Powoli otworzyłam drzwi pokoju. Wchodząc czułam się pewnie i odważnie. To przecież mój pokój. Tu powinnam mieszkać. Tu żyć. I tu umierać.
Rozejrzałam się. Zrzucona kołdra nasiąkała zarazkami z podłogi. Wielki nieporządek kuł mnie w oczy. Brud wyłaził z każdego kąta. Bez zastanowienia ruszyłam do sprzątania. Lubiłam porządek bardziej niż słodycze. Bardziej niż nutellę. Ceniłam go ponad wszystko.
Nie mam pojęcia ile czasu zajmuje idealne wysprzątanie takiego bałaganu, jednak mi się to udało.
Zadowolona z siebie położyłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać nad tym co mnie tu sprowadziło... bo niestety, ale zapomniałam...
- Myśl Lusia... no dalej... po co tu przylazłaś no. Yhhh...
Po rękawiczki.
Ale jeszcze coś innego. Czemu akurat teraz musiałam zapomnieć...
Bo jesteś głupią, psychicznie chorą idiotką...
Wstałam i zaczęłam chodzić w kółko po pokoju. Było to na pewno coś ważnego. Coś co może zaważyć o wszystkim...
- K A R T A! To chodziło o kartę jokera.- przypomniało mi się kiedy mój wzrok padł na parapet. Leżało tam nic innego jak właśnie ta karta. Nie powiem, trochę się denerwowałam... ale to tylko karta Lusia. Nie zabije cię, tak jak mógłby zrobić to inny Joker...
Biała karta. Czarny obrazek. Zbyt normalne jak na niego... powoli odwróciłam kartę. Tył był w czerwone wzorki. Niby nic... a jednak kiedy się przyjrzałam, dojrzałam czerwonym długopisem, lub czymś innym, napis przechodzący przez całość. Nie było łatwo rozczytać. Literki mieszały się ze wzorkami. Zawijaski myliły często tak litery, że słowa nie miały ładu i składu.
- Tańcz jak ci... zdrają..? Nie zagrają. Tańcz jak ci zagrają. Bądź kriotetką... co!!! To nie pasuje... chyba bardziej markio... marionetką! Bądź marionetką w moich rękach. Zd... zduuu... zduś w sobie uczucia i... bądź kukłą do nabijania... wszyscy, którzy będą chcieli cię odzyskać zgniją...- wszystkie zdania zapisałam na pustej kartce w notatniku w gwiazdki. Przeczytałam je sobie jeszcze raz na głos sprawdzając sens.- Tańcz jak ci zagrają. Bądź marionetką w moich rękach. Zduś w sobie uczucia i bądź kukłą do nabijania... chyba raczej zabijania? Wszyscy, którzy będą chcieli cię odzyskać zgniją..? Co? Zgniją? To nie ma sensu... czemu zgniją? Może to jakaś przenośna do zgnębienia...Głupia, tu chodzi o ZGINĄ nie zgniją. Naucz się czytać...
Wzruszyłam ramionami i zaczęłam analizować tekst. Z każdym zdaniem wszystko łączyło się w całość. Każdy element pasował. Może i to nie była odpowiedź na tak bardzo nurtujące mnie pytanie, jednak czułam, że po nitce do kłębka dojdę do sedna...
- Jak... jak on mi mógł to zrobić?! Myślałam, że się przyjaźnimy! On chce ze mnie zrobić okropną kukłę!
W sumie... jakby tak spojrzeć na to co dziś zrobiliście na mieście, to spokojnie mogę powiedzieć, że już zrobił z ciebie swoją marionetkę. Do tego chyba jesteśmy od niego uzależnione... nie masz gdzie się podziać. Bez niego za chwile trafimy za kraty...
To prawda. Nie mogę przestać się z nim zadawać, bo to od niego zależy moje życie...
Kolejny dowód, że ma ciebie w garści. Spójrz... on to ukartował. Patrz. Kumpluje się z tobą. Dowiaduje się lub domyśla się, że jesteś chora. Sprawia, że zaczynasz mu ufać. Udaje opiekuńczego i zaciekawionego tobą, co ciebie przywiązuje do niego. Ufasz mu, bo to jedyna osoba z zewnątrz. Daje ci przyjacielski prezent i... i nagle zabija ci rodziców. I udaje, że niby to twoja wina bo tak powiedziałaś. Ty w to wierzysz, bo mu ufasz. Zwalasz na siebie winę. Teraz nie masz gdzie się podziać. Do tego postrzeliłaś policjanta. On wykorzystuje twoje oszołomienie i podpuszcza cię, przez co zaczynasz uczyć się sztuki zabijania... potem po prostu stałaś się zbyt uległa na jego słowa i po prostu się poddałaś. Akcja na mieści i teraz już w ogóle nie masz gdzie się podziać...
Jestem do kitu. Całe moje życie jest do kitu... lepiej chyba jak skończę z sobą. Jednak musi to być bardzo higieniczna śmierć. Powiedzmy, że odkażonym nożem, który został poddany wcześniej odparzeniu, co spowoduje zabicie wszystkich zarazków. Po tym chyba bym mogła się zabić...
Nie mogłabyś bo po chwili i tak by się na nim osadziły zarazki z powietrza. A zarazki połączone bezpośrednio z krwią to najbardziej głupia i obrzydliwa śmierć. Bardzo powolna...
Lekko się wzdrygnęłam. Postanowiłam, że muszę zostać przy Jokerze... coś się dalej wymyśli.
Schowałam kartę do tylnej kieszeni spodni. Poprawiłam prawą rękawiczkę, która lekko się obsunęła. Westchnęłam i wolnym krokiem opuściła pokój, a potem dom. Zaciemnionymi uliczkami szłam powoli do nowego "domu". W głowie wszystko mi się mieszało. Nie byłam pewna co do tego czy dobrze robię wracając do niego... czy nie lepszym wyjściem byłoby gdzieś odebrać sobie życie? Najgorzej z wybraniem śmierci... zarazki...
Z pochyloną głową szłam już jakiś czas, kiedy poczułam, że na coś wpadłam. Lub na kogoś...
Był to zwyczajny facet. No dobra może nie jakiś zwyczajny, bo był bardzo umięśniony.
- Sorry- mruknęłam i miałam zamiar go wyminąć, jednak jego żelazny uścisk na przedramieniu uniemożliwił mi dalszą drogę. Wzdrygnęłam się. Zara... a nie ważne co...
Jego przenikliwy wzrok lustrował mnie od góry do dołu. Czułam się tak, jakby znał każdą moją myśl, każdy zamiar i każdy plan. Zamrugał parę razy, po czym cicho spytał:
- Czy ty jesteś Łucja? Ta morderczyni i wspólniczka Jokera?- Skrzywiłam się na dźwięk swojego prawdziwego imienia. Nie lubiłam go, zawsze było takie poważne i spokojne. Czyli przeciwieństwo mojej osobowości. Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi. Pociągnęłam rękę i o dziwo, puścił.
- Uważaj na jego słowa...- wyszeptał bardzo cicho. Rozejrzał się tak, jakby bał się, że On, stoi gdzieś tutaj i słucha. Kiwnął głową i szybko ruszył w przeciwnym kierunku ode mnie. Długo wpatrywałam się w jego plecy zastanawiając się skąd on Go zna...
Wróciłam późno do mojego pokoju. Jokera nigdzie nie spotkałam. Z jednej strony dobrze, bo sama nie wiem jakbym zareagowała, a z drugiej to bym mu z miłą chęcią wygarnęła... Położyłam się na materacu, który ktoś tu przytaszczył. Ciekawe kto... prawda? Wpatrywałam się w gwiazdy. Mrugały do mnie. Długi błysk. Krótki kolejne... to alfabet Morsea!
Zaczęłam powoli wyłapywać poszczególne literki. Po chwili zauważyłam, że te słowa są powtarzane w kółko i w kółko. Strzeż się- mówiły gwiazdy. Zbyt dużo wiadomości jak na jeden dzień. Zbyt dużo niewyjaśnień jak na jeden dzień. Zbyt dużo zagadek jak na jeden dzień. Zbyt dużo czasu na myślenie.
Jednak skoro nawet gwiazdy mnie przed Nim ostrzegają... to znaczy, że moja teoria jest prawdziwa i że jest coś na rzeczy...
Muszę być ostrożna.
Z tą myślą zasnęłam. W nocy nawiedzały mnie koszmary, straszne wizje i jakieś makabryczne myśli... ta noc nie zaliczała się do udanych...
***************************************
Ave ja!
No patrzcie! Proszę o brawa :D pisałam podczas próby w garderobie i teraz trochę w łóżku. Może i już nie jest piątek (co tam 00:40 XD) ale wstawiam2 rozdział w tygodniu. Nadrabiam ^^ i jak się podoba? Ktoś zdziwiony? Pisać, dzielić się spostrzeżeniami. A w ogóle czy tylko mi i mojej przyjaciółce (Natalia pozdrawiam Cię :*) Lusia wydaje się taka schizowa? Taka... no taka no xd pewni niezbyt mnie zrozumieliście ale co tam. Dobra. Do zobaczenia w następnym rozdziałku *oby szybko* no... to ten no... eee no pa :D
Ave ja xx
CZYTASZ
Shine like me [ Zakończone]
FanficJestem gwiazdką rodziców. Uśmiechniętą dziwaczką. Mamę kocham, a tatę jeszcze bardziej. Codziennie chodzę na badania do pana Piotra. Mama mówi, że jestem bardziej zdrowa niż inni ludzie. Ale kiedyś Zosia z podwórka powiedziała mi, że jej mama mówi...