but we go where we want to

598 106 39
                                    

- Śpisz?

Wywróciłem oczami, nie ruszając się ani centymetr.

- Tyler? - szeptanie, dochodzące z drugiego końca pokoju nie ustawało. Nie, nie spałem, ale bardzo o tym marzyłem. To była druga noc tego przeklętego wyjazdu klasowego do przeklętego, zacofanego ośrodka. Niby chodziło o to, żeby zapłacić jak najmniej, ale istnieją jakieś limity, prawda?

- Tyler, widzę, że nie śpisz - zauważył po chwili Josh. Odwróciłem się gwałtownie na drugi bok, podnosząc się na łokciu i piorunując go wzrokiem.

- Nie śpię przez takich głąbów jak ty, czego chcesz? - warknąłem. Byłem naprawdę zmęczony i chciałem zasnąć, żeby czas płynął szybciej i wreszcie dobiegł końca.

Josh uśmiechnął się szeroko, co mogłem zauważyć przez światła wysokich latarni, otaczających ośrodek. Czułem się jak w cholernym więzieniu.

- Nie mogę zasnąć, chciałem pogadać, albo chociaż spytać, czy znasz szybkie sposoby, żeby to zrobić - wzruszył ramionami, nie przejmując się tym, że może ja nie chciałem gadać z nim wpół do trzeciej, po całym dniu chodzenia po górach i rozwiązywania próbnych egzaminów.

- Po prostu się połóż i zaśnij - mruknąłem, owijając się kołdrą i odwracając tyłem do niego.

Przez jakiś czas nie słyszałem kolejnych nawoływań, więc z zadowoleniem odprężyłem się i próbowałem wreszcie zasnąć, gdy nagle poczułem, jak ktoś dźga mnie palcem w ramię.

- Czego chcesz? - prychnąłem, nie odwracając się do niego i nie dbając o to, że nie byliśmy sami w tym pokoju.

- Nie mogę - mruknął Josh, obejmując ramionami swoją dużą, białą poduszkę. - Mogę zasnąć z tobą?

Parsknąłem śmiechem, patrząc na niego kątem oka.

- Nie - odpowiedziałem. - Jak nie pasuje ci twoje łóżko, masz jeszcze podłogę. Dobranoc.

Josh westchnął i odszedł ode mnie. Zamknąłem oczy, uśmiechając się lekko i owijając się szczelnie kołdrą. Po kilku chwilach poczułem, jak materac pod moimi nogami się ugina i popatrzyłem w dół, mrużąc oczy, żeby przyzwyczaić je do ciemności.

- Co ty wyprawiasz? - spytałem, widząc jak Josh zwija się w kulkę ze swoją kołdrą i poduszką w moich nogach.

- Kładę się i zasypiam - wzruszył ramionami, stosując się do mojej wcześniejszej instrukcji.

- Zwariowałeś? Nie chcę cię tutaj - próbowałem wykopać go na podłogę, ale położył głowę na moich kolanach, uniemożliwiając mi ruszenie się. - Josh, nie wygłupiaj się i złaź ze mnie.

- Tylko jedna noc - poprosił, patrząc na mnie błagalnie. Wywróciłem oczami i podkuliłem nogi, odsuwając się od niego.

- Po co ja tu w ogóle przyjeżdżałem? - prychnąłem. - Mam was dosyć już w szkole, nie potrzebuję dodatkowo z wami mieszkać.

Usłyszałem chichot Josha i kopnąłem go w plecy, żeby się uspokoił. Poskutkowało i przez chwilę było całkiem cicho. Ułożyłem się wygodnie, przekręcając się na drugi bok i już prawie zasnąłem, gdy poczułem, jak ktoś przytula mnie od tyłu. Gwałtownie podskoczyłem, odsuwając się od Josha i piorunując go wzrokiem.

- Chory jesteś? - krzyknąłem, słysząc, jak ktoś ucisza mnie z drugiego końca pokoju.

- Nie mogę zasnąć - mruknął tylko chłopak.

- Co mnie to obchodzi? Odczep się ode mnie - prychnąłem, siadając po turecku. Świetnie, teraz odechciało mi się spać. Z nerwów serce zaczęło mi szybciej bić i poczułem, że robię się czerwony, niczym jego włosy. Od zawsze wiedziałem, że Dun jest jakiś nie tego, ale czasem przesadzał.

- Tyjo - jęknął chłopak, przybliżając się do mnie i kładąc głowę na moim kolanie. - Jesteś taki cieplutki.

- Dlatego, że jestem normalny - odwarknąłem. - Teraz spadaj, bo poproszę o przeniesienie do innego pokoju, albo w ogóle wrócę do domu.

Josh westchnął.

- Czemu tak bardzo mnie nie lubisz? - spytał.

- A czemu ty tak bardzo się mnie uczepiłeś?

Chłopak wzruszył ramionami.

- Nie masz znajomych. Cała szkoła nienawidzi cię za to, że zawsze masz takie złe nastawienie, wymądrzasz się i za szybko oceniasz ludzi.

- Wow, dzięki - wywróciłem oczami, ale poczułem się tym trochę dotknięty. Cała szkoła mnie nienawidzi? Za co?

- Chodzi mi o to, że chciałem być tym wyjątkiem - wyjaśnił na spokojnie. - Uważam, że jesteś całkiem fajny, jeśli by cię bliżej poznać.

- Mam ci za to podziękować? - strzepnąłem jego głowę z kolan. - Nie potrzebuję przyjaciół.

- Jak chcesz - Josh ziewnął. - Ale ja potrzebuję wygodnego łóżka, więc musisz mnie znieść.

- Czasem cię nienawidzę - mruknąłem, z powrotem się kładąc.

Dun zachichotał.

- A czasem nie?

- A czasem o tobie nie myślę - szturchnąłem go łokciem w brzuch, przykrywając się kołdrą.

Znowu tylko się zaśmiał.

- Dobranoc, Tyjo - wyszeptał, całując mnie w policzek.

- Nie nazywaj mnie tak - wytarłem twarz rękawem bluzy, w której spałem.

Josh zadziwiająco szybko zasnął. Wiedziałem o tym, bo kilka sekund po tym, jak się położyłem, odwróciłem się do niego, żeby zapytać go, czy mówił na serio. Jednak on już spokojnie spał, z lekkim uśmieszkiem na ustach. Miał dziwnie długie rzęsy, a czerwone włosy skutecznie wyróżniały go z tłumu. Nie wiedziałem, czy miał całkowicie na myśli to, co powiedział, jednak ja na pewno miałem.

Tylko czasem o nim nie myślałem.


hehe zostały dwa os do końca, za to ff znalazło się na 722 miejscu w tej kategorii, co dla mnie jest jak pierwsze, więc chciałam mega wam podziękować za 8k wyświetleń, 1k gwiazdek i ponad 400 komentarzy, bardzo was wszystkich z osobna kocham i o tym nie zapominajcie

miłego weekendu wszystkim, korzystajcie z tych 48 godzin i w ogóle

Twenty Øne ØneshøtsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz