8. Utopia

135 18 0
                                    

      Sofia

     W kościach od początku dnia czułam, że dziś stanie się coś strasznego. Mimo to poszłam na szycie do dziewczyn, a potem łaziłam po statku szukając przyczyny lęku, mimo to dostrzegłam tylko z daleka formującą się mgłę. Prócz tego znalazłam przegrywającego w bójce Dymitra w szarych dżinsach i białej bluzce. Ten, z którym się bił był przynajmniej dwa razy większy i silniejszy (po za tym miał na sobie wojskowy, niebieski mundur rekruta)  więc stanęłam przy ścianie z założonymi rękami i wykrzywioną zrezygnowaniem twarzą. I czekałam aż jego niebieskie oczy natrafią na mnie. Prawdopodobnie to właśnie przeze mnie koleś walnął go w łydkę tak mocno, że usłyszałam paskudny trzask. Dymitr padł na ziemię z bolesnym krzykiem. Zszokowana stałam wpatrując się w lewą nogę chłopaka.

- Następnym razem urwę ci głowę, błaźnie - syknął mięśniak na odchodnym.

  Rzuciłam się w stronę chłopaka i opadłam przed nim na kolana.

- Od razu mówię, że absolutnie nie wiem co robić - wyrzuciłam z siebie spoglądając na jego przystojną twarz. - Mam kogoś...?

- Nie! - syknął - Trzeba jedynie wepchnąć kość na miejsce, a same się złączą.

  Poczułam podchodzącą do gardła żółć przez jego lakoniczne instrukcje. Wzdrygnęłam się z trudem przełykając ślinę. Co za obrzydliwość!

- Dobra, nie ruszaj się! - pośpiesznie powiedziałam opierając jego plecy o ścianę. Rozglądałam się za jakąkolwiek pomocą, ale ludzie mijali Dymitra wpatrując się bezmyślnie przed siebie więc albo podchodząca do statku mgła zaćmiła ich człowieczeństwo albo ignorowali rannego.

- Ciekawe jak?! Mam złamaną nogę, idiotko!

- Przestań się wydzierać, bo pomyślą żeś chory na umyśle - wcale bym się nie zdziwiła, gdyby to była prawda - dodałam w myślach szukając idealnego rozwiązania tej trudnej sytuacji.

   Rzucił mi potępiające spojrzenie przepełnione bólem. Nagle przypomniała mi się ciocia Tola, która jako nastolatka potrafiła z zimną krwią sama opatrywała i pielęgnowała wycieczkowiczów z różnymi urazami.

Pośpiesznie przeniknęłam przez ściany w poszukiwaniu cioci. Bałam się, że jeśli zwolnię Dymitr zacznie histeryzować lub spanikuje kiedy się spóźnię. Wolałam nie wyobrażać sobie ani bólu jaki odczuwa ani przerażonych spojrzeń Milo i Elizy kiedy się dowiedzą.

  Zwolniłam, jednak widząc bezmyślne uśmiechy na twarzach tych, którzy wyszli z mgły. Coś tam do siebie mamrotali, patrząc mętnym, rozmarzonym wzrokiem w przestrzeń. Wydawali się być w swoim świecie, ale tylko ci którzy weszli w mgłę. Ta z kolei wyglądała dość dziwacznie, ponieważ jej barwa była złota zamiast biała. Sama z siebie przyciągała wczasowiczów.

  Przerażona do granic możliwości rzuciłam się biegiem aż wpadłam do kajuty kapitana. Rozglądając się panicznie dostrzegłam Tolę, akurat stała przy oknie wyglądając przez nie.

- Ciociu? Ciociu! - potrząsnęłam nią poszukując Willa wzrokiem, jeszcze tego mi brakowało, żeby ten wykorzystał poszkodowanego.

- Coś się stało? - zapytała wygładzając dłońmi swoją kremową, kwiecistą, babciną suknię. Ostatnie promienie słońca odbiły się od jej rubinowego naszyjnika kłując mnie w oczy.

- Uff... - zalała mnie fala ulgi - Ten błazen Dymitr złamał sobie nogę z pomocą jakiegoś siłacza. - wyznałam, po czym z siłą dodałam - Trzeba mu pomóc.

  Na jej pomarszczonej twarzy zalśniło zdumienie. Pogładziła mnie po policzku, przez co się wzdrygnęłam - od dawna mnie nie mogła chwycić, a teraz zachowała się jak dobra babcia musząca czegoś wnuczce odmówić.

Miłość i SofiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz