Chyba najistotniejszym plusem jest to iż włosy nie psują się podczas wiania wiatru, biegów czy przenikania przez ściany. To jest czadowe! Gdybym musiała jeszcze się z nimi użerać to prawdopodobnie umarłabym ponownie, gdyż na promie cały czas wieje, a kobiety z długimi, finezyjnie zaplatanymi lub utapirowanymi włosami wolą chować się w dusznych pomieszczeniach. Ja, jednak kocham przesiadywać na zewnątrz albo tak jak teraz "biec" kilkanaście centymetrów nad ziemią i przenikać przez ściany, aby dostać się do cioci Toli z najnowszą nowiną, która (jestem tego pewna) powali na kolana Willa. W związku z tym prułam przez kabiny mieszkalne dla pasażerów i pracowników, którzy mnie nie dostrzegali (jak zawsze). Słyszałam kłótnie, które zapewne zasmuciłyby mnie gdybym miała czas ich posłuchać albo dostrzegałam zakochanych całujących się na korytarzach - ich widok był z kolei słodki.
Potrząsnęłam głową dalej biegnąc, nie czas na marzenia choć z drugiej strony... Muszę zobaczyć tę minę Willa! Coś czuję że będzie bezcenna. Szkoda tylko że nie umiem obsługiwać aparatu albo przynajmniej go dotknąć.
- Nie uwierzysz! - krzyknęłam, gwałtownie hamując w apartamencie kapitana.
- Co znowu się zakochałaś? - Will przerzucił kartkę nie przerywając czytania. Wydawał się znużony jak zawsze. Do czego po kilkunastu latach można przywyknąć.
- Co? - chwila na zrozumienie co się do mnie mówi - Nie! Przyszli nowi, była tam taka dziewczynka i... - gestykulowałam żywo z roziskrzonymi oczami, rzucając w przestrzeń hasła - uważaj, widziała mnie! - poruszyłam znacząco brwiami.
- Sofio - westchnął łapiąc się widmowymi palcami za mostek nosa - dzieci nas widzą - spojrzał na mnie zirytowany moim entuzjazmem. Zmarkotniałam.
Miałam ochotę krzyknąć: "ty stary zgredzie!" ale się powstrzymałam. Przez te lata powinnam była przyzwyczaić się do jego denerwującego charakteru. Jednak ciężko przywyknąć do czegoś co przypomina ludzi z mojej epoki kiedy to każdy był zmęczony życiem. Aż do przesady.
- Ale ona mnie - powiedziałam na wdechu - d o t k n ę ł a.
Chłopak zachował się zupełnie tak jak ludzie oblani z zaskoczenia zimną wodą. Wiszący do tej pory nad obitym jedwabiem krzesłem Will odrzucił książkę wbijając we mnie spojrzenie różowych ślepi. Tak do tego również można przywyknąć o ile znosi się spojrzenia zdegustowanych zachowaniem uczniów, nauczycieli.
- Co?! - zapytał schrypniętym głosem. Zawsze kiedy dowiadywał się czegoś intrygującego, coś dziwnego działo się z głosem chłopaka.
- W takim razie po raz pierwszy od tysiąca lat odważyli się wejść na wycieczkowiec. To Widząca - ciocia Tola wyłoniła się z sypialni w swoim odwiecznym czarno- brązowym kropiastym szlafroku z kokiem szarych włosów na głowie. Ona żyła, ja i Will nie.
Ciocia Tola w wieku dwudziestu paru lat odziedziczyła po dziadku prom wycieczkowy, który do dziś dnia działa jak dobrze naoliwiona maszyna, którą w sumie jest (a minęło już trzydzieści lat od przejęcia). Kobieta oddała się pracy bezgranicznie ulepszając prom, poprawiając wiele szczegółów i uważając wychodzenie za mąż za zbytek. Dlatego też nadal jest panną, wychowującą swojego bratanka i bratanicę, którzy stracili rodziców w jakimś wypadku, podejrzanym wypadku.
Starzała się zadziwiająco szybko. Jej dotąd gładka, brązowawa twarz została przyprószona zmarszczkami, szare oczy ukazywały wiek, doświadczenie i mądrość. Zazwyczaj jest to miła osoba chodząca w kolorowych, kwiecistych sukienkach, no chyba że jest w złym humorze - w tedy ubiera się w wściekle czerwonych kreacjach alarmujących innych, aby omijali ją szerokim łukiem. Tak mi się wydaje, iż jej bratanek idzie w ślady Toli - tyle że nie zakłada kiecek i jego alarmującym kolorem jest czarny (wygląda w nim jak chodzący trup). Dobrana parka.
CZYTASZ
Miłość i Sofia
RomanceWiecie może jak to jest być duchem? Ja wiem i chętnie opowiem Wam o plusach i minusach, zostania po śmierci na ziemi, a konkretnie na promie na planecie Konstuncji. Tym bardziej, że nieoczekiwanie dostaję drugą szansę na powrót do życia. Jednak co s...