i just feel i'm better off

749 112 72
                                    

To był najgorszy dzień mojego życia.

Kolejny dzień pracy. Kolejny dzień mieszkania w autokarze, jedzenia płatków i zupek z puszek oraz spania na drewnianych pryczach. Uwielbiałem jeździć w trasy, grać koncerty, spotykać fanów i inne zespoły, ale wolałem robić to wszystko dziesięć kilometrów od mojego ciepłego i wygodnego łóżka.

W dodatku cały dzień lał deszcz, przez co było przeraźliwie zimno. Autokar był zaparowany, a hotelowy pokój zbyt wilgotny. Gdy tylko zatrzymywałem się w miejscu na więcej niż dziesięć sekund, zaczynałem trząść się z zimna.

Jednak głównym powodem, dlaczego ten dzień był najgorszy, był Tyler. Wyglądało na to, że mojego najlepszego przyjaciela dopadła jesienna chandra, mimo iż był środek sierpnia. Snuł się bez słowa po hotelu, na moje pytania i próby nawiązania rozmowy odpowiadał zdawkowo lub samymi kiwnięciami głowy. Zwykle rozśmieszający go Marcus dzisiaj tylko go irytował, urocze esemesy od Jenny ignorował, a gdy gdy dałem mu na pocieszenie całą miskę jego ulubionych płatków, rozsypał je i wybuchnął płaczem.

Była dopiero druga, a ja czułem, że cały dzisiejszy dzień jest spisany na straty. Nienawidziłem deszczowej pogody i nienawidziłem widoku mojego najlepszego przyjaciela w takim stanie. Lubiłem, gdy się uśmiechał tymi swoimi małymi, nierównymi ząbkami i szturchał mnie po przyjacielsku w ramię, gdy był za bardzo rozbawiony, by sensownie odpowiedzieć. Dzisiaj jednak miałem wrażenie, że jego rodzina zginęła w pożarze, fani go znienawidzili, a doktorzy wykryli u niego raka.

Wpół do trzeciej wyłączyłem mały telewizor, znajdujący się nad prowizorycznymi łóżkami w busie i zajrzałem do góry na pryczę Tylera. Leżał zwinięty w kulkę ze słuchawkami na uszach i wyglądał, jakby spał. Oparłem brodę na jego poduszce i potrząsnąłem jego ramieniem.

- Hej, Ty - szepnąłem, jednak na tyle głośno, by mnie usłyszał.

- Chcę spać - mruknął brunet, nie otwierając nawet oczu.

- Mamy występ za pięć godzin, nie możesz teraz spać - stwierdziłem. Zwykle krótkie drzemki Josepha kończyły się na przesypianiu całego tygodnia.

- Nie chcę występu, chcę spać - Tyler zakrył twarz kocem i odwrócił się do mnie plecami.

Wywróciłem oczami i odwróciłem go z powrotem w moim kierunku.

- Hej, wstawaj, albo sam cię wstanę - powiedziałem stanowczo. - Nie mogę cię znieść w takim stanie, musisz się ogarnąć.

- Dzięki - wymamrotał.

Zabrałem mu telefon i słuchawki, wrzucając je na moje łóżko. Tyler jęknął z irytacją, a ja odsłoniłem jego czarną zasłonkę, robiąc mu więcej miejsca do zejścia na podłogę. Z niechęcią to zrobił, wygładzając pogniecioną, czarną bluzę.

- Co teraz? - wzruszył ramionami, patrząc na mnie z rezygnacją.

Wziąłem go za rękę i ruszyłem w kierunku wyjścia z autokaru.

- Teraz będziemy dobrze się bawić - oznajmiłem, zabierając ze stolika pod oknem mój portfel i wsadzając go do kieszeni spodni.

Ty nie zadawał więcej pytań i właściwie przestał w ogóle się odzywać. Przywykł już do tego, że miałem lekkie ADHD i musiałem cały czas coś robić, szczególnie, kiedy mój najlepszy przyjaciel popada w stany depresyjne.

Twenty Øne ØneshøtsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz