Rozdział VI

5.7K 324 14
                                    

-Czarno i biało, tak widzę swój świat...- Myślałam na głos, siedziałam w swoim pokoju na łóżku, a obok mnie leżała miarka. Dwa tygodnie ograniczam swoje posiłki do minimum... W brzuchu nic nie ruszyło... 4 cm... to nie wiele. Dalszych części ciała nie chcę nawet mierzyć... Za gruba! Ciągle za gruba! Dlaczego?! Za jakie grzechy!
Zawsze kiedy podchodzę do lustra widzę jakiegoś wieloryba...
- Cholie! Zejdź proszę na dół!- wolała mama. Ubrałam się w dresy (ten strój stał się moim wybawcą... nie muszę pokazywać swojej grubej dupy) i zeszłam na dół... Rodzice siedzieli. Mama na kanapie, a tata na krześle, ja usiadłam obok mamy.
- Kochanie musimy ci coś powiedzieć...- zaczęła mama, objęła mnie ręką- podjęliśmy z tatą decyzję...
- Chcemy się rozwieźć- wtrącił zniecierpliwiony ojciec
-C- co?- chrząknęłam cicho
- Jesteś już duża, powinnaś zrozumieć...
- Nigdy nie zrozumiem!- wyrwałam się spod uścisku mamy i pobiegłam do pokoju. Dlaczego? Co się stało? Wiem że się kłócili... ale... nie sądziłam...- W moje przemyślenia wdarł się dźwięk przychodzącego SMS- a
TONY: Hej! Jutro pod twoim blokiem?
JA: Tony mam problemy... nie pójdę do szkoły.
TONY: Dlaczego? Chcesz pogadać?
- Cholie przecież to twój najlepszy przyjaciel! Możesz mu powiedzieć wszystko! No już odpisuj!
JA: Tak dzisiaj o 16?
TONY: Przyjadę do Ciebie

*
W domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
- Hej...- powiedziałam bez entuzjazmu
- No to mów co się stało?! Jesteś w ciąży z tym cwelem?!
Naprawdę aż tak po mnie to widać?
- Nie nie jestem w żadne ciąży!-trochę mnie to dotknęło- Ale wejdź...
Zaprosiłam go do środka, dopiero teraz spostrzegłam, że przyniósł dwa małe pudełka z chińszczyzną.
- Twoich rodziców nie ma?
- Pojechali załatwić pare spraw związanych z... ich- przełknęłam głośno ślinę- rozwodem
- Co? Twoi rodzice się rozwodzą?
- Taaaaa...
- I to jest ten problem?
- No...
- Wiesz, oczywiście że ci współczuję ale ja miałem 7 lat gdy ojciec od nas odszedł...
- Wiem że to może nie być dla ciebie nic wielkiego... ale razem z rodzicami przeżyłam tyle wspaniałych chwil...
- Zobaczysz przyzwyczaisz się
- Chodzi mi o to że nie wiem dlaczego się rozeszli... Skont ta decyzja...
- To już jest ich sprawa- Bąkną Tony przełykając łapczywie kęs chińszczyzny. Przysmak Toniego jadaliśmy zawsze razem, wiem że mogę zrobić mu przykrość ale nie mam ochoty tego jeść. Ocieka to tłuszczem... i w dodatku nie chcę się spaść jeszcze bardziej...
- Zjesz trochę?- podał mi białe pudełko
- Nie dzięki... nie mam ochoty...
- Ale jesz coś w ogóle?
- Taaaaa...
- To weź jedno pudełko na później- Nic nie powiedziałam tylko położyłam 'danie' na stole.
Z Tonym jeszcze przez chwilę gadałam, ale później musiał już iść, pożegnaliśmy się.
*
Minęła godzina od wyjścia Toniego z domu, a ja czuję wielką pustkę... W końcu nie wytrzymałam... Łzy zaczęły mi spływać po policzkach... Ta pustka była nie do wypełnienia... Płakałam, płakałam tak bardzo że nie dawałam rady musiałam odetchnąć.

Anoreksja-moja przyjaciółka ✔️ [w trakcie korekty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz