Rozdział VIII

5.3K 293 11
                                    

Od wyprowadzki ojca nie minął tydzień, a matka już się musiała włóczyć po sądach... bez sensu, w ogóle całe moje życie jest bez sensu. Przez te wszystkie lata byłam oszukiwana i nie potrzebna... Byłam błędem życiowym... Mama jest spoko, w końcu ja jestem jej córką. Zauważyła to, że NIBY jestem coraz chudsza i bardziej mnie pilnuje jeśli chodzi o jedzenie. Na sam widok jedzenia chcę wymiotować, wciąż się karce za to że mam chwilę słabości. Ale jestem zdeterminowana i moim jedynym celem jest być chudą! W mojej wyszukiwarce pojawiają się coraz częściej filmiki z różnymi ćwiczeniami, ale i tak wolę mniej jeść. Tony nadal nie wie co usłyszałam od 'ojca' (sama nie wiem jak mam na tego człowieka mówić) i wolę żeby tak zostało. Nie jestem jeszcze gotowa na rozmawianie o tym. Na mojej ręce widnieje jeszcze więcej kresek. Jedna z bezradności, druga z nienawiści do siebie, trzecia od okropnego świata który mnie otacza... No trochę się tego uzbierało...ale muszę być silna... (Chyba mi się to nie udaje). Płacz to oznaka słabości a ja nie chcę być słaba... Często płaczę więc to kolejna rzecz która mi się nie udaje... Jestem do niczego! Po co w ogóle jeszcze żyję?! Boże po co mnie zesłałeś?! Jaki jest w tym wszystkim cel? Po co w ogóle płaczemy? Po co? Od płaczu nasze problemy się nie rozwiążą... Płacząc pokazujemy że jesteśmy ofiarami losu. Najlepiej nie okazywać uczuć, a przynajmniej nie przy wszystkich. Nie chodzę do szkoły, nie dałabym rady...
- Cholie wychodzę!- Otarłam szybko łzy (nie becz Cholie nie becz!)
- Gdzie?!
- Do pracy będę o 16.00! Obiad masz w lodówce! Pa!
No to dziś będę musiała jeszcze wyrzucić śmieci bo przeterminowany jogurt zmieszany z pulpetami to nie jest najpiękniejszy zapach świata...

Anoreksja-moja przyjaciółka ✔️ [w trakcie korekty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz