Rozdział 2

1.1K 56 1
                                    

Wstałam dziś wyjątkowo wcześnie bo zazwyczaj w sobotę w stawała grubo po 10 a tu 6:30. Wykonałam poranne czynności I ubrałam się w jeansy i bluzę z kapturem. Postanowiłam dokładnie przejrzeć torbę . Znalazłam w niej ubrania pieniądze i kilka kopert. W pierwszej były dokumenty i list, w drugiej akta Nicolasa Fury'ego a w trzeciej przepustka  do bazy T.A.R.C.Z.A. W liście mama mówiła ze mam tam iść wiec zrobię to dziś przyznam że się boje ale cóż jak trzeba to trzeba, ale później bo teraz jest za wcześnie. Bo jest dopiero 9.

~~~~~~~~ 3 godziny później~~~~~~~

12;30

Założyłam kurtkę i buty , oraz wziełam torbę do której spakowałam telefon (tak ma telefon dop.aut.) , portfel i dokumenty , które były w tobie. Wiem gdzie jest baza T.A.R.C.Z.A ale się troche bałam, więc poszłam troche dłuższą drogą , żeby kilka spraw przemyśleć.

 Bardzo się bałam tam iść bo jak każą mi iść do domu ale jednak muszę zaryzykować.

Szłam do ich siedziby godzine bo gdybym nie szła przez park to byłabym tam pół godziny temu.

~~~~~W siedzibie T.A.R.C.Z.A ~~~~

~Godzina 13:30~

Poszłam do recepcji żeby sie zapytać gdzie znajde Fury'iego

-Przepraszam,Gdzie znajdę Nickolasa Fury'iego?

-Powiem Cie ale najpierw pokaż dokument twojej torzsamości 

Pokazałam jej dowód i ona patrzyła na niego dobre 10 minut a potem powiedziała żebym za nią poszła więc tak zrobiłam .

Po kilku minutach przyszła i powiedziała , że mam iść z jednym z agentów. Idę z nim na ,,zaplecze" i on mi mówi że polecimy odrzutowcem?

-Przepraszam Pana,czy to jest odrzutowiec.

-Tak, nim polecimy do siedziby.

-Ahaaaaa........

Wszystko fajnie fajnie tylko że ja nigdy nie leciałam odrzutowcem ani jakimkolwiek samolotem. No ale na SZCZĘŚCIE wylądowaliśmy już na helikarrierze.

-Witaj, jestem Agentka Hill zaprowadzę Cie do dyrektora.

-Dobrze 

Poszłam za nią i po kilku dłuuugich minutach dotarłyśmy do gabinetu.

-Dyrektorze to jest Alexandra Lucy Revis.

-Hill zostaw nas-przytakneła i poszła

-Więc nazywasz się Alexandra Lycy Revis?

-Tak Panie Dyrektorze.

-A kim byli twoi rodzice?

-Podobno byli agentami T.A.R.C.Z.Y

-Dobrze a masz może jakieś dokumenty?

-Tak.W tej kopercie są moje dokumenty a w drugiej Pańskie akta jeszcze ich nie obejrzałam dokładnie.

Obejrzał je i popatrzył na mnie jakby zobaczył ducha.

-Chodź do laboratoriom

Nic nie powiedziałam tylko poszłam za nim . Kiedy tam dotarliśmy kazał mi usiąść na krześle a sam wzioł jakąś strzykawke przyznam , że się teraz boje .

-eh... Widzisz twoi rodzice jak już pewnie wiesz byli moimi przyjaciółmi ale pewnego dnia powiedzieli , że mają dziecko oraz zapytali się czy się nim zaopiekuje kiedy umrą.Oczywiście powiedziałem że tak ale w tym czasie musieli pojechać na misje w której zgineli a ja nie mogłem wźąść cie pod opieke więc oni musieli oddać cię do domu dziecka.A teraz już o tym wiesz. Muszę pobrać od ciebie próbkę krwi , w ten sposób rejestrujemy wszystkich ludzi którzy w jakiś sposób są powiązani z T.A.R.C.Z.Ą .

Kiedy opowiadział mi to wszystko miałąm ochotę sie popłakać ale musiałam jednak być poważna ale w głębi serca byłam załamana.

-Choć ze mną.
-Dobrze - westchnęłam i poszłam  za nim. Doszliśmy do jakiejś sali

-Witam wszystkich , mam dla was zadanie

-Mamy walczyć z jakąś armią - powiedział Tony

Zam w miarę historie ich wszystkich ale nie spodziewałam się ze poznam ich  osobiście.

-Nie, tym razem macie w najbliższym czasie opiekować się nią.

Calvin czas stałam obok Nicka i dziwne ze mnie dopiero teraz zauważyli

- To jest Alexandra Revis
-Cześć?
-Hejka!  - chórem wszyscy odpowiedzieli no może prawie bo dopiero teraz do sali wszedł Bruce
- O cześć jestem Bruce Banner a ty kim jesteś?
-Alexandra Revis miło mi.
- A więc ja juz mówiłem będziecie się nią opiekować tylko mi na niej nie eksperymentujcie jasne TONY ?
-Spoko szefie młoda będzie w raju .- powiedział tym swoim dumnym głosem Tony
-A teraz ktoś musi z nią pojechać do domu dziecka po jej rzeczy.
Steve może ty ?
- Tak tak mogę jechać....
Chyba jemu nie podoba się to ze maja się mną opiekować ale cóż zrobić.

-Alexandro możesz poczekać chwile na korytarzu?

-Oczywiście........

~~~~~10 minut później~~~~

Kiedy wszyscy wyszli przedstwali się i poszli dalej. Został  ze mną tylko Fury i Stev.

-Możemy jechać - powiedział Steve.

-Tylko jej nie zabij.Uwież mi on jeździ czasem jak pokraka.

-Spokojnie będzie dobrze chybaa...

Kiedy doszliśmy do samolotu (znowu) polecieliśmy na lotnisko i tam wsiadłam razem ze Stevem do auta i pojechaliśmy do domu dziecka.


C.D.N


Mam nadzieję że ten rodział wam się spodobałał 

Komentujecie i dawajcie gwiazdki

:) 

Ja i AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz