Ja ogólnie to ryczę. I ta głupia piosenka... Boże czemu?!! Naprawdę to jest smutne ;---; miłego epiloku endżoj!
- Najpierw pan, panie Joker. Najpierw pan...
Pochyliłam się i z precyzją najlepszego malarza, wyryłam powoli na jego lewym policzku linie łączące się w jedną całość. Krew spływała po jego twarzy, jednak on nie przestawał się uśmiechać.- Czy pamiętasz ten moment, kiedy obiecałeś, że będziemy przyjaciółmi? A czy pamiętasz ten krótki tekst upamiętniający ten dzień? Pewnie nie. Ułatwie ci to, brzmiał tak " To co nazywamy normalnością to tylko krąg światła wokół ogniska- Tak więc i nasza przyjaźń niech pozostanie poza zasięgiem światła". A ty wtedy miałeś to w dupie. Prawda? Nie odpowiadaj- wyprzedziłam go zanim to zrobił.- Więc ja z wściekłości i z żalu, że kolejny raz coś spieprzyłam dopisałam pewne słowo. Potem zbiegiem czasu kiedy szłam tym korytarzem dopisywałam kolejne. I wiesz jak brzmi to aktualnie? O tak "Shine like me, baby. One day I'll kill you but in this same day I'll kill me. We'll be dead. Hahahahaha!!! We are friends forever..." i dziś jest ten dzień. Teraz możesz świecić jak ja. Jesteś gwiazdą tego wieczoru star.- Zaśmiałam się. Odwróciłam głowę do Batmana. Przekrzywiłam głowę jak artysta i z wysuniętym językiem zaczęłam cięcie po policzku. Nie miałam zamiaru ściągać mu maski. Dałbym satysfakcję Jokerowi. Co ciekawe, żaden z nich nawet nie jęknął.- Drogi Batmanie. Posiadasz takie same dzieło na twarzy co Joker. Jesteście z tym bardziej pociągający. A i tak umrzecie. Wybaczcie. Teraz ja.
Włożyłam nóż w usta. By umrzeć muszę być choć w części powiązana z nimi... na zawsze. Pociągnęłam. Syknęłam z bólu. Jednak przygryzłam język i dokończyłam wieczny uśmiech. Potem na lewym policzku wyryłam coś ważnego w moim życiu. Wyryłam gwiazdę. Taką jaką im podarowałam na buzi przed chwilą. Ból był niewyobrażalny. Czułam jak uchodzi ze mnie życie. Ale jeszcze coś.
Zamknęłam oczy. Uspokoiłam oddech. Pora na nietoperza. Otworzyłam oczy i mocnym ruchem ręki wycięłam łuk na mojej klatce piersiowej. Potem kolejny i kolejny. Znak Batmana. Czułam palący ból. Dobrze wiedziałam, że będzie boleć.
Umierałam. Umieram. Umrę.
Słyszałam jak przez mgłę krzyk Batmana i śmiechy J. Przyjaźń to szlachetne słowo. Nic więcej. Zapamiętaj to do końca swojego życia.
- Nie śmiej sie tak do kurwy Joker! Bo ty też zaraz umrzesz. Nóż moczyłam w truciznie. Ciebie już nic nie uratuje, bo nóż pierwszy był w twojej skórze. Zebrałeś całą śmiertelną dawkę. Co z Batsym to zależne od przybycia pomocy i odtrutki. A ty zginiesz!!! Więc zamknij ryj.- Nie wytrzymałam i ostatkiem sił wykrzyczałam słowa, które chociaż na chwilę ucieszyły klauna. Zamknęłam oczy.
Pomyślałam o swoim życiu. Dosyć krótkim życiu. A jednak tak trudnym i dojrzałym.
- I hope we will meet in haven. Bye bye my little, shining Star.- krzyknął śmiejąc się Joker. Chyba nic go już nie smuciło odkąd wiecznie się uśmiechał...
Chciałam wykrzyknąć jakieś przekleństwo w jego stronę. Nie mogłam. Próbowałam otworzyć oczy. Nie mogłam. Starałam się wstać by mu przywalić w twarz. Nie mogłam.
Chciałam odetchnąć... Nie mogłam.
***************************************
Ave wam!
~~Oto niedokończony szybki szkic Lusi. Powstał w szkole bardzo dawno temu, jeszcze zanim zaczęłam pisać tą historię. To na podstawie tego drawa powstała ta opowieść. Znaczy końcówka. A reszta ułożyła się mniej więcej w drodze do toalety. Poprosiłam panią od Geografii czy mogę iść (to było na tej samej lekcji zaraz po skończeniu tego rysunka) i idąc, a potem myjąc ręce (bo chodziło o cisze do myślenia, a nie o to, że chciałam do toalety) chyba z pięć minut wymyśliłam fabułę. I tak wracając do domu chciałam się za to zabrać. Jednak czegoś mi w niej brakowało. Dlatego dostała w spadku chorobę. Ta- daaaaaa! I mi nie mówcie, że nie każdy może pisać. Ryli, ja nie umiem dobierać słów i robie multum głupich błędów. Masz fajny pomysł? To pisz! I nie bój się! Zawsze znajdzie się taka jedna chociaż osoba, która to będzie czytać. ~~
Oto koniec! Tym razem to nie jest żaden fejk czy coś. To jest prawdziwy koniec historii Lusi i jej dziwnego nastawienia na życie. Jej obsesji czy innych dziwadeł. Była inna niż my wszyscy, ale była wyjątkowa. Kochałam ją. To była postać, którą czułam. Chce mi się płakać trochę, że taki był koniec szalonej Star i głupiego Jokera, nie wyznał jej miłości. Nie zdążył. Zabiła go. Żartuje. Tego nie miało być. Oni nigdy by nie potrafili żyć w zgodzie ze sobą. Lusi była czasem taka jak on, a czasem miała dziwaczne wyrzuty sumienia. Mam nadzieję, że podobało się ♡♡ i dziękuję wam, że tu byliście. Wielkie gratki dla każdego, który był tu ze mną od początku. Ale też gratki dla każdego, który wytrzymał ze mną i moją paplaniną :') dzięki tej opowieści, dzięki Lusi poznałam pewną wspaniałą osobę, którą uwielbiam (♡) i jest teraz dla mnie bardzo ważna. Kiedyś się spotkamy! Obiecuję. Tak w ogóle to mam nadzieje, że was zaskoczyłam tą historią. Że czytaliście ją z uśmiechem i zdziwieniem. Nigdy nie zapomnę jak cudownie było pisać coś takiego. Oficjalnie stwierdzam, że kochałam to. I w sumie to kocham nadal. I jestem z siebie zadowolona, bo dokończyłam to!!!!! Możemy wznieść toast (oczywiście picolo!) za koniec! panie Boże zapłać. I tak dalej. I tym podobne. Amen
Żegna i pozdrawia Gwiazda Zaranna.
Ave ja!
CZYTASZ
Shine like me [ Zakończone]
FanfictionJestem gwiazdką rodziców. Uśmiechniętą dziwaczką. Mamę kocham, a tatę jeszcze bardziej. Codziennie chodzę na badania do pana Piotra. Mama mówi, że jestem bardziej zdrowa niż inni ludzie. Ale kiedyś Zosia z podwórka powiedziała mi, że jej mama mówi...