. Zawołam lekarza...

Dobra. Nie obstawiałam szpitala... już bardziej jakieś kolejne dziwne miejsce Jokera. Och. Joker... ciekawe czy nie żyje. Mam nadzieję, że tak.

Życiowa ciota, której nie udało się spełnić marzeń i pewnie dlatego morduje. Mam nadzieje, że zdycha należycie w torturach nafaszerowany prochami... niech ginie gadzina.

- Jak się panienka czuje?- Wyrwał mnie z rozmyślań męski głos. Odwróciłam głowę, a biała sceneria sufitu zmieniła się w szpitalny pokój. Niebo byłoby o niebo lepsze...

- Ciekawie..- mruknęłam gapiąc się w czarną plamę na białej ścianie. Czemu szpital nie mógłby być czarny? Nic by się nie brudziło...

- Jak?

- Jak?- westchnęłam.- Ciekawie. Bardzo ciekawie.- a ludzie mówią, że lekarze to mądrzy ludzie...

- Może dokładniej mi panienka powie?- irytował mnie. Irytował bardziej niż nieśmiertelny uśmiech Jokera. No bo ile można się uśmiechać!

- Panienka mówi- Ostentacyjnie przewróciła oczmi.- że czuje się ciekawie jak po dragach. To pan tu jest doktorem nie ja. Skąd mam wiedzieć jak się czuję.- nie czułam nic. Nic nie bolało i nic nie było inne. Wszystko było takie-kurde-same.

- No dobrze... Niech panienka mi powie jak ma na imię. Nie znaleźliśmy żadnych dokumentów. Jedyne co wiemy to to, że została panienka porwana i nafaszerowana jakimiś niezidentyfikowanymi lekami przez niejakiego Jokera.- Niedokońca porwana... i sama zgodziłam się wziąć te leki i ściągnąć tego Nietoperza...-  Myślimy, że zrobił to w celu zwabienia Batmana. Na szczęście uratował panią w ostatniej chwili nasz bohater. Jak się panienka będzie dziś dobrze czuła to pozwolimy przyjść Batmanowi. Chciał zamienić z panienką parę słów.- O nie... mam nadzieję, że nie zamknie mnie w żadnym więzieniu. Jestem za młoda! Westchnęłam, jednak nic nie odpowiedziałam. Trochę podirytowany lekarz wstał i wyszedł.

Spojrzałam znowu na sufit... Trudne jest życie.

Sufit był biały i czysty. Ciężko jest chyba pobrudzić sufit. Czy nie mogłabym zostać pandą? Albo leniwcem... to takie spokojne i niewinne zwierzęta.

Chyba zasnęłam. Chyba...

》《》《

Obudziła mnie rozmowa. Był to lekarz i ktoś mi nieznany.

- I co? Wszystko dobrze?

- Chyba. Nie możemy być pewni na sto procent, bo nie znamy dokładnej nazwy leków i nie wiemy co mogą jeszcze wywołać. Jednak bądźmy dobrej myśli.- Przyciszył głos doktor. Któż się o mnie tak martwi?... uchyliłam jedno oko, a potem drugie. Spodziewałam się... Dopiero po chwili zauważyli, że już nie śpię. Lekarz coś mu szepnął i wyszedł.

- Czemu nietoperz?- spytałam zanim zaczął dopytywać się o moje samopoczucie.

- A czemu nie?- Zbył moje pytanie.- Jak się czujesz?

Shine like me [ Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz