Rozdział dwudziesty

235 25 11
                                    

Lydia i Raven obierały ziemniaki i dyskutowały o odkryciu. Przerwała im Leila.
- O, pomywaczki są coś gadatliwe. Może powiecie, o jakich ciekawych rzeczach rozmawiacie? - i spoliczkowała je. Spojrzały na siebie. W jednej chwili zwiadowczyni zrobiła dźwignię na ręku oprawczyni.
- Nie ładnie jest bić kogoś, bo może przynieść to złe skutki. A teraz co powiesz na małe wykręcanie rąk? - spytała lodowatym głosem - Albo nie, po co się męczyć. - uznała, puszczając ją i wracając do obierania. Dziewczyny patrzyły na nią jak na przybysza z innej planety.
- K...kim ty jesteś? - wydukała Leila, podnosząc się z ziemi. Pytana udała, że się zastanawia
- Hmm... dobre pytanie, ale chyba zostaje bez odpowiedzi. To samo tyczy się mojej przyjaciółki. - Lydia chciała coś dodać, ale uniemożliwił jej to senshi, który wlazł do kuchni.
- Idziemy do tawerny na sake, a wy w tym czasie macie zrobić jedzenie. - rozkazał i wyszedł. Po chwili można było usłyszeć, jak sznurował wyjście z namiotu i wbijał dolne haczyki w ziemię. Raven wzruszyła ramionami i zaczęła dosypywać jakieś zioła do zupy.
- Co dosypujesz? - zainteresowała się Lydia.
- Nasi "gospodarze" zostawili nam pełno bardzo "przyjemnych" przypraw. - oznajmiła tajemniczo.

>>>------------------------->

Następnego dnia
Gospodarz upadł na stołek za kontuarem. Całą noc musiał obsługiwać jakiś senshich, którzy uznali, że największą zapłatą była "usługa wyższych istot", czyli ich. Kiedy postanowił w końcu wstać, czyjaś ręka go powstrzymała.
- Panie Yukio, kim byli pańscy wczorajsi "goście" i gdzie się udali? - spytał go niski głos. Biedny karczmarz nie mógł wydusić ani jednego słowa, więc drżącą ręką pokazał ścieżkę, którą znikli senshi. Zakapturzona postać ruszyła w wskazanym kierunku.
- Boże, co ja zrobiłem, że nasyłasz na mnie demony i inne zmory? - spojrzał w sufit i po upewnieniu się, że upiór zniknął, zaczął sprzątać. Tymczasem "upiór" powrócił do swej grupy złożonej z dwóch innych postaci i kota i zniknęli w lesie. Pierwsza odezwała się Maddy
- No to którędy? - spytała się, kiedy po raz kolejny znaleźli się na rozdrożu. Zamiast odpowiedzi Strzała wystrzeliła jak z łuku i po chwili wróciła zwycięsko powiewając kawałkiem zielonego kimona.
- Czyli jesteśmy blisko. - stwierdził Will i dodał - Strzała, do pani. - kotka skoczyła do przodu, a za nią podążyli zwiadowcy. Zatrzymali się dopiero na skraju polany, na której senshi rozbili obóz. W nim przedstawiał się ciekawy widok. Senshi siedzieli, trzymając się za brzuchy, z interesującym kolorkiem na twarzach. W klatce siedziały dziewczyny, z których dwie przyglądały się temu widowisku z kamienną twarzą.
- Obok Raven jest chyba Lydia. - zauważył Halt.
- Pewnie razem zabawiały się w kuchni. - dodała Maddy i cała trójka zaszyła się na powrót w gąszczu.

>>>--------------------->

Pytanko do czytelników
Czy wolicie, że uśmiercę cesarza, czy mam go oszczędzić? Wasz wybór.

ZwiadowczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz