Przebiegłam pół miasta, powiedziałam dzień dobry kilku osobom, a nawet uśmiechnęłam się do pewnej staruszki. Dotarłam na most rozciągający się nad rwącym potokiem. Oparłam się o barierkę i zamknęłam oczy. Wyłączyłam muzykę. Wyłączyłam siebie. Pogrążyłam się we własnych myślach. Słyszałam szum wody. W tamtym momencie, to on był moją muzyką. Byłam szczęśliwa i nieszczęśliwa jednocześnie. Spokojna, choć mój umysł ogarniał niepokój. Obecna, ale oddalona kilometry od miejsca w którym przebywałam. I choć czułam nieskazitelny ład, to byłam jednym wielkim chaosem. I wtedy stało się coś, co później miało odmienić moje życie, choć wtedy jeszcze nie miałam o tym pojęcia. Bo jak człowiek ma przewidzieć coś, co jeszcze nie nadeszło?
- Jak tak czasem patrzę – odezwał się cicho chłopak – to miałbym ochotę skoczyć.
Drgnęłam i uniosłam ku niemu głowę. I już nic z zamyślania, już znowu ten sam, leciutko drwiący dystans.
- Kim jesteś? – zapytałam go, również bardzo cichym głosem.
Spojrzał mi prosto w oczy. I właśnie wtedy, w ten chłodny, letni poranek ujrzałam najsmutniejsze oczy, jakie kiedykolwiek przyszło mi zobaczyć. Były błękitne jak niebo. „Niebo przeszyte błyskawicą – pomyślałam. - Przeszyte bólem, cierpieniem, smutkiem i żalem".
- Niall – odpowiedział po chwili. - Jestem inteligentnym, utalentowanym człowiekiem. A przynajmniej tak o mnie mówią. Ja w to nie wierzę.
- Czyli nie uważasz się za dobrego człowieka? – powiedziałam starając się odwrócić wzrok od jego pięknych oczu.
- Nie. To znaczy nie do końca. Mam wiele twarzy. Nie wiem, która z nich jest prawdziwa – spojrzał w bliżej nieokreślony punkt, gdzieś w oddali. - I chyba nigdy się tego nie dowiem.
- Wiesz co? - odpowiedziałam po jakimś czasie. - Myślę, że czasem, by dowiedzieć się kim tak naprawdę jesteśmy potrzebujemy czasu, a czasem drugiej osoby – Spojrzałam na niego, ale on wlepił wzrok w niebo. - Niebo. Jest jak człowiek. Raz pogodne – człowiek szczęśliwy. Raz deszczowe - człowiek smutny. Raz zachmurzone, a szczęście człowieka przykryte jakimś skomplikowanym biegiem spraw. Ale – widzisz - to wszystko składa się w jedną, logiczną całość. Wszystko sprawia, że mówimy niebo, wszystko to sprawia, że mówimy człowiek. Gdybyśmy nie mieli tak wielu twarzy nie bylibyśmy całością, a jej częścią. Tylko małym odłamkiem całego nieba. Jedną kroplą z całej rzeki. Jednym jedynym liściem z całego rozłożystego drzewa. Rozumiesz?
Nasze spojrzenia się spotkały. Jego oczy nie wyrażały teraz żadnych uczuć. Jakby założył maskę, ale mogłam przysiąc na wszystko, że jego usta delikatnie drgnęły. Jakby chciał się uśmiechnąć, ale nie bardzo wiedział jak.
- Dziękuję– wyszeptał. Włożył ręce do kieszeni spodni i jeszcze chwilę patrzył w niebo,po czym odszedł i jakby rozpłynął się w powietrzu.
Od tamtego momentu, choć minęło już dużo czasu, w moich snach bardzo często napotkam te niebieskie, smutne oczy, lecz one, jak i ich właściciel wydają się być fikcją. Wymysłem mojej wyobraźni. Codziennie budzę się z nadzieją na ponowne spotkanie tamtego chłopaka.
Kolejny dzień, kolejna nadzieja i kolejny zawód.
