Rozdział 9
- Pirwszoroczni! Pirwszoroczni, do mnie! - wołał Hagrid, gdy Harry mijał go unosząc się, w powietrzu lewitował w stronę powozów. - Harry cholibka, kiedy nauczyłeś się latać?
- Wybacz Hagridzie, jesteś za blisko dyrektora, bym mógł powierzyć ci jakąkolwiek wiedzę o mnie. Dyrektor już udowodnił, że lojalność i uczciwość jest mu obca. Spytaj Remusa. - to powiedziawszy ruszył dalej, zostawiając półolbrzyma z wyrazem szoku na twarzy. Wleciał do najbliższego powozu, zajętego już w połowie przez trójkę Krukonów. Wyjął różdżkę i wyszeptał kilka słów.
Hermiona, która otrząsnęła się z szoku i podążała za nim. Zobaczyła jak Krukoni wyskakują z powozu, a ten rusza, omijając resztę stojących. Były one tak zaczarowane, że mogły ruszyć dopiero razem, chyba że, te z przodu były już pełne. Inaczej czekałyby aż wszyscy uczniowie wsiądą.
Dopiero teraz uświadomiła sobie, że widzi Testrale. Ominęła więc Hagria i podeszła o jednego z koni, ostrożnie dotykając jego szyi. Przypominała głowę Helian, z tym że o wiele większą.
- Co powiedział, że uciekliście? - zapytała Krukonów.
- Ten wariat ma węża, którym nas poszczuł. - odpowiedziała blondynka, wsiadając do kolejnego powozu i zamykając Gryfonce drzwi przed nosem, jakby bała się, że teraz wszyscy noszą wielkie węże.
***
- Co ci to dało? Nadal cię ignoruje, a sądząc po twojej minie, nie był najmilszy. - usłyszała za sobą Rona. - Chodź z nami Hermiono. - pokazał drzwi do powozu, w którym siedziała Luna, Ginny, Dean i Seamus.
Westchnęła i ruszyła do nich, ale całą drogę milczała, gdy oni obgadywali Harrego. Zdziwiło ją tylko to, że zdawali się nie wiedzieć o zajściu w przedziale Slughorna.
- Nie zdziwiłbym się gdyby Sami-Wiecie-Komu, w końcu udało się go opętać. - powiedział nagle Ron. - W ministerstwie, tylko Dumbledore go przed tym uratował, a może przez wakacje Czarny Pan się do niego przebił. - zamilkł, gdy Hermiona wybuchła śmiechem.
- Wtedy zachowywałby się idealnie, by być idealnym szpiegiem. - chichotała. - Czemu im nie powiedziałaś Ginny? W przedziale Slughorna, gdy opowiadałam o moich rodzicach, Zabini rzucił jakimś komentarzem, na ich temat albo mojego pochodzenia, a Harry zareagował natychmiast. Nie dość, że ukarał Blaisa w obecności Slughorna, to zmusił go do przeprosin. Czy tak zachowuje się marionetka Voldemorta?
- Może chciał zdobyć twoje zaufanie. - odparowała Ginny.
-Wątpię, bo nikt poza Harrym, zdawał się nie usłyszeć, co powiedział Zabini. [. Dop. Od bety. Do Aut. Zmieniłam tą wypowiedź na bardziej logiczną. Z góry przepraszam, jeśli nie powinnam] - skłamała, ale nie musieli o tym wiedzieć, że Harry szukał takiej okazji. Zamierzała zadbać, choć odrobinę o jego reputację. Do tego widok min ludzi w powozie, dał jej niemałą satysfakcję.
Gdy pojazd zaczął zwalniać, popatrzyła na nich i dodała z żalem:
- Przez pięć lat Harry był naszym przyjacielem. Ja nie odrzucę tego, tylko dlatego, że się zmienił. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy, stracił jedyną osobę, która była jego prawdziwą rodziną. Był bity i torturowany psychicznie przez tych, którzy mieli się nim opiekować. - mówiła ze złością. -Harry może nie chcieć mojej pomocy, ale to nie znaczy, że mu jej nie zaoferuję. On robił tak wielokrotnie wobec nas wszystkich.
Wysiadła z powozu, gdy tylko ten się zatrzymał i ruszyła wściekła do Wielkiej Sali.
***
Harry tymczasem zajął miejsce przy brzegu stołu Gryfonów, by musieć siedzieć tylko obok jednej osoby. Nie zwracał uwagi na osoby wchodzące do Wielkiej Sali, pogrążając się w lekturze.
CZYTASZ
Mr. Harry Potter is a D.I.C.K
Fanfiction"Zaklęcie monitorujące ustawione przez madame Pomfrey zawyło i szybko ucichło, jednoznacznie potwierdzając zgon. Potter puścił sztylet i podniósł ręce w geście poddania się. - Naprawdę chciałem być tym, który go zabije. - Wyznał z mrocznym uśmiechem...