Rozdział ✾ 7

2.3K 168 41
                                    

Słysząc dobiegające zza okna krzyki, Jiyong powoli otworzył oczy i rozespanym wzrokiem rozejrzał się po pokoju

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Słysząc dobiegające zza okna krzyki, Jiyong powoli otworzył oczy i rozespanym wzrokiem rozejrzał się po pokoju. W pierwszej chwili nie bardzo wiedział, gdzie się znajduje, ale kiedy w końcu mózg zaczął się dobudzać, rozpoznał znajome miejsce. Chłopak mocno przeciągnął się na łóżku i sięgnął po leżący pod poduszką telefon. Dochodziła dopiero ósma, a on już nie spał i co najdziwniejsze – był w miarę wyspany. Zapewne w ciągu dnia dopadnie go zmęczenie i utnie sobie krótką drzemkę tak dla lepszego samopoczucia, ale w tamtym momencie czuł się wyjątkowo dobrze. Być może górskie powietrze tak na niego podziałało albo fakt, że w pokoju naprzeciwko spała Jihye.

I Haneul oczywiście.

Jiyong odrzucił na bok kołdrę i wstał z łóżka, dochodząc do wniosku, że czas najwyższy pójść do łazienki i trochę się oporządzić. Z szafy zabrał czyste ubrania, kosmetyczkę i wyszedł z sypialni, zostawiając lekko uchylone drzwi, by trochę się tam przewietrzyło po nocy. W drodze do łazienki znów usłyszał czyjeś krzyki, jednak postanowił pierwsze się ogarnąć, a dopiero później to sprawdzić. Cóż, jeśli to był jakiś psychopata z siekierą i właśnie planował wszystkich pozabijać, to chociaż chciałby umrzeć bez śpiochów w oczach i z ładną fryzurą. Nie ma nic gorszego od śmierci w piżamie. Zdecydowanie musiał ubrać coś ładnego, żeby odejść z tego świata z godnością.

Jiyong wziął szybki prysznic, umył włosy stojącym na szafce prysznicowej szamponem o przyjemnym zapachu brzoskwiń i wyszedł z kabiny, o mało co nie wywracając się na śliskiej podłodze. W ostatniej chwili złapał się wieszaka na ręczniki, tym samym unikając bliskiego spotkania z twardymi kafelkami. Gdyby przypadkiem się zabił, biegający po ogrodzie psychopata miałby mniej roboty, a z pewnością zabicie kogoś takiego, jak G-Dragon było jego największym marzeniem. Chłopak nie zamierzał odbierać mu tej przyjemności, więc ostrożnie podszedł do umywalki i otworzył kosmetyczkę, w której znajdowała się prawdopodobnie cała tablica Mendelewa. Może i niekiedy przesadzał z pielęgnacją cery, ale dzięki temu zawsze wyglądał nienagannie.

Po nałożeniu kilku warstw toników, kremów i oczywiście filtru przeciwsłonecznego, doszedł do wniosku, że jest gotowy na spotkanie z psychopatą. Palcami przeczesał mokre włosy i wyszedł z łazienki, gasząc za sobą światło. W domu panowała dziwnie idealna cisza. W sumie nie powinno go to było dziwić, gdyż było dość wcześniej, a skoro mieli wolne, to chłopaki z zespołu z pewnością jeszcze spali i nie spodziewał się ich zobaczyć wcześniej niż koło południa.

Znów dało się słyszeć dobiegający z ogrodu czyjś krzyk. Jiyong po cichu podszedł do drzwi balkonowych i wyjrzał przez nie, spodziewając się, że zaraz zza winkla wyskoczy psychopata i nim zdąży krzyknąć, zostanie poćwiartowany siekierą. Na szczęście żadnego psychopaty nie było. Zamiast niego dostrzegł biegającą po ogrodzie Haneul, która uciekała właśnie przed goniącą ją zakapturzoną postacią. Jak się okazało był to nie kto inny, jak Taeyang we własnej osobie.

- Wujek Jiyong! – zawołała Haneul, kiedy dostrzegła stojącego przy drzwiach balkonowych chłopaka. Uśmiechnęła się do niego szeroko i pomachała wesoło. Jiyong odwzajemnił uśmiech i narzuciwszy kaptur na głowę, wyszedł na zewnątrz. – Wujek! – powtórzyła i pędem ruszyła ku schodom, którymi wdrapała się na taras. Rzuciła się na chłopaka i mocno przytuliła się do jego nogi.

Two Of Us ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz