4. Mocne wejście

212 21 0
                                    

        Sofia

  - Policzę do dziesięciu i się uspokoję - przymknęłam oczy machając panicznie rękoma w różne strony dla uspokojenia się, rzecz jasna.

- Po co panikujesz, to nic strasznego - Milo złapała się za mostek nosa rozgniewana moim zachowaniem. Pokręciła głową wprawiając w ruch rude pukle.

  W przeciwieństwie do siostry, Eliza, która czytała jakieś wielkie tomisko będąc głuchą na wszystko inne. Siedziała w salonie razem z nami pochylona nad drobnymi literkami. Słychać było jak pociąga nosem lub chichocze w trakcie rozwinięcia akcji. Krótkie, rude włosy opadły jej na twarz tworząc kurtynę przysłaniającą, drobną twarzyczkę dziewczynki zbyt przejętej losami fikcyjnych bohaterów niż moim problemem. Nie żeby szycie było wielkim problemem, po prosu trwożyłam się tej małej, ostrej igły mogącej wbić się praktycznie we wszystko. Po za tym widziałam kiedyś jak moja ciotka szyła i choć wbijała igły we własne ciało, nadal szyła.

- To tylko nauka szycia - kontynuowała nastolatka. - Uwierz mi zawsze się przydaje, tak samo jak dzierganie na drutach, gdyż każdy sposób na szybki zarobek jest dobry.

   Dały mi tydzień wolnego, bym sama doszła do siebie z powodu Dymitra (jakby jego słowa zdołały mnie zrujnować!), ale oczywiście odwiedzałam je. Nie żebym dramatyzowała przez ich brata, jedynie dla swojego i jego bezpieczeństwa unikałam spotkań z jegomościem. Być może także, dlatego że zaczął się dziwnie... Hm.... podejrzanie zachowywać. Aż ciarki przechodzą mi po plecach z przestrachu do czego też ten człowiek zmierza, bo - jestem tego pewna - wynikną z tego same kłopoty.

  Zdawał się śledzić każdy mój ruch jak również wypowiedziane przeze mnie słowa. To przerażające, kto z taką szczególnością słuchałby mojego zdania? Nawet widział jak zwerbowałam pączka do własnych niecnych zamiarów - czyli do sprawdzenia czy potrafię już dotykać jedzenia.

  Z dziwnym, nieprzesadzanym lękiem zerknęłam na stół i wyłożone włóczki, igły, druty oraz nitki - innymi słowy przyrządy do szycia. Dość szybko moje nowe koleżanki dojdą do wniosku, że jestem w tej dziedzinie beznadziejna. Moim jedynym talentem jest gra na różnorakich instrumentach z dawnych epok, jak i dzisiejszych. Ktoś kiedyś to mówił, że mam do tego stworzone palce. Z łataniem czegokolwiek albo przyszywaniem, mimo cudownych, smukłych palców zawsze miałam kłopoty. Zdarzało mi się że przyszywałam coś na odwrót, szwy się wypruwały (głównie przez to że zapominałam związać nitki) lub zwyczajnie kułam się w opuszki palców tudzież wbijałam sobie igłę w skórę (nieprzyjemne uczucie. Brry!).

  Poczułam wstyd do swoich marnych umiejętności w tej dziedzinie. Jednak miała rację, jakoś będę musiała zarabiać, żeby znaleźć dach nad głową czy też zdobyć jedzenie.

- Jesteś gotowa? - zapytała Milo przyglądając się uważnie mojej twarzy jakbym coś na niej miała czy też mogła w niej czytać jak w otwartej książce.

  Nie.

- Tak - odparłam zmuszając się do uśmiechu.

 Raz kozie śmierć - rzekłam do siebie rozgrzewając ręce. Z lekkimi trudnościami złapałam śmiercionośną broń - igłę - ciesząc się jednocześnie, że w takiej postaci jaką mam raczej się na nią nie nadzieję. Podziękowałam dziewczynie za nałożenie fioletowej nitki i z miną znawcy pochyliłam się nad kawałkiem czarnej tkaniny, którą Milo kazała obszyć.

 Jak to zawsze bywa, za wcześnie się ucieszyłam. Już po minucie igła wbiła mi się w serdeczny palec lewej dłoni. Milo była wstrząśnięta i zafascynowana jednocześnie, ja zaś wstrząśnięta jej wstrząśnięciem oraz zafascynowaniem. Czerwona na twarzy wyjęłam igłę... i krzyknęłam panicznie machając dłonią. Właściwym pytaniem byłoby, dlaczego to zrobiłam? Jedyną odpowiedzią byłoby brak krwi. Wiem, to dziwne i w ogóle, ale zaskoczył mnie jej nieobecnością Znaczy powinnam domyślić się że - w sumie jest to logiczne - jeszcze dużo czasu aż w końcu ponownie stanę się człowiekiem. Mimo to czasem zachowuję się jak histeryczka.

Miłość i SofiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz