Rozdział 4

8.5K 499 61
                                    

Dziś pojawia się kolejne trzy rozdziały, jeśli drogi czytający, podoba ci się, to co pisze, zostaw po sobie ślad. Gwiazdka i/lub komentarze mile widziane.
Miłego czytania.

Rozdział 4

Wbrew temu co powiedział Lupinowi, zamierzał odrobinę poszlajać się po domu. Był pewny, że są tu pomieszczenia, które chciałby zbadać. Poza tym wygląd człowieka niewyspanego może sprzyjać. Ludzie pomyślą, że ma koszmary, albo, że jest rozkojarzony. O ile poprawił kondycje poprzez dobre odżywanie, to jeszcze wiele brakowało mu by uznał, że jest to sylwetka, jaką chciałby mieć. Będzie musiał pomyśleć o nauczycielu i może o jakimś typowo mugolskim trenerze, do dopracowania kondycji. Ale to dopiero, kiedy opanuje aportuję. Po tym jak przypadkiem wypowiedział do Stworka rozkaz, zabrania go natychmiast do nowej biblioteki, odkrył wielką prawdę. Skrzaty nie przejmowały się barierami magicznymi stawianymi przez czarodziejów. Skrzat wyjaśnił, że czarodziej może się tego nauczyć i dał mu książkę. Okazywało się, że magia skrzatów o ile prostsza w formie, to dawała wiele niesamowitych możliwości. Był w niemałym szoku, gdy odkrył, że to jedna z matron rodu Black tak dobrze zgłębiła i zbadała, skrzacią magię. Nawet ochronne czary goblinów, nie były przeszkodą dla skrzata, a przynajmniej nie wielką. Ludzkie bariery były niczym zasłona z pajęczyny. Już widział taniec śmierci, jaki na polu walki, objętym czarem anty-deportacyjnym wywołałaby armia skrzatów z nożami. Dlatego jednym z ważniejszych elementów jego planu, było zrekrutowanie Zgredka, który obecnie latał po całym świecie szukając wolnych skrzatów i takich, które mają dość niewoli. By je wykupić, albo przekupić, albo przekonać, by były na wezwanie Harrego. Czarny Pan zdziwi się, gdy jego czołowi czarodzieje, będą ginęli w swoich łóżkach. I żadna ochrona nie będzie skuteczna.
Obecnie Harry poszukiwał Sali treningowej. Dziś, co prawda nie zamierzał jej sprawdzać, ale odkąd Stworek o niej wspomniał pragnął ją zobaczyć. Po kilku minutach błąkania się pomiędzy pomieszczeniami znalazł właściwą ścianę.
- Otwórz się przed spadkobiercą rodu Blacków. - Powiedział, a ściana przed nim stała się lekko przezroczysta. Sekret polegał na magii krwi, oraz intencji dostania się do właściwego pomieszczenia. Jednym słowem, musiał wiedzieć, co chce otworzyć i być właściwą do tego osobą.

Zielonooki wszedł do pomieszczenia przez ścianę, za sobą zobaczył normalne drzwi. Przed nim natomiast, znajdowało się duże pomieszczenie. Mogło mieć z dwadzieścia metrów długości i z dziesięć szerokości. Oświetlone było, nie tak jak inne pomieszczenia, ale jasnymi lampami o zimnym białym świetle padającymi z wnęk ukrytych na suficie, prosto na podłogę.
Na tylnej ścianie znajdowało się coś podobnego do szklanej sześciennej klatki, kłębiły się w niej tumany dymu, czasem krwisto czerwonego, czasem zielonego.
Pod ścianami stały stojaki na różnego rodzaju broń białą oraz kilka szaf, w której pewnie były ubrania ochronne. Najdziwniejsza natomiast była widmowa postać siedząca przed klatką.
- Witaj. - Powiedział Potter zbliżając się do postaci. - Rozumiem, że jesteś związany z Blackami? - Zapytał.
- Jestem William Alexander Kostin Black, pierworodny wnuka założyciela rodu Blacków, a ty nie masz w sobie wiele naszej krwi. - Powiedziała postać wstając i prezentując doskonale zbudowane ciało. Nie miał koszuli, tylko luźne spodnie, przy których znajdowały się pokrowce na noże. Był bardzo podobny do Syriusza, przynajmniej, jeśli chodzi o rysy twarzy. Nie miał na twarzy, ani jednego włoska, czy to na głowie, czy szczęce, czy nawet brwiach.
- Nie, prababka mojego ojca, była półkrwi Blackiem. - Odpowiedział zbliżając się powoli do postaci i miał rację. Duch w pewnym momencie skoczył do przodu, a Harry odruchowo postawił tarczę.
Ostrze prześlizgało się po niej krzesząc iskry.
- Brawo. Wspaniały pokaz refleksu i magii bezróżdżkowej. - Pochwalił duch, odkładając nóż do pochwy i wznosząc ręce w pokojowym geście. - Obiecuję nie atakować cię więcej, chyba, że podczas oficjalnego treningu. -
- Jakim cudem twoje ostrza uderzyły o moją tarczę? - Spytał Harry, nie opuszczając tarczy.
- To dość skomplikowane. Moja dusza na moje życzenie został zamknięta w sposób uniemożliwiający mi śmieć, ale też jestem związany z tym pomieszczeniem. - Powiedział wracając na swoje wcześniejsze miejsce. - Moim życzeniem było, pozostać w siedzibie póki trwa ród Blacków i uczyć następne pokolenia. Nie jestem do końca żywy, ale też nie jestem martwy. Rozumiem, że zamierzasz skorzystać z szkolenia? -
- Czego możesz mnie nauczyć? - Odpowiedział Harry unikając na jakiś czas konieczności deklarowania się. Czuł, że w tej Sali trzeba uważać na słowa.
- Walki wręcz, nożami, mieczem. Popracować nad twoją magią bezróżdżkowa. Nie jestem natomiast ekspertem w magii umysłu, a nie miałem z kim ćwiczyć. -
- Czy jest możliwość, sprawdzenia twoich intencji? -
- Hmm... Możesz mnie zaszantażować. - Powiedział duch ponownie wstając i ruszając do jednego z regałów. - To jest miecz z kawałkiem mojej duszy. Jego zniszczenie mnie unicestwi. - Powiedział rzucając ostrzem tak, że wbiło się przed Harry. - Zbadaj je. Można je zniszczyć, za pomocą jadu bazyliszka, śmiertelnej pożogi, ognia Vestii. - Zamyślił się. - Choć podejrzewam, że nie masz dostępu do wielu tych rzeczy. - Dodał po chwili i sięgnął na półkę po kolejną broń, tym razem sztylet, który wyglądał, jak kompletu od miecza. Na pewno powstał w tym samym okresie i prawdopodobnie był wykonany przez tego samego mistrza. - To ostrze goblinów, które wchłonęło jad bazyliszka. Jak wiesz srebro goblinów, przyjmuje te rzeczy, które czynią je potężniejszym. - Także ta broń wylądowała przed Potterem.
- Stworku? - Wezwał skrzata. - Zabierz ten miecz i sztylet do biblioteki. Na razie się pożegnamy, ale wrócę. Jeśli to, co powiedziałeś jest prawdą, nie grozi ci śmierć z mojej ręki. - Ukłonił się w stronę jednego z pierwszych Blacków i wyszedł, ruszając do swojej sypialni.

Mr. Harry Potter is a D.I.C.KOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz