Kocham patrzeć w niebo - wyobrażać sobie, że jest to kartka papieru i bazgrać po niej moimi wyimaginowanymi kredkami.
Kocham czytać książki, czuć ich zapach i delikatną strukturę kartek.
Kocham wdychać zimne powietrze, pozwalając, aby kłuło moje płuca.
Kocham rozmowy z moją siostrą. Te zwykłe. Te o wszystkim, i o niczym.
Kocham patrzeć na samoloty latające po niebie i wyobrażać sobie dokąd lecą ludzie znajdujący się w nich.
Kocham zapach unoszący się w powietrzu po ulewie.
Kocham patrzeć na krople deszczu spływające po szybie i zastanawiać się, która z nich będzie najszybciej na dole.
Kocham wstawać wcześnie rano, kiedy inni śpią, a powietrze jest rześkie.
Kocham patrzeć w gwiazdy. Kiedyś M. przywiózł ze sobą teleskop, bo tu jest lepsza przejrzystość powietrza, niż w Krakowie, w którym mieszka. To było coś.
Kocham jeździć na rolkach z Paulą i gadać. O wszystkim, i niczym.
Kocham słuchać opowieści mojego taty. Tych z młodzieńczych lat. Zazdroszczę mu. Te kolonie i wymykanie się na prywatki. Te momenty gdy był kilometry od domu i auto nawaliło. Te wakacje u dziadków i spanie na sianie. Te wycieczki w przyczepie auta. Te ogniska i granie na gitarach. Czymże jest to, co mamy teraz, w porównaniu z tym, co było wtedy?
Kocham oglądać stare zdjęcia rodziców. Z podróży. Z wesela. Z wojska.
Kocham, jak ktoś opowiada o swojej pasji z takim charakterystycznym błyskiem w oku.
Kocham słuchać czyjejś gry na pianinie. Najlepiej mojej siostry.
Kocham długie spacery. Ale nie te w środku dnia, gdzie wszędzie jest pełno wszystkich. Nie. Te wieczorne, gdy słońce już zachodzi, a na ramionach jest gęsia skórka.
Kocham deszcz. I spacery w deszczu, o.
Kocham leniwe poranki. Ba, dni! Kiedy mogę wszystko – nic nie muszę.
Kocham oglądać spektakle w teatrze. Aktorów, którzy tak idealnie, nienagannie odgrywają swoje role.
Kocham patrzeć na morze tuż przed burzą. Wtedy wydaje się, jakby niebo zlewało się z niespokojną taflą wody. Wtedy nie ma czegoś takiego, jak horyzont.
Kocham nie spać całą noc i iść spać, gdy słońce już wschodzi.
Kocham siedzieć na parapecie przy otwartym oknie oglądać świat skąpany w barwach zachodzącego słońca. Mam wtedy wrażenie, jakby jego promienie ze zdwojoną siłą trafiały do mojego serca wywołując ciepło.
Kocham spacery wzdłuż morza. Najlepiej nocą. Najlepiej samotnie.
Kocham robić listy rzeczy do zrobienia i skreślać wszystko to, co już zrobiłam.
Kocham ciszę, bo ją znacznie trudniej osiągnąć niż hałas – on jest wszystkim.
Kocham leżeć z zamkniętymi oczami i wyobrażać sobie wszystko. Lub cokolwiek.
Kocham zamykać oczy i wsłuchiwać się w dźwięki natury – śpiew ptaków, szum morza, szelest liści.
Kocham patrzeć na bezkres morza.
Kocham robić zdjęcia – to tak, jakby zatrzymać czas.
Kocham patrzeć na wszystko z góry. Nie chodzi o to, by zadzierać nosa. Po prostu patrzeć z pewnej wysokości, z dystansu. Wtedy wszystko wydaje się być lepsze.
Kocham ten stan, gdy tak silnie zagłębię się w lekturze, że nie kontaktuję z rzeczywistością.
Kocham patrzeć na burzę. Kiedy ja siedzę w suchym i bezpiecznym domu, a ludzie próbują uciec przed błyskawicami. Kiedyś bałam się burzy. Ale po prostu ją pokochałam.
Kocham grać na gitarze. Tak długo, aż na palcach nie zrobią się odciski, a moja ręka nie boli jak cholera.
Kocham pływać. Wtedy czuję wolność.
Kocham duże wysokości. Wtedy czuję spokój.
Kocham życie. Wtedy czuję nieskończoność.