Tak wyobrażam sobie melodię graną przez Bellatrix :) polecam czytać, słuchając jednocześnie :)
Kiedy otworzyła oczy, słońce było już wysoko na niebie. Przez chwilę rozglądała się nieprzytomnie po pomieszczeniu. Zauważyła, że Snape zniknął. Wstała, podpierając się i na lekko drżących nogach skierowała swoje kroki do łazienki, czując, że wzywają ją potrzeby fizjologiczne. Ale zatrzymała się tuż przed drzwiami, słysząc znajome dźwięki dobiegające ze środka.
- Mam ci potrzymać włosy? - zawołała przez dziurkę od klucza.
- A idź do diabła - brzmiała jęcząca odpowiedź.
Bellatrix stłumiła śmiech. Po jakichś dwóch minutach dobiegło ją zza drzwi:
- Jednak nie idź do żadnego diabła! Błagam, przynieś mi z piwnicy eliksir na kaca, bo przysięgam, że wyzionę ducha do muszli klozetowej.
Nic nie mogła poradzić na to, że jej wyobraźnia nie zawiodła i tym razem Bella nie powstrzymała chichotu. Z uśmiechem na twarzy zeszła do ciemnej piwnicy, zapalając po drodze pochodnie.
Jej oczom ukazało się ogromne pomieszczenie z mnóstwem regałów, szafek i półek. Wyjęła jedną pochodnię z uchwytu i jej blask odbił się od tysięcy szklanych flakonów, flakoników i buteleczek z różnobarwnymi eliksirami. Po drewnianej podłodze walały się kociołki, i te stare, przerdzewiałe, i te nie pamiętające uchwalenia Międzynarodowego Kodeksu Tajności Czarodziejów. Bellatrix potknęła się o jeden z nich, próbując przejść dalej.
Światło pochodni oświetlało niewielkie plakietki przyklejone do każdego eliksiru. Na najbliższym widniał napis: "Eliksir Pieprzowy", dalej był "Eliksir Słodkiego Snu", "Eliksir na czkawkę", "Eliksir dodający wigoru", "Eliksir przywracający mowę" i wiele innych. Na półce wyżej dostrzegła "Wywar wzmacniający", więc postanowiła go wziąć dla Severusa.
Już miała się wycofać z pomieszczenia, gdy coś przykuło jej uwagę. W mrocznym kącie piwnicy stało coś dużego, przykrytego białym prześcieradłem. Wiedziała, że nie powinna myszkować Snape'owi po domu, ale ciekawość okazała się silniejsza. Podeszła szybko do tego czegoś i zdjęła zakurzony materiał.
Jej oczom ukazał się piękny, czarny i lśniący fortepian. Aż zaparło jej dech z zachwytu. Od dziecka uwielbiała ten instrument. W jej rodzinnym domu jej matka co wieczór zasiadała przy fortepianie i pięknie grała dla swoich córek, Bellatrix, Narcyzy i Andromedy. Często dawała też zagrać Belli, dzięki czemu nauczyła się dość dobrze grać. Czasem odwiedzali ich kuzyni, Syriusz i Regulus, ale Bellatrix nigdy za nimi nie przepadała. Zwłaszcza za Syriuszem. Na szczęście przestał do nich przychodzić, co Bellatrix powitała z entuzjazmem. A teraz już jest martwy, co jest właśnie jej zasługą. Uśmiechnęła się szeroko, a jej oczy zalśniły światłem pochodni.
Po tej fali wspomnień z dzieciństwa nie mogła się oprzeć pokusie, by usiąść przy fortepianie. Pragnęła sprawdzić, czy nadal pamięta dawne melodie. Z mocno bijącym sercem uniosła swe dłonie nad klawisze i delikatnie zaczęła je naciskać.
Gdy wybrzmiały pierwsze tony melodii, której nauczyła ją matka, nie mogła powstrzymać cisnących się jej do oczu łez. Muzyka stawała się coraz szybsza, by na końcu zwolnić i wpaść w bardzo smutne, tęskne tony. Gdy do jej uszu dotarła ostatnia nuta ulubionej melodii, policzki miała już całe mokre. Zwarła dłonie w pięści i oparła o nie głowę. Kilka minut trwało, zanim się uspokoiła i otarła łzy z oczu.- Co za sentymentalne bzdury - mruknęła do siebie, przykrywając instrument prześcieradłem.
Pociągnęła nosem i osuszając twarz, żeby Severus jej takiej nie zobaczył i nie zadawał zbędnych pytań, ruszyła ku wyjściu.
Wtem wpadła na coś, co stało jej na drodze, ale w ostatniej chwili przytrzymało ją, by nie upadła.
- Chyba powinnam ci kupić na urodziny buty z blaszanymi podeszwami - oznajmiła, trzymając się za serce.
- Nie trzeba, pasują mi te, które mam - odparł z krzywym uśmiechem.
- Od kiedy tak tu stoisz?
- Od jakiegoś czasu.
Zazgrzytała zębami. Czy on mógł choć raz nie grać jej na nerwach?
- To znaczy?
- Mniej więcej od pięciu minut. Chciałem ci przypomnieć, że umieram, więc ostatkiem sił zszedłem tu na dół. Myślałem już, że noga utkwiła ci w kociołku albo że oblałaś się Eliksirem Rozdymającym i nie możesz przecisnąć się przez drzwi - rzekł, uśmiechając się jeszcze szerzej na widok jej wściekłej miny - ale gdy tylko tu wszedłem, usłyszałem mój fortepian. Nawiasem mówiąc, bardzo ładnie ci szło. Szkoda tylko, że bez mojego pozwolenia.
- Wiem, nie powinnam go ruszać - westchnęła, zerkając na białe płótno - ale nie mogłam się powstrzymać. Moja mama bardzo często grała na fortepianie, gdy byłam dzieckiem. Mnie też starała się nauczyć. Chciałam tylko sprawdzić, czy wciąż potrafię grać tak jak kiedyś.
- Chyba powinienem się przyzwyczaić, że nigdy nie pytasz o zgodę - mruknął. Nadal był chorobliwie blady, a na jego czole widniały kropelki potu. Bellatrix wyjęła z kieszeni flakonik z Eliksirem Wzmacniającym i wręczyła go Severusowi.
- O ten ci chodziło? - zapytała.
- Skąd wiedziałaś? - zdziwił się.
- Eliksir na kaca nie istnieje, więc wzięłam coś, co będzie miało zbliżony efekt.
- No proszę, a w szkole jeździłaś na samych Zadowalających.
- Nigdy nie przepadałam za Slughornem. On zresztą za mną też nie. Zawsze miał uczulenie na śmierciożerców - zadrwiła.
Severus wyjął korek z fiolki i wypił jej zawartość jednym haustem.
- Od razu lepiej - powiedział. - Nawiasem mówiąc, pracuję nad eliksirem na kaca i chyba idzie mi całkiem nieźle. Chodź na górę, chyba nie zamierzasz spędzić tu reszty dnia?Bellatrix ruszyła za Severusem, którego twarz odzyskała już swą zwykłą barwę, choć nadal była wilgotna. Rzuciła ostatnie spojrzenie na wielki fortepian w kącie i z westchnieniem pogasiła wszystkie pochodnie i zamknęła za sobą drzwi piwnicy.
~*~*~*~*~*~*~
To chyba jeden z moich ulubionych rozdziałów ^^ Dajcie znać co o nim sądzicie (bardzo mile widziane komentarze) ❤
CZYTASZ
ZAWIESZONE | A thousand years || Severus & Bellatrix
RandomPo utracie legendarnej przepowiedni o Harrym Potterze i Czarnym Panu kara spada na śmierciożerców. Wyjątkowo surowo ukarana zostaje Bellatrix, która nie podołała zadaniu. Wycieńczona i zbrukana po torturach, odtrącona przez jej mistrza nie ma gdzie...