2.Kompromitacja

308 24 1
                                    

     - Puść tę dziewczynę, Dymitrze - rzuciła na powitanie patrząc znacząco na chłopaka.

  Z grymasem niezadowolenia zrobił to co zażądała wyrafinowana kobieta wystrojona w za dużą szarą, męską bluzę i czarne dresy. Spojrzała na mnie zmęczonymi życiem oczami splatając ogniste włosy w koński ogon. Zdecydowanie jest to najpiękniejsza kobieta na świecie.  

  Zwróciłam oczy z powrotem na Dymitra i dopiero z tak bliska dostrzegłam piegi pod lekko skośnymi oczami i dokonałam niezwykłego spostrzeżenia - przynajmniej raz miał złamany nos!  A gęsta grzywka ma na celu przysłonięcie jakiegoś dziwnego czarnego zygzaka. Z trudem opanowałam chęć sprawdzenia co to takiego. W zamian uśmiechnęłam się triumfalnie, aby go jeszcze bardziej rozzłościć. Staję się po prostu chamska.

    Zrewanżował mi się, gdy kobieta odwróciła się, by zamknąć drewniane drzwi, przejechał palcem po swojej szyi z paskudnym uśmiechem gapiąc się na mnie. Zapewne chciał mnie zdenerwować albo urazić, ale ja jedynie zmarszczyłam zdegustowana brwi i włożyłam w ścianę rękę. Poruszyłam brwiami rozbawiona.

- Dymitrze - westchnęła zmęczona kobieta.

  Tym razem postąpił okropnie łapiąc mnie za nadgarstek i ciągnąc na korytarz (oczywiście wleciałam w ścianę, co za nikczemność!). Miałam cichą nadzieję, że tam mnie puści, aby przeprosić swoją mamę, lecz on zastopował dopiero na pokładzie przy barierce. Zdołałam wychwycić pojedyncze słowa pozostawionej kobiety - powiedziała, że dziewczynki są na basenie.

Och! Zapomniałam powiedzieć, dlaczego zastopował, otóż nie poinformowałam go, iż na jego drodze jest zwój liny, lecz po co skoro on idzie napuszony jak paw? W zasadzie zastanawiałam się czy mu o tym powiedzieć, ale ostatecznie postanowiłam milczeć, w końcu nie prosiłam się o jego zacne towarzystwo. Jeśli miałabym decydować czy spędzić czas z nim czy samotnie, po stokroć wybrałabym to drugie.

W każdym bądź razie Ciocia Tola pozwoliła marynarzom włączyć radio. W głośnikach zabrzmiały słowa "lecę, bo chcę" kiedy on leciał na spotkanie wyszorowanej, lśniącej drewnianej podłodze. Kiedy ostatecznie runął z głośnym łomotem na moich ustach tańczył półuśmiech, dodatkowo w gardle ściskało mnie ze śmiechu. Szczególnie komiczne było to, iż po pierwsze wyślizgnęłam mu się z rąk, po drugie wypiął tyłek do tyłu unosząc się na klęczki na łokciach. Kraciasta koszula napięła mu się na plecach, gdy przeklinał siarczyście zapewne mając nadzieję, że mu ktoś pomorze. Tylko kto pomorze przeklinającemu, wypiętemu i wściekłemu młodemu mężczyźnie? Na pewno nie ja.

Przykucnęłam wygładzając niebieską tunikę i chwyciłam się pod boki.

- Seksownie upadłeś, wiesz? - zapytałam chichocząc.

- No wiem - odparł przygładzając grzywkę - w końcu jestem seksowny. Cieszę się, że zauważyłaś, duszku - spurpurowiałam z oburzenia. - I jeszcze się czerwienisz!

- Jesteś bezczelny - prychnęłam. Chciałam się podnieść, lecz on złapał mnie za kolano chcąc podnieść swój ciężki tyłek. Ku mojemu i jego zdziwieniu upadłam na podłogę. Zabolało.

  Zamrugałam uderzając w pokład dłonią nie mogąc wyjść z zadumy. Pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna poczułam grunt pod nogami i pupą (przede wszystkim). Chociaż duchy nie mogą dotykać podłogi i ścian! Przerażona i zlękniona z powodu tego niespodziewanego kontaktu zaczęłam czuć duszność. (Byłam przyzwyczajona przechodzić przez ściany, przyzwyczaiłam się być duchem, a tu nagle dotykam ziemi!) Więc jak...? Mój wzrok padł na zbielałego ze zgrozy Dymitra, który pośpiesznie spróbował dźwignąć się z podłogi i oddalić się. Czyżby potrafił mnie z powrotem przywrócić do życia? Czy ja tego właśnie chcę?

Miłość i SofiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz