Rozdział 2
Harry trzymając dyrektora za rękę deportował się, z nim na środku jakiegoś placu. Zaraz dobył różdżki, odskoczył i wycelował w dyrektora.
- To nie jest Nora. - Stwierdził groźnie. - Co widziałem w zwierciadle w czasie mojego pierwszego roku? - Zażądał odpowiedzi.
- Twoja rodzinę. - Odpowiedział tamten wznosząc ręce w pokojowym geście. - Spokojnie, nie zdążyłem ci powiedzieć w domu twojego wujostwa. Chciałbym, byś pomógł mi przekonać mojego byłego kolegę, do powrotu z emerytury, do Hogwartu. - Wyjaśnił, wskazując ręką kierunek i ruszając.
Odpowiedz ta, nie do końca usatysfakcjonowała Pottera, bo nie opuścił różdżki.
- Zaryzykował pan profesorze. Ostatnio czuję się pewniejszy siebie, bardziej niż kiedykolwiek, więc na przyszłość, proszę mi nie robić, tego typu niespodzianek. - Powiedział opuszczając i chowając różdżkę do rękawa, po czym także ruszył. - Kim jest ten człowiek, czego uczy i jak mam pomóc? - Zapytał.
- Nie wiem, czy nadmiar informacji nie sprawi, że przedobrzymy ale dobrze. Nazywa się Horacy Sloughorn i uczył... - Nie dokończył, bo dom przed, którym się zatrzymał miał wyłamaną furtkę. - Różdżka w dłoń i trzymaj się blisko. - Polecił Harremu, który i bez tego dobył różdżki. Z kieszeni chłopca natychmiast wyskoczyła Helios i pomknęła do wnętrza, wyprzedzając czarodziejów.
Zwiedzili korytarz, w którym zastali obraz zniszczenia, ale gdy tylko weszli do salonu Harrego na chwilę zamurowało.
- Śmierciożercy? - Zapytał ściszonym głosem. - Może go zabrali, temu nie ma mrocznego znaku. -
- Nie sądzę Harry, myślę, że Horacy nadal tu jest. - Odpowiedział dotykając palcem krwi na ścianie, odwrócił się gdy usłyszał syk Pottera, a zaraz potem jęk swojego byłego kolegi.
- Dobrze, dobrze. Poddaje się. - Powiedział Horacy, zdejmując z siebie kamuflaż fotela. - Odwołaj węża. - Odpowiedzią był kolejny syk, a gad pokornie wsunął się w kieszeń chłopca.
- Wspaniale Harry. Rozumiem, że poleciłeś Helios odnaleźć żywego? - Powiedział ignorując otwarte oczy Slughorna.
- Tak, gdy powiedział pan, że tu będzie to wydawało się rozsądne. Ona widzi w ciemnościach, niemal jak w dzień, do tego jej węch jest niesamowity. No i chyba czuje magię, ale nie miałem okazji tego jeszcze sprawdzić. - Odwrócił się do gospodarza i wyciągną rękę. - Harry Potter, miło mi poznać. Tak bardzo nie chce pan wracać do Hogwartu? - Zapytał bezceremonialnie.
- Cóż, myślałem, że to ktoś inny. - Odpowiedział ściskając rękę, tak niezwykłego chłopca. - Horacy Sloughorn. - Przedstawił się. - Albusie pomożesz mi? - Powiedział machając dłonią w stronę ścian.
- Oczywiście. - Stanęli do siebie plecami, a Harry podziwiał coś, co zawsze sprawiało mu największą radość. Magia w użyciu codziennym, nie do walki, nie do wielkich rzeczy, ale właśnie tych prostych, zwyczajnych.
Kiedy dorośli czarodzieje skończyli, Sloughorn przywołał im po szklance miodu pitnego i zasiadając w wygodnym fotelu wskazał na inne miejsca.
- I tak nie wracam Albusie. - Powiedział nagle.
- Rozumiem, to było spotkanie ostatniej szansy. - Odpowiedział po chwili dyrektor. - Jednak dziś Hogwart daje niesamowite nowe możliwości. Sam bywam regularnie zaskakiwany. - Złożył ręce w piramidkę i Harry ponownie poczuł potrzebę, zapytania o ślady spalenia i pierścień, zwłaszcza po tym jak Sloughorn wytrzeszczył, na jego widok oczy. Co prawda na sekundę, ale Harremu udało sie to zarejestrować kątem oka. - Wybaczcie. - Powiedział dyrektor nagle wstając. - Muszę udać się do toalety. -
CZYTASZ
Mr. Harry Potter is a D.I.C.K
Fanfic"Zaklęcie monitorujące ustawione przez madame Pomfrey zawyło i szybko ucichło, jednoznacznie potwierdzając zgon. Potter puścił sztylet i podniósł ręce w geście poddania się. - Naprawdę chciałem być tym, który go zabije. - Wyznał z mrocznym uśmiechem...