Obudziłam się nagle z powodu suchości w gardle. Wstałam, po czym założyłam skarpetki w panterkę. Miałam nadzieję, że teraz w kuchni nikogo nie ma bo byłam w samych majtkach i koszulce na ramiączka. Powoli otworzyłam drzwi ciesząc się, że nie zaskrzypiały. Wolno zeszłam po schodach nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Jednak ku mojemu zdziwieniu w salonie usłyszałam przyciszone głosy chłopaków.
- Wiesz Harry będzie bardzo trudno.
-Nie masz wyjścia. Musisz się starać ale nie narzucać. Wiesz ostatnio chciał ją zgwałcić ojciec, może ją to odtrącać.
-Dla Hope wszystko.
-Nie zapominaj o tym kolesiu z dyskoteki. Może stwarzać zagrożenie.
-Racja. Dzięki za pomoc.
-Nie ma sprawy brachu.
Uciekłam szybciutko do kuchni, nie chcąc być przyłapana. Hazza poszedł do pokoju moich rodziców, Jack wrócił do domu, a ja usiadłam na krześle zastanawiając się w co kurwa jestem wmieszana.
Chcą mnie zabić czy co? Shawn stwarza zagrożenie? Czy chłopaki są w jakimś jebanym gangu?
Wolałam trochę poszpiegować i podpytać, a nie stawiać wnioski. Dlatego też napiłam się wody i poszłam spać.
¿?¿?¿?¿?¿?¿?¿?¿?¿?¿?¿?¿?¿?¿?
Bzzz, bzz
Obudził mnie dźwięk dzwonka. Niechętnie wstałam i zeszłam na śniadanie. Już na korytarzu czułam zapach gofrów. Tak, tak Harold umie gotować i wychodzi mu to świetnie.
-Hazza, ty moja klucho, troszczysz się o mnie!- Wykrzyknęłam strasząc go przy tym , bo zupełnie się mnie nie spodziewał, ale co tam, to jego problem.
-Widzisz, w miłość Harrego nie warto wątpić. - Zaśmiał się i już chwilę potem siedzieliśmy przy stole grzecznie jedząc śniadanie. Padały takie podstawowe pytania typu : Jak się spało? Coś się śniło? Jak wrażenia po dyskotece? Itp. Itd.
-Masz jakieś plany na dzisiaj? - Usłyszałam nagle głos za sobą. Wzdrygnęłam się i odwróciłam, oczywiście w zwolnionym tempie, ale jak się okazało był to nikt inny jak sam Jack Gilinsky. A kto inny.
- Tak idę z takim chłopakiem na spotkanie.- Uśmiechnęłam się dumnie, a on tak jakby posmutniał.
-A myślałem że nikt cię nie chce.- Usiadł obok zabierając mi przy tym jednego gofra.
-A ja myślałam, że nie jesteś ślepy i nie potrzebujesz okularów aby dostrzec mój seksapil.- Dokończyłam swoją kawę po czym wróciłam do swojej sypialni.
Ogólnie to była godzina 13:46, więc weszłam szybciutko pod prysznic myjąc również szybciutko włosy i ciało, następnie szybciutko wyszczotkowałam zęby i szybciutko wysuszyłam włoski, związując je w kucyka. Oczy podkreśliłam maskarą, a brwi kredką. Usta pomalowałam różowym błyszczykiem. Popsikałam się jeszcze (ananasowymi ofkurs) perfumami i wyszłam z pokoju. Musiałam się niestety wrócić bo zapomniałam telefonu.
Powiedziałam jedynie Hazzie, że wychodzę i chwilę potem dreptałam sobie do Mc Donalda, słuchając przy tym mojej ulubionej piosenki Marsów- Do or Die.
Nie minęło 10 minut i zobaczyłam TEN budynek. Nie to że się stresowałam ale wiecie, była niepewność jak to wszystko się potoczy. Wczoraj działaliśmy (bradziej on) pod działaniem emocji. No ale postanowiłam się nie zamartwiać ju ol lo.
Otworzyłam drzwi starając się nie wyjebać się na kogoś. Od razu zobaczyłam Shawna uśmiechającego się do mnie, pokazując przy tym rząd białych niczym perły w aparcie zębów.
-Cześć Hope- Przywitał mnie miło, po czym klepną miejsce obok siebie na kanapie. Zdobył od razu u mnie plus, ponieważ pamiętał moje imię i nie powiedział MAŁA.
-Siema Shawn. - Usiadłam obok.
Przyszła po chwili do nas kelnerka (wiem że w maku ich nie ma ale ciiiii).
- Dwa razy duże frytki , dwa razy cola, mały kubełek kurczaków i dwa razy duże lody truskawkowe.- Powiedział wszystko na jednym wdechu, a ja czułam jakby chłopak znał mnie na wylot. Nie chciałam go o to pytać tylko się uśmiechnęłam. Podobno wyraża on więcej niż tysiąc słów.
-Jesteś rodowitą Australijką? - Zapytał widocznie zaciekawiony. - Masz taką nietypową urodę.
-Nie.. Urodziłam się w Polsce. Ogólnie to mam korzenie polskie, włoskie, brytyjskie, irlandzkie i australijskie. - Zaśmiałam się pstrząc na zdziwioną twarz chłopaka.
-Aaaa, to dlatego jesteś taka ładna. - Parsknęłam śmiechem.
CZYTASZ
Rich Bitch |JG|
FanfictionWydaje się, że mam idealne życie. Mieszkam w słonecznej Australi, w jednorodzinnym domu. Na wszystko mi starcza. Jednak życie nie jest takie kolorowe. Poznajcie moją zjebaną do pierdylionowej potęgi historie.