11. Zakończenie?

202 26 6
                                    

   Spojrzałam na swoje dzieło okiem specjalisty, starałam się dostrzec jego wady, lecz na szczęście żadnej nie znalazłam. Zadowolona podałam dziergany na drutach ciepły, kolorowy, z wymyślnymi wzorami szalik pracodawczyni, która z uznaniem pokonała głowa.

- Jak dobrze, że dwa lata temu przygarnęłam cię - rzekła gładząc szal. - Dzięki waszym pomysłom staliśmy się wspaniała, przynoszącą zyski firmą - poklepała Florę i odeszła.

   Uśmiechnęłam się do przyjaciółki, która odwzajemniła się tym samym. Następnie podrapała się po szarych włosach całkowicie rozwalając swoją wymyśloną fryzurę. Zachowywała się w ten sposób jedynie w tedy kiedy się denerwowała.

- Coś się stało? - zapytałam dostrzegając jej drżące dłonie oraz zamyślone oczy. - Floro! - nagle mnie olśniło - Oświadczył ci się?! Czemu mi nic nie mówiłaś?!

   Dwudziestolatka zarumienia się wzruszając skromnie ramionami. Podekscytowana objęłam ją trajkocząc o tym czy wie gdzie się pobiorą, kiedy, błagałam aby przydzieliła mi pracę nad szyciem sukni i wiele, wiele innych. Wyrzucałam słowa niczym karabin maszynowy. Czym mogę się poszczycić.

- Sofio, dość! Jeszcze nawet się nie zdecydowałam! - przerwała mi.

   Florę poznałam tuż po tym jak szefowa mnie przyjęła do swojego zakładu szewskiego. W tedy była tajemniczą, zamkniętą w sobie romantyczką, ale wystarczyła masa cierpliwości, by się otworzyła. Okazała się wspaniała, lekko zwariowaną szarowłosą i żółtooką przyjaciółką z mnóstwem zalet. Może jedynie jej ekstrawagancki strój, mógł odpychać, lecz nie odstręczać.

- Co? - zapytałam cicho z szokiem w oczach. - Przecież... Julek ciebie kocha, a ty jego więc nad czym tu chcesz się zastanawiać? To ideał! Ma stałą pracę na lądzie, dobrze zarabia i jest w stanie uszczęśliwić cię samym istnieniem... - mówiąc to wszystko na jednym wdechu, byłam zmuszona, aby przerwać i nabrać powietrza w płuca. 

- Wiem, ale to decyzja na całe życie - westchnęła. - Co... Co byś zrobiła na moim miejscu? - spojrzała na mnie żółtymi, pełnymi ufności oczyma.

- Ja? - spytałam głucho. Mój wzrok pominął w bok i ponownie usłyszałam jakiś głos: miły, łagodny, ciepły, przyprawiający mnie o duszności. - Cóż to nie moja decyzja, ale choćby był biedny i bezrobotny, ale mnie kochał to zgodziłabym się. Najwyżej żylibyśmy z moich zarobków.

- Zakochałaś się w kimś? - zaciekawiła się.

   Zachichotałam nerwowo. Co by tu odpowiedzieć?!

- Mam dziwne wrażenie, że tak. Choć nie jestem pewna w kim - mruknęłam pod nosem.

- Dziewczątka! - gdy w pracowni rozległ się głos właścicielki błyskawicznie urwałyśmy rozmowę. - Koniec pogaduszek, do pracy.

   Potulnie siadłyśmy na swoich stanowiskach: ja przy ogromnym białym stole z poukładanymi narzędziami pracy. Jedynie materiały do ciuchów były rozwalone na nim oraz na innych stołach przy limonkowych ścianach. Każde z czterech okien dostarczała wystarczająco światła, bym bez problemu szyła, dziergała czy robiła na drutach, a w ostateczności szyła na maszynie.

  Natomiast Flora projektowała oraz ewentualnie szkicowała stroje pod okiem klientów. Czasami woleli zdać się na nasz gust, przynajmniej od kiedy zaczęłam tu pracować. Choć zdarzały się damusie, które pragnęły jedynie prezentować się w strojach własnego pomysłu.

- Co teraz? - zapytałam łapiąc instynktownie igłę.

- Twoje ulubione - powiedziała z chytrym uśmieszkiem.

Miłość i SofiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz