- Halo?- usłyszałam jego głos. Głos samego Batmana... mojego wybawcy. Czemu to zrobił?! Przecież współpracuję z Jokerem... prawie zabiłam policjanta i już na serio zabiłam ponad dziesięć osób. To nadzwyczaj szalony człowiek. Choć nie tak jak ja. Albo tak jak Joker.
- Tu ja. Ja znaczy Lusia... ja te... no... ugh.- Nie mogłam się za nic w świecie wysłowić... to było dziwne.- Czy moglibyśmy się umówić?- spytałam. Dopiero po chwili zrozumiałam jak musiało to zabrzmieć.
- Tyle, że ja jako Batman muszę pilnować miasta... nie umawiam się niestety. Jako ja- człowiek, nie chcę ci się pokazywać. Przykro mi...- O nie! Nie chodziło mi o randkę! Czy możemy się zobaczyć i obgadać parę ważnych aspektów?
- Aaaa... no to jasne. W takim razie gdzie i kiedy?
- Jutro o siedemnastej. Mój dom.
- Twój dom? No dobra...
- No okej! Muszę lecieć! To do zobaczenia.- uśmiechnęłam się do siebie i po chwili się rozłączyłam.
Szłam spokojnie ulicą. Do uszu włożyłam słuchawki i lekko się kołysząc szłam po chodniku. Było pusto. Było wcześnie. Było rano. A ja budziłam masto cichymi krokami mordercy.
Sama nie wiedziałam dokąd idę, dokąd zmierzam. Szłam tam gdzie mnie moje "nowe" buty poniosą.
Cicho westchnęłam gdy poczułam zapach bzów. Ostry i piękny. Weszłam do parku. Od razu zauważyłam te cudowne kwiaty. Podbiegłam do fioletowych i zerwałam parę kiści. Zaciągnęłam się. Pachniały mamą i przypominały mi kamizelkę Jokera.
Zmęczona i niewyspana usiadłam na ławce. To był zły pomysł, bo już po chwili oparłam się o poręcz głową, a potem powoli osunęłam się i rozłożyłam po całej długości ławki. Przeciągle ziewnęłam. Chciałam iść spać, jednak coś mi przeszkadzało... dokładniej dziwny gołąb. Gapił się na mnie z przekrzywioną główką.
- Sio- mruknęłam, jednak to wcale nie podziałało.- A kysz! Poszeł won kurduplu!- Nic. Zero reakcji ze strony gołębia. Wkurzona postanowiłam podziałać mu na nerwach, o ile je miał...
- Chcesz coś dobrego?- spytałam słodko i włożyłam rękę do kieszeni.- Proszę...- a z kieszeni wyjęłam... swój piękny środkowy palec.- Fuck you głupi pingwinie!
Chyba mu się o nie spodobało, bo już po chwili odleciał. Ułożyłam się wygodnie na ławce. Żart. Nie dało się w żadnej pozycji leżeć wygodnie. To przecież tylko ławka, a nie łóżko...
Zamknęłam oczy i rozmyślałam o jutrze. O rozmowie z Batsym. O Jokerze. Co Robi? Czy żyje? Z jego szczęściem pewnie tak... Czy mnie szuka? Płacze za mną? Ta jasne... płacze. Może mnie olał i zostawi w spokoju? Może już wcale...
Zasnęłam.
》《》《
- Hello Star! How are you? Do you want something to eat? I'm hungry. You too?
Otworzyłam ze zdziwienia oczy. Kolorowa morda. Bardziej biała. Trochę czerwieni na ustach. I czerni na oczach. Chyba pora go zapisać na porządny kurs makijażu. Czy czegoś podobnego.
- Nie. Znaczy tak. Czyli nie.- Nie mogłam się skupić na odpowiedzi. Do tego sama nie wiedziałam czego chcę.- Jak mnie znalazłeś?
- Jechałem samochodem. Po drodze zobaczyłem martwe ciało jakiejś dziewczyny bez butów... i pojechałem za krwawymi odciskami podeszw czyichś nowych butów. Okazało się, że nowy właściciel tych butów, postanowił odwiedzić park. I spać na ławce... To jak? Idziemy coś jeść?
- Nie. Musimy się przygotować. Jutro mam bardzo ważne spotkanie. Muszę wyglądać świetnie. Do tego powinnam się umyć i zjeść coś porządnego, bo w szpitalu karmią gorzej niż w więzieniu...
- Zaraz. Stop. Przecież przed chwilą powiedziałaś, że wcale nie chcesz jeść. A teraz temu przeczysz. Nie rozumiem Cię. Nie rozumiem kobiet...
- Nie czepiaj się- odburknęłam.- Jedziemy na zakupy. Mam nadzieję, że w doborze ubrań jesteś lepszy w porównaniu z malowaniem...- Joker tylko prychnął i ruszył w stronę samochodu, którym staranował żywopłot i był w połowie w parku, a w połowie na chodniku. Nieźle.
Wsiedliśmy i pojechaliśmy. Wielki tłoku zarazków w centrach handlowych, przybywam!
》《》《
- Ta koszula jest świetna. Musisz ją kupić- próbował namówić mnie Joker. Stwierdziłam, że jego gust modowy zatrzymał się przed narodzeniem Chrystusa. Jakieś kiczowate ciuszki podtykał mi pod nos, jęcząc bym kupiła. Już teraz wiem, dlaczego kobiety chodzą ze swoimi przyjaciółkami na zakupy... faceci są do niczego. Nawet ładnie zabijać nie umieją. Trzeba z gracją manewrować nożem czy pistoletem, a nie na odwal. Tu się powinno iść w jakość, a nie w ilość.
Siedziałam na ławeczce, a Joker jak głupi piesek przynosił mi ubrania. Tak sobie radzę z zarazkami. Wykorzystuję osoby z niskim oprocentowaniem rozumu w mózgu.
- Nie. Nie. Nie. Idziemy do innego sklepu.- Same jakieś przed potopowe ubrania...- To musi być coś super! Coś przyciągającego wzrok.
- A czyj wzrok chcesz przyciągnąć Star?
- Twój- sarknęłam.- Jutro będziemy mieć bardzo poważną rozmowę z pewną osobą. Więc muszę jakoś wyglądać!Spokojnie strzeliłam do jakiejś dziewczyny, która spanikowana naszym widokiem, gdzieś dzwoniła. Obstawiam policję, ale ja się tam nie znam.
Obeszliśmy ze sto sklepów. Odłożyliśmy z tysiąc ubrań. Wystrzeliliśmy chyba z milion razy z pistoletu.
To takie kochane ze strony Jokera, bo wie, że nie lubię tłoków i centów handlowych. Robił mi przejście, tak bym nie musiała nikogo dotykać lub być blisko. Poprostu strzelał. Gdy wchodziliśmy do ostatniego sklepu było naprawdę pusto i cicho.
Przechadzałam się po alejkach szukając czegoś odpowiedniego, ale nic nie było wystarczająco dobre.
- Star! Common! To jest boskie!- Wywróciłam tylko oczami, bo on nie miał w ogóle gustu. Jednak po chwili podeszłam do niego wolnym krokiem.
To co ujrzałam było bardziej boskie niż można sobie wyobrazić. A nawet nie boskie, a superanckie, idealne i boskie w jednym. To był...
***************************************
DUMDUMDUM!
Ave!
Jak pierwsze chwile wakacji? Ja dużo rysuje, hehe :D a wy? Jakieś plany wakacyjne? Dawajcie ^^Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Czekajcie na następny, który postaram się dodać jak najszybciej. Najlepiej przed 05 bo wtedy wyjeżdżam na obóz, a w lesie nie ma wifi i ładowarki :'). Więc potem rozdział pojawi się tak pod koniec lipca.
Pozdrawiam moją kochaną the_fantasy26, która jest taka cudowa. Ten rozdział jest dla ciebie!
Ave wam xx
CZYTASZ
Shine like me [ Zakończone]
FanfictionJestem gwiazdką rodziców. Uśmiechniętą dziwaczką. Mamę kocham, a tatę jeszcze bardziej. Codziennie chodzę na badania do pana Piotra. Mama mówi, że jestem bardziej zdrowa niż inni ludzie. Ale kiedyś Zosia z podwórka powiedziała mi, że jej mama mówi...